Ostatnio tak się złożyło, że jestem stałym użytkownikiem dwóch samochodów: Skody Octavii i prywatnie mojej Strzały. Za kółkiem spędzam niemało czasu, więc oba samochody znam na wylot, co w sumie nie jest trudne, bo zostały ewidentnie zaprojektowane pod kątem ergonomii i generalnej łatwości użytkowania. Zresztą, tak na marginesie, oba wciąż pozytywnie mnie zaskakują. O Strzale wspominałem wcześniej, ale Skoda to już zdecydowanie nie jest auto drugiej kategorii. Szkoda, że jednak VW nie zdołał wykupić FSO, byłoby tak pięknie… no ale wracając do tematu, to nie mogę złego słowa powiedzieć. Przesiadanie się z jednego samochodu do drugiego przebiega bezproblemowo, nie ma tego dziwnego ‘syndromu zmiany samochodu’, kiedy wszystko denerwuje, uwiera i nie działa tak jak powinno.

Oprócz jednej rzeczy: wycieraczek. W moim Suzuki, pojedyncze włączenie wycieraczek obsługuje się manetką po prawej stronie od kierownicy, przesuwając ją w górę, po czym wraca ona do pierwotnego położenia. W Skodzie jest podobnie, z drobnym wyjątkiem: manetkę trzeba przesunąć w dół. I przez taką jedna małą zmianę ciągle się mylę, póki nie przejadę parunastu kilometrów. Niby drobnostka, ale kiedy np. spod kół poprzedzającego samochodu leci woda, to można cholery dostać. Bo włączać na stałe wycieraczek się nie opłaca bo piszczą, a od czasu do czasu jednak użyć ich trzeba. I człowiek się myli, wkurza, do momentu kiedy się w końcu przyzwyczai. A potem zmienia samochód żeby wrócić do domu i powtórka z rozrywki. Mega frustrujące. Podobnie jest w sumie z używaniem wycieraczki tylniej, ale tam jak już załapie się schemat, to wszystko jest jasne i nie przysparza to kłopotów.

Zresztą kwestia manetek to mógłby być cały odrębny temat. Pamiętacie może jak wkurzające były migacze w Oplu Vectra C? Tam manetka nie wracała do neutralnego położenia. Ktoś kto tym samochodem nie jechał może uznać, że przesadzam. Nie przesadzam, przy częstych zmianach kierunku jazdy dawało się to dość mocno we znaki. I po FL to zmienili, z tego co pamiętam.

A ustawienia świateł? W niektórych samochodach, co zresztą jest dość wygodne, wszystko ustawia się lewą manetką, tą odpowiedzialną za migacze. Wydaje się to logiczne: wszystko w jednym miejscu, jeden obrotowy pierścień załatwia sprawę, do tego pociągnięcie manetki do siebie to mrugnięcie światłami, od siebie – światła długie. ‘Piece of cake’. Dlaczego więc, szczególnie w samochodach niemieckich, część ustawień świateł przeniesiono na panel po lewej stronie od kierownicy? Światła długie, mruganie i migacze – manetka. Cała reszta to już pokrętło i przyciski w panelu. Pokrętło dodatkowo wciskane, żeby nie było za łatwo. Nie ma co się dziwić czemu tyle ludzi jeździ bez świateł – pewnie zwyczajnie wielu z nich nie wie gdzie jest jaki przełącznik.

Pamiętam, że kiedyś unifikacja objęła panele radia w samochodach, przez co powstały radia DINowe. Radio 1-DINowe to takie pojedyncze, płaskie, 2-Dinowe to model podwójny. I działało to nawet nieźle, w wielu tańszych samochodach, gdzie radio nie jest podstawowe w każdej wersji, taki sposób montażu jeszcze istnieje. Ale im auto droższe i audio bardziej wymyślne, tym bardziej unifikacja zanika. Więc w modelach klasy wyższej nie ma już co liczyć na zmianę radia bez uprzedniej modyfikacji konsoli centralnej. A pewnie znaleźliby się tacy, którzy by chcieli.

Więc skoro można było zunifikować np. montowanie fotelików za pomocą systemu ISOFIX, to czemu nie można zunifikować innych systemów? Nie mówię o tym, żeby każdy element był taki sam – auta muszą się przecież od siebie odróżniać. Nie ma więc opcji, żeby np. Porsche lub Saab zmieniły umiejscowienie stacyjek

ale są rzeczy, tak jak te powyżej, których unifikacja przyniosłaby tylko korzyści. W końcu przecież wszystko sprowadza się do komfortu kierowcy i pasażerów, a użytkowanie podstawowych elementów powinno być właśnie jak najmniej skomplikowane i powinno jak najmniej się od siebie różnić. Do auta powinniśmy wchodzić i z miejsca czuć się jak u siebie, a niestety różne rozwiązania adaptowane do banalnych urządzeń tylko ten proces komplikują.

———————————————————–

Zresztą nie jest to problem istniejący tylko w świecie motoryzacji. Gdyby tak było, to pewnie ten post by się nawet nie pojawił, bo nie byłoby zbytnio na co narzekać. Ale problemy z niekompatybilnymi rozwiązaniami czy niepasującymi kablami to dzień powszedni. Mam nawet swoich kilku faworytów:

1) Apple

Pomijając ich ostatnie posunięcia względem iPhone’a, to najciekawsza jest ich polityka jeśli chodzi o kable. Nowe iPad’y i iPhone’y nie skorzystają już ze starych stacji dokujących, głośników i innych urządzeń dla nich desygnowanych. Czemu? Zmieniły się wejścia, wszedł Thunderbolt i nawet stare kable już nie pasują do nowych urządzeń. Wyjątkową pazerność na kasę wyczuwam.

A, i nie zapomnijmy o module bluetooth który łączy się tylko z zestawem głośnomówiącym i innym telefonem od Apple.

2) Olympus

Nie ma co się dziwić, że nie sprzedają się najlepiej, skoro używają kabli USB o innych końcówkach, innych kart pamięci i specjalnych akumulatorów. Może to wszystko nie jest drogie, ale zdecydowanie uciążliwe.

3) Sony

Do niedawna używali własnych kart pamięci. Które były 2 razy większe i oczywiście droższe niż u konkurencji.

Oczywiście jest mnóstwo innych przykładów, które mógłbym długo wymieniać. I pewnie wiele innych, o których wy wiecie, a ja nie mam o nich pojęcia. Cóż, nie dla wszystkich ułatwianie życia, wbrew zapewnieniom, jest priorytetem.

Dobrze, że przynajmniej już ładowarki do telefonów są wszędzie takie same.