Mazda 6, BMW Serii 3 czy może Honda Accord? Podczas gdy większość motoryzacyjnego świata skupiłaby się na dywagacjach o wyższości któregoś z powyższej trójki (uzupełnionej zapewne o kolejne niemieckie czy japońskie propozycje), niektórzy z radością właśnie przymierzaliby się do nowego Volvo S60.

Oto Volvo S60 z 4-cylindrowym dieslem pod maską, w wersji Summum, z opcjonalnym pakietem R-Design. Jest tu absolutnie wszystko, czego trzeba, by cieszyć kierowcę. Stonowany kolor nie rzuca się w oczy jak u większości „wyścigowych” Volvo – dzięki temu przewaga zaskoczenia jest szczególnie odczuwalna. Wystarczy wcisnąć pedał gazu do podłogi i automatyczna 8-biegowa skrzynia biegów zrzuca kilka przełożeń, a samochód żwawo wyrywa do przodu.

Volvo D4 R-Design?

To zasługa aż 400 Nm maksymalnego momentu obrotowego dostępnego w zakresie 1750-2500 obr./min. oraz na papierze może niezbyt imponującej mocy 181 KM. Tak czy inaczej oznaczony jako D4 turbodiesel Volvo spisuje się znakomicie. Do 100 km/h rozpędza samochód w 7,3 sekundy, a jego prędkość maksymalna sięga 230 km/h. Jest przy tym paranoicznie wręcz oszczędny, dzięki czemu nawet bardziej agresywna jazda nowym Volvo S60 nie kończy się boleśnie dla portfela.

8-stopniowa skrzynia biegów to coś, czego można by oczekiwać po ciężarówce, w końcu jeszcze nie tak dawno temu nie wszystkie samochody miały nawet „piątkę”. Jednak automat Volvo radzi sobie z bogactwem inwentarza bardzo dobrze. Jeśli się zawaha, zawsze można mu pomóc – na przykład łopatkami za kierownicą, które choć coraz bardziej powszechne, wciąż zapewniają serię doznań rodem z gier Need for Speed.

Jedyny zarzut? Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Im głębiej i częściej wciskamy gaz, tym większe odnosimy wrażenie, że mocy najbardziej nabiera dźwięk silnika. Faktycznie po redukcji w kabinie robi się głośno (i nie jest to najprzyjemniejszego rodzaju hałas), a prędkość choć wzrasta, to nie aż tak szybko, jak by się chciało. Cóż, nie każde szybkie Volvo to od razu Polestar.

Nowe S60 wyśmienicie trzyma się drogi. To nie tylko zasługa szerokiego ogumienia, ale też perfekcyjnie dopracowanego zawieszenia i układu kierowniczego, który sprawia, że górskie serpentyny czy nadmorskie trakty jednakowo zmieniają się w raj dla podróżujących. Owszem, jest nieco twardo, ale ktoś, kto oczekuje „komfortowego” bujania, kupuje raczej tapczan. Fotele R-Design mógłbym zabierać ze sobą do każdego testowanego i zamontować we własnym samochodzie. „Trzymają” fenomenalnie, sprawiając, że aż chce się im odwdzięczyć – i również potrzymać. Najlepiej przez kilka dobrych lat eksploatacji.

Piękno użytkowe

Pierwsze Volvo S60 nie zachwycało stylistyką. Owszem, był to samochód elegancki, ale bliżej mu było do przeciętnego (przynajmniej wizualnie) sedana niż do liderów segmentu. Najnowsze S60, zwłaszcza w połączeniu z szeregiem sportowych dodatków, wygląda oszałamiająco. Szczególnie cieszy sportowo zakończony tył z dwiema rurami wydechowymi, ale przód również nie zostaje w tyle (hm… przód w tyle – mniejsza o to).

19-calowe aluminiowe felgi, sportowy pakiet R-Design objawiający się licznymi detalami, eleganckie, doskonale wykonane wnętrze… To wszystko sprawia, że sedan Volvo nie będzie już tylko domyślnym wyborem podstarzałych biznesmenów, którym przyzwoitość nie pozwala wziąć SUV-a. S60 może stać się też ekscytującym samochodem dla młodszych duchem kierowców. Pod warunkiem, rzecz jasna, że pozwoli im na to budżet.

Bóle portfela

Jeżeli ktokolwiek spodziewał się finansowych fajerwerków, to zostanie zawiedziony. 115,5 tysiąca złotych – tyle kosztuje podstawowa wersja S60. Za wersję z silnikiem D4 trzeba zapłacić przynajmniej 142 tysiące złotych. Ale to jeszcze nie koniec schodów, bo cena opisywanego egzemplarza to aż 226.490 złotych. Prawie ćwierć miliona? Niestety tak.

Ale… Zawsze musi być jakieś ale. Po pierwsze, konkurenci wcale nie cenią się niżej. Po drugie, nic nie wskazuje, by w ślad za Audi stereotypową drogą BMW miało kiedykolwiek podążyć Volvo. Po trzecie, nowy silnik – choć stosunkowo drogi – odwdzięcza się oszczędnością. Po wtóre wreszcie, żyjemy w takich czasach, że producenci zmuszani są niejako do inwestowania w kolejne zmiany technologiczne, nie zawsze sprzyjające komukolwiek i zgodne z logiką rozwiązania. Naciski różnych środowisk sprawiają, że przy projektowaniu samochodów ich docelowy użytkownik jest ostatnią stroną, która ma cokolwiek do powiedzenia.

W przypadku Volvo na szczęście objawia się to wyłącznie wysoką ceną. Niektórzy twierdzą, że „klasa Premium” musi kosztować. Wcale nie musi. Ot, jeszcze jedno uzasadnienie wysokiego wydatku, by ktoś, kto potrzebuje podbudowy ego, poczuł się usatysfakcjonowany. Nowe S60 nie jest krzykliwe, agresywne czy ekstrawaganckie. Jest klasycznie piękne, eleganckie i stonowane. Dlatego 226 tysięcy za Volvo to wydatek, który warto zaakceptować. Radość z jazdy i wszystko, o czym w reklamach opowiadają inni producenci, murowane!

95% bardzo dobry

Summary

Dla Volvo liczy się nie tylko bezpieczeństwo (pieszych). I nowe S60 doskonale to udowadnia. Rewelacyjny samochód!