Popularność Volkswagena w Polsce stosunkowo łatwo wytłumaczyć. Pokutuje przekonanie, że wszystko, co niemieckie, zachodnie, jest lepsze i trwalsze. A VW? Das Auto. Tylko i aż auto.
Może i nie są bezawaryjne. Może i nie wyglądają szczególnie efektownie. Może na części wydać trzeba więcej niż w wypadku innych marek.. Ale zwykle jednak samochody Volkswagena dowożą bezpiecznie pasażerów z punktu A do B, a przy tym można spodziewać się, że wytrzymają jeszcze wiele lat. Liczba Golfów III na polskich drogach świadczy o tym najlepiej – siermiężna konstrukcja produkowana (z wyjątkami) do 1997 roku w dalszym ciągu trzyma się dobrze. Nie o wszędobylskim kompakcie tu jednak będzie, a o modelu z półki nieco wyższej. Volkswagen Passat B6 – limuzyna zaprojektowana z iście niemiecką fantazją.
Wizualnie udany
VW Passat B6 Variant – bardzo ładne kombi
Można, owszem, kpić, że Niemcy nie mają poczucia humoru, a szczyt finezji w ich wykonaniu do polanie kiełbaski ketchupem i musztardą jednocześnie. To nieistotne. Niemiecka fantazja to w rzeczywistości solidne wykonania, walory praktyczne i pewien prestiż. I tych wartości nie sposób Passatowi odmówić. Generacja B6 zaprezentowana została w 2005 roku i od razu trafiła do produkcji, zastępując wysłużoną „B-piątkę”. Zmiany – przynajmniej jak na Volkswagena – były diametralne. Linie nadwozia wyoblono, sylwetka stała się smukła. Razić mógł przerysowany przód – miejsce na atrapę grilla (choć ta kończy się po Bożemu) wpuszczono w zderzak, co może razić.
Tył – zarówno sedana, jak i zdecydowanie bardziej popularnego kombi – jest udany. Oczywiście daleko mu do absolutnie fantastycznego Passata CC, ale naprawdę trudno mu cokolwiek zarzucić. Miało być praktycznie i praktycznie jest. Wnętrze – eleganckie – różni się mocno w zależności od wersji wyposażenia. Szczególnie ładnie prezentuje się środek najbogatszych Passatów B6 – chromowana konsola środkowa traci sporo uroku w momencie, gdy „zdobią” ją czarna farba i manualne pokrętła regulacji nawiewu. To zresztą sprzeczne z aspiracjami modelu – miało przecież być niemal luksusowo. I jest – w Highline i wersjach indywidualnych. Trendline i Comfortline też jednak swoje oferują.
Tak może, ale w praktyce rzadko kiedy wygląda wnętrze VW Passata B6
Kres 1,9 TDI
Niemieckie silniki nigdy nie zachwycały stosunkiem mocy do pojemności, a swoistą furorę zrobił volkswagenowski 1,9 TDI. Żywa (jeszcze przez jakiś czas…) legenda. Pojawił się także pod maską Passata B6, oferując 105 koni mechanicznych. Niedużo – do sprawnego przemieszczania się raczej niewystarczająco, choć jazda staje się oszczędna. Nie zdobył też szczególnej popularności – statystyki sprzedaży mówią, że ledwie co trzeci, co czwarty Passat szóstej generacji ma pod maską klasycznego „te-de-ika”. Klienci zdecydowanie chętniej sięgali po minimalnie większą wersję dwulitrową – to zresztą ogólnoeuropejski fenomen. Najwięcej osób skusiło się zatem na 140-konną odmianę 2,0-litrowej jednostki wysokoprężnej TDI. Niewiele mniej na wariant o mocy 170 KM. Oba spisują się bardzo dobrze – przynajmniej w kwestii osiągów.
W pierwszym wypadku sprint do „setki” potrwa 9,8 sekundy, w drugim – 8,6. Oba chętnie przekraczają barierę dwustu – prędkość maksymalna słabszej wersji to 209 km/h, podczas gdy mocniejszej – 223 km/h.
Tradycja nakazuje wspomnienie jeszcze kilku innych silników wysokoprężnych. Sprawiedliwość dziejowa – napomknięcie o silnikach benzynowych w VW. Prawda jest jednak taka, że i jedne, i drugie wybierane były sporadycznie, przez co bardzo trudno trafić na nie na wtórnym rynku. Chyba nikt nie powinien być z tego powodu zmartwiony. W każdym razie – bo to warto zaznaczyć – klejnotem koronnym B6 jest R36 – aż 300 koni mechanicznych z 3,6 litra pojemności. To taka trochę bardziej racjonalna odpowiedź na serie RS Audi.
Serwisowany w…wszędzie
Volkswagen Passat B6 Variant – kombi eleganckie
Oficjalnie nikt nie mówi o tym głośno, w kuluarach wątpliwości raczej nie ma. B6 to najbardziej awaryjna generacja Passata. Tak źle, jak w tym wypadku, nie było nawet w przedpotopowych B1. Ale przecież żaden samochód – szczególnie używany – idealny nie będzie. Plusem jest to, że części nie brakuje. Minusem – są drogie, a wizyta w ASO przyprawia o dreszcze. Pojawiają się również informacje o beznadziejnym traktowaniu klientów przez serwisantów. Ile w tym prawdy, trudno powiedzieć.
Jedno jednak jest pewne – mechanicy muszą na co dzień zmagać się z padającymi raz po raz elementami układu wtrysków. Wtryski, pompowtryski, pompowtryskiwacze (jak zwał, tak zwał) to największa bolączka modelu. Tu jednak zaskoczenie – w trosce o zachowanie renomy Volkswagen oferuje wymianę wtrysków za darmo. Jeśli jednak wybrany egzemplarz nie spełnia kryteriów, trzeba nastawić się na wydatek rzędu 3000 złotych za sztukę. A do wymiany kwalifikować mogą się wszystkie cztery. Z regeneracją bywa różnie. Oprócz nich podatne jest koło dwumasowe, a także pompa paliwa. Szwankuje elektronika – zdarzają się wyskakujące z niczego błędy, które znikają równie szybko jak się pojawiają, zostawiając kierowcę zadumanego, czy aby przypadkiem nic mu się nie przywidziało. Żadnego serwisu nie dziwią problemu z kolumną kierowniczą i modułem Komfort – ta przyjemność to wydatek 4000 zł z wymianą (bądź ok. 3300 samych części). Można to ponoć obejść i rozwiązać problem za 500-600 złotych.
Chciałoby się na tym poprzestać. Tutaj jednak kończy się lista tylko tych najczęściej spotykanych usterek – przypadków liczonych nie w setkach, ale tysiącach i dziesiątkach tysięcy. Volkswagen Passat B6 to swoiste faux-pas niemieckiego koncernu. Skądinąd świetnie wyglądające auto mocno odstaje od tego, co zwykliśmy rozumieć pod określeniem „niemiecka solidność”. Wielka szkoda. Pozostaje mieć nadzieję, że produkowana obecnie generacja B7 okaże się sporo lepsza.
Do kasy
Złośliwi stwierdziliby, że właśnie wraca do serwisu…
Montowanie VW Passata B6 zakończono w 2010 roku, czyli zupełnie niedawno. Tym samym B6 stała się (lekko licząc) najkrócej produkowaną generacją modelu. To chyba o czymś świadczy. Na rynku wtórnym nie ma skądinąd dostępnych tak wielu egzemplarzy. Ceny sprzedawanych zaczynają się obecnie od 30 tysięcy złotych, choć na w miarę nowy i niezmęczony życiem samochód przeznaczyć trzeba kwotę nawet 15-20 tysięcy wyższą. To już niemało, zwłaszcza że nie byłby to zakup pewny.
Z czystym sumieniem zakup Passata B6 polecić można było tylko w salonie. Oferta ta jest już jednak z oczywistych względów nieaktualna. I choć konkurencja także nie rozpieszcza bezusterkowością, Volkswagena wypada raczej odradzić osobom, które liczą się z budżetem. Bardziej zamożni miłośnicy niemieckiej marki muszą nastawić się na szereg niemałych wydatków i na początku, i regularnie w przyszłości. Nie dostaną za to pojazdu idealnego, ale samochód, którego w żadnym razie nie będą musieli się wstydzić. Elegancko wyglądający, zazwyczaj świetnie wyposażony i komfortowy. A że czasem coś będzie nie tak? Cóż – to przecież das Auto.