Miniony tydzień w motoryzacji nie okazał się jakoś wybitnie fascynujący, ale parę rodzynków się jednak znalazło. I, uwaga, uwaga – żaden z nich nie pochodzi z Niemiec, co patrząc na kilka ostatnich tygodni jest ogromnym zaskoczeniem. Co prawda pojawiło się nowe Audi RS3, detronizując pod kątem mocy Mercedes A45 AMG (367 do 360 KM), przewinęły się także rendery nowego Audi R8, ale są one tak nieciekawe i tak bardzo wtórne, że aż szkoda mi miejsca na serwerze, by je tutaj zamieszczać.

Chociaż nie. Pokażę Wam te wizualizacje ‘nowego’ R8. Pośmiejemy się razem i popukamy w czoło:

Audi szczyci się tym, że ich modele ewoluują. Nawet wtedy, kiedy zapowiadają rewolucję, to nowy stylistycznie model różni się od poprzednika tyle, ile w przypadku innych marek jest różnic podczas standardowego liftingu. Ok, taka polityka firmy, ja to rozumiem, zresztą to się sprzedaje więc nie ma z czym dyskutować.

No ale nie do przesady. Nie da się klientowi wcisnąć niby nowego samochodu, który wygląda niemal toćka w toćkę tak samo jak poprzednik. Trochę poszerzone przednie reflektory, grill bardziej 3d, tylne lampy mają falowany wzór lampy LED, zamiast prostej linii, więcej kantów niż zaokrągleń przy wlotach powietrza – to mają być zmiany? Ja rozumiem, że supersamochody ocenia się za osiągi, ale wraz z tym musi iść też jakaś nowa jakość wizualna, a w tym wypadku jest to jakaś kpina. Pozostaje tylko liczyć, że te spekulacyjne wizualizacje nie są aż tak bliskie rzeczywistości jak zazwyczaj, bo szczerze – takie zmiany wprowadzają niektóre marki bez informowania rynku o jakichkolwiek zmianach.

Nowa Honda NSX

Na zupełnie przeciwnym biegunie, jeśli chodzi o odwagę w designie, stoi Honda, która jakoś mimo różnych eksperymentów (vide Civic) potrafi utrzymać się na topie. Tym razem jednak, co już jest pewne, wskrzesi prawdziwą legendę, za którą nocami sobie trochę wzdycham, jak sobie o niej przypomnę:

Może nie było to auto supermocne (maksymalna moc 290KM, silniki 3.0 V6), może jego osiągi nie były na tak dobrym poziomie, jak miało ówczesne, dajmy na to, Porsche Carrera, ale to jest jednak japońska legenda z jednego, bardzo ważnego powodu – z tym autem i z tym silnikiem można było zrobić dosłownie wszystko. Kręcić, rozkręcać, dłubać, podnosić podwójnie moc – proszę bardzo, NSX nadawał się do tego idealnie.

Z nową trudno powiedzieć czy będzie aż tak łatwo, w końcu na 100% będzie to hybryda. Co wiadomo oprócz tego? Że będzie to znowu V6. Znowu fantastyczne V6 produkcji Hondy, prawdopodobnie przygotowane specjalnie dla tego modelu, jedynie wspierane silnikami elektrycznymi. Do takiego rozwiązania niedawno się przekonałem, bo daje to faktycznie wymierne efekty podczas przyspieszania.

I wiadomo jeszcze jedno – w momencie prezentacji prototypu (na którego premierze zbierałem szczękę z podłogi) mówiono, że to tylko wizja i nic z tego prawdopodobnie nie będzie. 12 stycznia w Detroit, czyli za około 20 dni, zaprezentowany zostanie model produkcyjny, który ma być jak najbardziej zbliżony do prezentowanych wcześniej prototypów:

Nie chcę dzielić skóry na niedźwiedziu, ale jakoś wierzę Hondzie, że to auto będzie wyglądało jednocześnie kosmicznie jak pierwowzór, ale także sportowo, klasycznie pięknie. W tym modelu wszystko jest na miejscu – proporcje, agresja, nowoczesność, pewna zawadiackość. Czyli wszystko, co dla Hondy ostatnio jest charakterystyczne. I mam tylko nadzieję, że w styczniu przywołam ten wpis i powiem:

I co, nie miałem racji?!

A potem spojrzę sobie na to wyżej zamieszczone nowe Audi R8 i zaśmieję się w duchu nad totalnym brakiem stylistycznej odwagi.

Ah, mam jeszcze coś. To tylko zdjęcie i to takie, na którym mało co widać. Ale widać na nim tyle by móc stwierdzić, że auto kryjące się za ta grą światła i cieni zostało pięknie narysowane. Płynnie, odważnie, agresywnie, z polotem, ale raczej bez zbędnego zadęcia.

Jest to nadchodzący następca G37, czyli Infiniti Q60. Odpowiedź przede wszystkim na Leksusa RC-F, ale także oczywiście na BMW 4 i nadchodzące coupe na bazie Mercedesa klasy C. Bo do tej pory jakoś samochody usportowione od Infiniti przechodziły bez echa – były zbyt spokojne, wyważone, zwyczajne. Ale po zaprezentowaniu Q80 (tutaj macie zdjęcia), które jest przepiękne, jestem spokojny o ten nowy model. Wystarczy wziąć technikę z Q50 (i tak pewnie będzie. I dobrze, to jednen z najlepiej prowadzących się samochodów, z jakim miałem styczność), wzmocnić gdzieniegdzie i voila! gotowe. Będzie sukces. Mówię Wam.