Jest to wiadomość skierowana głównie do osób sfrustrowanych brakiem powodzenia na egzaminach na prawo jazdy. I osób, które ciągle te osoby pocieszają – możecie im ten tekst przekazać, może im w jakiś sposób pomoże.
O całej kwestii nawet bym nie wspominał, gdyby nie dwie rzeczy: po pierwsze to, co zastałem na dachu samochodu dzisiejszego ranka.

Cieniutka warstwa śniegu, ledwie zauważalna, ale jednak. Aczkolwiek bardzo się dziwię tym osobom, które na fb wypisywały ‘śnieg za oknem’, ‘patrzcie co się dzieje na dworze’ itd. Tym, którzy wyśmiewali te teksty dziwię się nawet bardziej, bo w finalnym rozrachunku oni sami też o tym wspominają. Trochę to ironiczne.
Ale ja nie o tym chciałem. Spadł ten śnieg, trochę ludzie zaczęli wariować w ostatnich dniach, jakby jakiś śnieżny Armagedon miał miejsce. A poza górami, gdzie spadło 0,5m białego puchu, nie widziałem jakiś kataklizmów. Ale ok., niech tak będzie, niech ludzie się wykrzyczą.

Druga rzecz, która mnie natchnęła, jest ten oto oklepany i opisany na setki sposobów filmik z egzaminu na prawo jazdy:

Nie dziwię się, że powyższe nagranie osiągnęło aż taką popularność. Dziewczyna na skraju załamania nerwowego podprowadziła samochód, jest z czego się śmiać, z perspektywy 3ciej osoby wygląda to rzeczywiście komicznie, klasyka pokroju ‚Flipa i Flapa’ się kłania niemalże.
Ale jest to raczej komediodramat. Albo nawet dramat z akcentami czarnej komedii. Tak naprawdę nie ma się z czego śmiać.

Od razu oczywiście podniosły się głosy w wielu audycjach radiowych i telewizyjnych, nie mówiąc już o Internetach na czele z fb, że egzaminy na prawo jazdy są za trudne i niemal niemożliwe do zdania, a egzaminatorzy chcą udupić jak największą ilość kursantów, żeby zarobić kasę. Oczywiście, że chcą. Pewnie, to w końcu ich praca, a wyżywić rodzinę też jakoś muszą. A że egzaminy za trudne? Że się ich zdać nie da? Popatrzmy prawdzie w oczy, takie stwierdzenie to wymysł tych, którzy nie potrafią jeździć. To jest zwykłe mydlenie oczu i usprawiedliwianie się przed sobą i resztą świata.

Powtórzę to jeszcze raz i pewnie będę do tego wracał w przyszłości wielokrotnie:

NIE ZDAJESZ EGZAMINU NA PRAWO JAZDY, BO JESTEŚ MARNYM KIEROWCĄ

Nie dlatego, że ktoś się uwziął. Nie dlatego, że egzamin jest za trudny i nieprzystosowany (co zresztą jest prawdą) do realiów drogowych. Też nie dlatego, że stan dróg i oznaczeń drogowych jest kiepski.  NIE.
Nie zdajesz, bo nie jesteś w stanie przystosować się do panujących realiów i popełniasz błędy. To jest jedyne uzasadnienie, które ma rację bytu. Nikt Cię nie udupi za bezbłędną jazdę, więc jedyną osobą, w której możesz szukać winy, to ty sam, uświadom to sobie.

No dobra, to co ma śnieg do zdawania prawa jazdy?

Cóż, wygląda na to, że zima jest najlepszym okresem na zdawanie prawa jazdy. Z kilku powodów:

Po pierwsze, przy odpowiedniej ilości śniegu na drogach niewidoczne są linie. Więc nikt nie może kursanta ‘uwalić’ za najechanie np. na linię ciągłą. Skoro czegoś nie widać, to jest tak, jakby tego nie było. Więc jedziesz na wyczucie, co daje wiele możliwości interpretacji.

Po drugie, zaśnieżone znaki. Przekroczyłeś prędkość? Jeśli znak był zaśnieżony masz prawo powiedzieć, że nieczytelne były wskazania. I tak z każdym innym oznaczeniem. Kolejne pole do dyskusji.

Po trzecie, i chyba najważniejsze, możesz jechać wolno. Mówisz, że ‘warunki są niebezpieczne, jest ślisko’ i voila! Prędkość 30/40 km/h, masz wydłużony czas na reakcję, wszystko jest łatwiejsze do odczytania. I nikt Ci nie powie, że jeździsz mało dynamicznie. Po prostu dopasowujesz jazdę do realiów na drodze.

Zima wam pomoże, uwierzcie mi. Latem nie macie tak wiele możliwości do interpretacji różnych zachowań na drodze.

Ale pamiętajcie o jednej, podstawowej rzeczy, którą powinniście powtarzać jak mantrę: jedynymi winnymi za niezdanie egzaminu  jesteście Wy.
Nikt inny.