Kiedyś myślałem, że podział kierowców jest bardzo prosty: jest 95% tych, którzy sądzą, że inni są gorsi i te 5%, o których nie wiadomo zbytnio co sobie myślą, bo nikt już tego nie raczył zbadać. Jest to w zasadzie jedyny podział, który jest w miarę oficjalny i nikt nawet nie próbuje go wziąć pod wątpliwość. Ewentualnie jeszcze można podzielić kierowców na zawodowców i użytkowników dróg. Kto jest lepszy raczej nie muszę mówić. Cała reszta podziałów typu ‘dobry – zły’ nie ma natomiast najmniejszego sensu bo i nie ma osoby ani instytucji, która jest władna taki podział przeprowadzić. Ja też nie czuję się na siłach, żeby nad tym dywagować, bo dobrze wiem, że potrafię zrobić jeszcze wiele idiotycznych, technicznych błędów. Kwestia doświadczenia i treningu.

A jednak kierowcy się od siebie znacznie różnią i to widać gołym okiem. Stwierdziłem więc, że skoro nie da się obiektywnie podzielić kierowców podług ich umiejętności, to łatwiej będzie wyselekcjonować ich typy. Biorąc pod uwagę charakterystyczne zachowana, wiek, rodzaj samochodu i inne zmienne można przecież stwierdzić, do jakiej grupy kierowców dany użytkownik drogi może należeć. Np. taki ‘typowy Warszawiak’ – o nim wiadomo, że będzie wyrywny, agresywny ale jednocześnie pewny w swoich drogowych poczynaniach.

Ale można pójść jeszcze odrobinę dalej. Bo widzicie, zauważyłem pewną znamienną cechę wśród kierowców: ich zachowania zmieniają się diametralnie w zależności od pory roku. Albo inaczej rzecz ujmując, inne typy kierowców występują w porze suchej (późna wiosna, lato, wczesna jesień) i porze mokrej (późna jesień, zima, wczesna wiosna). Nazwy są umowne, ważne, że wiadomo o co chodzi.

Rodzaje zimowych kierowców

Latem nie jest ta różnica w zachowaniach jeszcze tak bardzo widoczna, bo i warunki są zazwyczaj sprzyjające. Zimą natomiast… sami wiecie, wolna amerykanka. Ja sam czasem jak patrzę na to, co ludzie robią, to nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać, a może tylko bacznie obserwować i zastanawiać się, jakim cudem zdali prawo jazdy i czy może egzamin nie powinien być zdawany co kilka lat (o czym zresztą niebawem wspomnę, mam swoją teorię na ten temat). Ja rozumiem, że aura nie sprzyja, że trudno się skupić, ale czy jest to wszystko rzeczywiście aż tak trudne? Chyba nie. A może to zależy właśnie od typu kierowcy?
No nic, sami rzućcie okiem i oceńcie, do jakiego typu Wy sami należycie:

1)  Wielbiciel letnich

Ten, który czeka jak najdłużej, żeby zmienić opony z letnich na zimowe. Najpierw nie zmienia, bo jest jeszcze ciepło, a ‘zima tak szybko nie przyjdzie’. Potem odkłada zmianę, ponieważ będą kolejki u wulkanizatora, a ‘taki mróz to nie mróz’. A na sam koniec dochodzi do wniosku, że już za pasem jest lato, a tak naprawdę to podział na letnie i zimowe opony jest tylko po to, by z nas wyciągnąć kasę, więc on już sobie poczeka, aż się ociepli.
Tak, to przez niego czekacie na światłach, bo mu koła buksują w miejscu na byle górce. W jego 25 letnim Mercedesie W124.

2) Pług szybkiego ruchu

To taki osobliwy rodzaj kierowcy, ponieważ zawęża się on głównie do posiadaczy SUVów, terenówek i samochodów z napędem na cztery koła, najlepiej tych podwyższonych a’la Audi Allroad. Najczęściej delikwentów można spotkać na zaśnieżonej drodze szybkiego ruchu/autostradzie, gdzie ślepo wierząc w moc 4×4, suną niczym pług mocniej zaśnieżonym lewym pasem.
Potem często możecie ich zobaczyć, że bawili się również w pług poza wyznaczonymi pasami ruchu.

3) Śnieżny drifter

Ma auto z napędem na przód, więc jak tylko zobaczy chociaż minimalną warstwę śniegu na drodze, to od razu próbuje wejść w zakręt bokiem. W każdy zakręt, bez wyjątku. Co w najlepszym wypadku kończy się skrzywioną felgą, a w najgorszym – stłuczką. Bo auta przednionapędowe są znacznie bardziej nieprzewidywalne. Ale co tam, to w końcu Golf II, wyklepie się.
(Żebym nie był hipokrytą – też tak robię, ale tylko w nocy i tylko wtedy, kiedy jestem tego w 100% pewien).

4) Przerażony

Śnieg to dla takiego kierowcy synonim zła i wszelkiego niebezpieczeństwa na drodze. Najlepiej korzystałby z komunikacji miejskiej, ale czasem trzeba gdzieś pojechać, więc z miękkimi kolanami wchodzi do samochodu. Kiedy rusza, albo koła buksują mu póki nie wrzuci dwójki (nie wrzuci, będzie tyrał na wysokich obrotach), albo robi to tak, by przypadkiem do skrętu w następną ulicę nie przekroczyć 5 km/h, bo tak bezpieczniej. Szkoda tylko, że za nim jest sznur samochodów. A jeśli podczas dohamowania włączy mu się ABS, to z przerażenia cofnie nogę, bo mu stopę podbija. Trzeci bieg to szczyt odwagi.

5) Nieogarnięty

A w zasadzie nieodśnieżony. Z czapą śniegu na dachu i na każdej możliwej krawędzi, czasem tak, że nie widać  nie tylko rejestracji, ale także świateł. Przednich i tylnych, o widocznym migaczu można zapomnieć. Robi tak głównie z pośpiechu.
Jest jeszcze jego druga wariacja – skrobie szyby tylko na tyle, by widać było jego owal twarzy, tyle wystarczy. Reszta przecież sama zaraz odtaje i będzie można użyć wycieraczek. Które nie zbierają, bo też są zamarznięte.

6) Zimowy pewniak

Dla niego nie ma znaczenia, że drogi mogą być oblodzone, a pobocza pełne pośniegowego błota. Dla niego każde warunki są takie same, a ten, kto nie jeździ tak samo jak by jeździł normalnie, to pośmiewisko pierwszej klasy. Dla niego to nie warunki są trudne, tylko kierowcy słabi. Charakterystyczne dla przedstawicieli handlowych i wszystkich tych, którzy gro czasu spędzają w trasie. I tacy tez najczęściej lądują poza trasą.

7) Nadgorliwy

Jest odwrotnością typu nieogarniętego. Takiej osobie nie wystarczy, że na aucie nie pozostanie ani jedna drobinka białego puchu, nie wspominając o jakiejkolwiek warstwie lodu na szybach. On będzie skrobał nawet maskę i drzwi, nie patrząc na to, czy przypadkiem lakier mu nie odpryskuje. A latem będzie psioczył na cały świat, że kamyki spod kół innych samochodów porobiły mu odpryski na lakierze.

Kierowcy reprezentujący powyższe typy stanowią największą część wszystkich kierowców na naszych drogach. I co równie ważne, nikt nie powiedział, że jeden kierowca musi reprezentować tylko jeden z wymienionych rodzajów – równie dobrze może się pojawić ktoś, kto pasuje do dwóch lub trzech z wymienionych opisów.

Ale chwila, zapomniałem o najważniejszym ze wszystkich rodzajów zimowych kierowców:

8) Normalny kierowca

Wie, że zima to nie przelewki, więc zawsze dopasuje swoją jazdę do odpowiednich warunków. Nie za szybko, nie za wolno – tak, by dojechać bez brawury do celu, ale wciąż z zasadą, że im szybciej, tym lepiej. Wszystko w granicach rozsądku. Oby takich było jak najwięcej.

Jeśli jednak wpadliście na pomysł jeszcze jakiegoś rodzaju zimowego kierowcy, to dawajcie znać w komentarzach!