Nieodłącznym elementem rozwoju są nowe rozwiązania. Niezależnie, czy mówimy o medycynie, sporcie, informatyce czy o kulinariach. Tam, gdzie nowości się nie pojawiają, tam nie ma mowy o sukcesie – taka jest smutna strona wolnego rynku. Chociaż ‘smutna’ to raczej jest złe określenie, bo bez ciągłego rozwoju teraz pewnie byśmy siedzieli w chłodnej, wilgotnej jaskini przy ognisku, a nie w energooszczędnych domach z inteligentnymi systemami, klimatyzacjami i internetami.
Nie muszę więc wam chyba tłumaczyć, że z motoryzacją jest podobnie. Co więcej, jest ona wręcz książkowym przykładem kreowania różnorakich rozwiązań począwszy od tych, które przetrwały po dziś dzień aż po te, które od momentu wejścia na rynek były wystawione na pośmiewisko. I były ich tysiące, o ile nie setki tysięcy, począwszy od tych najmniejszych, typu przyciski z podwójnym kliknięciem, aż po te, które mają znaczenie do teraz, jak zbudowanie pierwszego silnika z kompresorem. Te przykłady możecie zamieniać i wymieniać na inne dowoli, to tylko przykłady.
Jednakże niezależnie od tego ile tych rozwiązań stworzono i czego się one tyczyły, czy motoryzacji czy może czegoś zupełnie innego, to tak naprawdę możemy je wszystkie podzielić na 3 rodzaje:
– rozwiązania, które przeminęły – bo na początku były przydatne, a potem powstało coś lepszego. I za tym co było nikt już nie tęskni. Np. te śmieszne metalowe flagi zamiast kierunkowskazów.
– rozwiązania, które wciąż funkcjonują – chyba nie muszę tłumaczyć, ale warto wspomnieć, że kiedyś staną się one w większości tym pierwszym rodzajem. Co Wy myślicie, że zawsze będziecie ropniakami jeździć?
– rozwiązania, które stały się kultowe – czyli użyto je kilka razy, potem może zastąpiono czymś innym, ale dzięki nim dany produkt stał się kultowy. Tak jak wielkie wloty powietrza z boku w Testarossie, jak unoszone do góry drzwi w Lambo (chociaż one wciąż istnieją), albo jak pierwsze hydropneumatyczne zawieszenie w DS.
I to by było na tyle, więcej nie trzeba. O tych pierwszych się zapomina, o tych drugich zupełnie się nie myśli, bo człowiek automatycznie z nich korzysta. A te ostatnie, kultowe rozwiązania? Za nimi człowiek tęskni, poszukuje ich, kolekcjonuje je. To one tworzą historię nie tylko motoryzacji, ale wszystkiego innego w czym istnieją. Wystarczy popatrzeć na wracającą, może trochę hipsterską ale jednak, modę na Walkmany, żeby zrozumieć o co chodzi.
Rozwiązania, które staną się kultowe
Dlatego postanowiłem przejrzeć co takiego aktualnie produkowane samochody mają w sobie, co kiedyś może stać się kultowe. Tych rozwiązań pewnie jest więcej, ja natomiast wyselekcjonowałem te, które moim zdaniem, nigdzie więcej się już prawdopodobnie nie pojawią, a dla mnie są pewnym majstersztykiem. Gotowi?
Panel klimatyzacji w Renault Espace
Nie powstał do tej pory drugi van, który miałby tyle tak odjechanych rozwiązań. Ewentualnie depczą mu po piętach pod tym względem jeszcze Citroeny Picasso, które też mają co pokazać. I w sumie druga generacja, czyli C4 Picasso, ma rozwiązanie podobne do tego, o którym chcę wspomnieć przy Renault Espace. Panel klimatyzacji, bo o nim mowa, jest zupełnie inaczej pomyślany. Wszystko w jednym miejscu, pod ręką tylko kierowcy, który ma (zawsze!) ostateczne zdanie. Citroen C4 Picasso ma rozwiązanie podobne, ale to podoba mi się trochę bardziej. No i było pierwsze.
Bagażnik w Renault Modus
Tak, w tym zestawieniu większość pozycji to pomysły francuskie. Spodziewaliście się czegoś kultowego po Niemcach? Może coś będzie, ale to francuzi wiodą prym w rozwiązaniach może nietrwałych, ale niepowtarzalnych. A wśród nich najodważniejsze było chyba Renault. Co prawda w nowym Modusie już tego nie ma, ale rozwiązanie było ciekawe i niepowtarzalne. A potem w swoim stylu zostało zaadaptowane najpierw do Skody Superb, a potem do BMW 5GT, przez co oba auta mają tyły wybitnie niezgrabne. A Modus? Tutaj różnicy nie było żadnej. Tylko nie wiem, czy taka półka jest do końca wygodna.
Tylne szyby w Citroenie DS4
Rozwiązanie bezsensowne, że aż głowa boli. Debilne wręcz, nieużyteczne, pozbawione sensu, takie, które mogli wymyślić tylko Francuzi w 5cio drzwiowym aucie. Ale cholera, dzięki niemu auto wygląda o połowę lepiej. Co z tego, że szyby się nawet nie uchylają? To ma wyglądać! No i wygląda. I się sprzedaje.
Drive-by-wire w Infiniti Q50
Tutaj mam problem. Bo z jednej strony wydaje się to być rozwiązanie przyszłościowe, bo daje pewne plusy – brak drgań na kierownicy przy tej samej dokładności sterowania na przykład. Drugiej strony ta kierownica fizycznie i tak jest podłączona do układu kierowniczego i do kół, więc to sterowanie za pomocą silników elektrycznych jest dość umowne. Ale i tak wrzucam, bo jest to z pewnością coś nowego i ciekawego. (tutaj parę dodatkowych słów na temat Q50)
Zegary w Peugeot 308
No i w 208 oczywiście też. Chodzi mi o te zawieszone nad malutką kierownicą zegary, które mają być zawsze widoczne kiedy patrzy się na drogę. Pomysł świetny, wykonanie… no cóż, nie każdemu przypada do gustu, niektórym wieniec kierownicy zupełnie je zasłania. Stawiam, że powstanie jeszcze kilka modeli i Peugeot wróci do standardowego rozwiązania, a to będzie kiedyś rarytasem.
Dach w 911 Targa
Dobra, to już jest kultowe. Wiadomo było od początku, że będzie kultowe, tak samo jak kultowa jest pierwsza 911-ka Targa. Ale sposób składania tego dachu jest tak majestatycznie piękny, że musiałem go tutaj wrzucić.
Drzwi w Hyundai Veloster
Do małych drzwi z tyłu w RX8 zdążyli się już wszyscy przyzwyczaić i nikogo one nie dziwią. Ba, są one przydatne i jak sam kiedyś podróżowałem takim to były one nader przydatne. Ale żeby mieć tylko jedne drzwi z tyłu, tylko z prawej strony? Czemu nie. Jak ktoś nie chce totalnie rezygnować z praktyczności to proszę bardzo, ma coś pół na pół z typowym coupe. A poza tym Veloster to bardzo ładne auto.
Citroen C4 Cactus – cały!
Jako ideologiczny spadkobierca 2cv (mega uproszczenie konstrukcji) stwierdzam, że C4 Cactus po prostu będzie kultowy za całokształt. Za te tasiemki zamiast rączek we wnętrzu, za kanapy zamiast osobnych foteli, za same ekrany zamiast zegarów, za fajny, lifestylowy charakter. On musi się przyjąć.
Styl gokarta w Mini Cooper Coupe
Pamiętacie takie auto jak Smart Roadster? Sprzedawał się makabrycznie źle, ale teraz zobaczyć takie auto na ulicy to coś niesamowitego. Malutkie, zwinne, niskie, zadziorne, nie da się go nie lubić. I takie samo będzie za kilka lat to Mini, zapamiętajcie moje słowa. Jest beznadziejnie bezsensowne, ale jak patrzysz na nie, to nie da się go nie lubić. To lepiej ubrany gokart, którym chcesz popylać po najciaśniejszych ulicach ile wlezie.