Z kulturą na drodze jest dokładnie tak samo jak z kulturą na co dzień – każdy by chciał z nią obcować i jej doświadczać, ale samemu to już trudno ją z siebie wykrzesać. Albo zwyczajnie nie zawsze jest nam z tą kulturą po drodze, nawet nieświadomie.
I wiecie co, w sumie to nie ma w tym nic złego. Nie ma osób idealnych, nie ma osób które zawsze przepuszczają na pasach, mrugną światłami, że stoi gdzieś policja, albo wskażą dokładną drogę jakiemuś zagubionemu turyście. Są bowiem od tego często sprawy ważniejsze, które człowiekowi zaprzątają głowę niż martwienie się czyimiś problemami.
Nie można mieć więc pretensji, że ktoś kogoś nie przepuścił. Może się spieszył, może żelazko mu się przypala, a może po prostu tego nie robi bo sam przed chwilą stał korku i udaje, ze może nadrobić stracony czas.
Nie zawsze trzeba wychodzić z samochodu, jak ktoś zawiesił się na światłach. Co prawda po większości delikwent taki zapatrzył się w ekran telefonu i wtedy wręcz wskazane by było mu go wyrwać i cisnąć z satysfakcją o ziemię, ale zdarza się różnie – a to komuś auto zgaśnie, a to kierowca niedoświadczony i z ręcznego spuścić nie umie, a to po prostu tak jakoś wyszło i już. Trzeba zagryźć zęby i tyle.
Chociaż na naszych drogach to zagryzanie zębów grozi bardziej odgryzieniem języka lub zjedzeniem zębów bo umówmy się – tak jak z kulturą prawdziwą, tak i z kulturą na drodze mamy często niewiele wspólnego. Nadmierne używanie klaksonu, wciskanie się, szeryfowanie, a najlepsze z tego wszystkie jest zajeżdżanie. Bo jak mnie wyprzedziłeś, to ja Cię też wyprzedzę. Nie wiem po co, ale tak. Rozumowanie Polaków bywa ciężkie do zrozumienia, ale kto by zrozumiał ludzi, którzy potrafią „tak jak Polak mówiąc milczeć, milcząc pić, Tak szumieć, tak o słowo jedno zaraz w mordę bić” jak swego czasu śpiewał Kazik.
Czasem jednak przybiera to formy absurdu. Tak dla przykładu, całkiem niedawno:
Ul. Pabianicka, Łódź. Godzina 17 z hakiem.
Czarne Audi A6 gen. 1 wyprzedza TIRa z włączonym lewym kierunkowskazem. W sumie można stwierdzić, że rzeczony kierowca samochodu ciężarowego już zaczął manewr zmiany pasa.
Ale Audista twardo stoi przy swoim. Choć auto już nie najmłodsze to w świadomości większości społeczeństwa jak i jego własnym mniemaniu ma wystarczająco dużo mocy, by zdążyć wyprzedzić kilkudziesięciometrowego kolosa zanim ten zdąży mrugnąć i zmienić pas.
Nie zdążył.
W ostatnim momencie, będąc jakoś w połowie długości ciężarówki musiał umknąć na lewy pas zajeżdżając drogę innemu kierowcy (czyli mnie. Ma się refleks i zdolność obserwacji. Ni draśnięcia).
Ale jemu było mało. Redukcja, gaz opór, pełne wyprzedzenie ciężarówki i… no. Tego nie rozumiem. Zamiast wjechać przed nią, to ten pacan po prostu stanął przed nią bokiem. Przed jadącą 70km/h ciężarówkę.
Z tego co pamiętał zdążył się jeszcze od niej odbić jakieś 3 razy zanim wyrzuciło go na trawnik i w lampę.
Wyszedł cało, ale co zrobił to jego. Chociaż może i by było lepiej gdyby się poharatał? Trudno powiedzieć, ale tak dla jasności – nie róbcie tego. Nigdy. Nie wciskajcie się w ramach vendetty przed inne pojazdy szkodząc sobie i innym przy okazji. Idiotyzm zostawcie dla siebie, żelazkiem przez łeb się trzaśnijcie czy coś.
Jakakolwiek reakcja siłowa na drodze – włącznie z wychodzeniem z samochodu do jakiegoś jegomościa – jest po prostu bez sensu. Szkoda siły na przepychanki, słów które pójdą w eter, nerwów potęgowanych przez innych.
Zamiast tego powiedz sobie soczyste *kurwa*. Powiedz to głośno. Kilka razy. Dorzuć do tego kilka słów na ‘P’, ‘Ch’ i innych, które pięknym potokiem słów potrafią z polskich ust wypłynąć. Oj tak, bluźnić potrafimy jak mało kto.
Uderz w kierownicę. Wykrzycz co masz do wykrzyczenia. Nawet ten mniej serdeczny palec przez szybę pokaż.
Może to i nie jest kulturalne. Może i chamskie. Ale po co tłumić w sobie złość za czyjeś błędy? Taki Road rage nikomu jeszcze krzywdy nie zrobił, a negatywne emocje podobno trzeba z siebie wyrzucać.