Jeszcze całkiem niedawno świat motoryzacji zachwycał się nowym drogowym rozwiązaniem, które jest aktualnie testowane w Holandii. Chodzi o fluorescencyjne pasy na drodze, które dzięki temu, że świecą w ciemności, mają być zwyczajnie lepiej widoczne podczas nocnej jazdy. Dzięki całodziennemu naświetlaniu nie mają problemu z zyskaniem energii słonecznej, by świecić ciągłym, zielonkawym światłem i lepiej znakować boki dróg, które głęboką nocą faktycznie bywają słabo widoczne. Sprawa genialna w swojej prostocie i sam się dziwię, czemu ktoś dopiero niedawno na coś takiego wpadł.
Wygląda jednak na to, że po tej małej rewolucji w znakowaniu dróg przyszedł czas na coś znacznie poważniejszego. Przy tym rozwiązaniu fluorescencyjne pasy na drodze wydają się być czymś nikczemnie wręcz dziecinnym, marną namiastką prawdziwej innowacji.
Co jest aż tak niesamowicie nowatorskie? Przedstawiam wam
Świetlne panele drogowe
Jak dla mnie bomba. Dobra, może sam filmik nie jest specjalnie poważny, ale myślę, że tłumaczy sam zamysł dość jasno. Byliście kiedyś na jakimś dużym, plenerowym koncercie, albo festiwalu na stadionie? Zawsze płyta przed sceną jest wyłożona takimi gumowymi sześciokątami, które połączone tworzą jedną, wielką wykładzinę. I na tej zasadzie mają działać te świetlne panele drogowe. Proste w położeniu, to może zająć dosłownie chwilę. Oczywiście, jeśli mamy utwardzony grunt, ale tak trzeba pod każdą drogę, więc jest to oczywista oczywistość.
Ale pal licho sposób układania, to jest sprawa zupełnie marginalna przy prawdziwej funkcjonalności tych paneli. Na samej górze wpisu zachwycałem się, że fluorescencyjne pasy to taki nowoczesny sposób wyświetlania drogowych znaków. A wyobraźcie sobie drogę, która wyświetla różne znaki w zależności od zaistniałej sytuacji. Jest korek na autostradzie – droga wyświetla informację przed zjazdami, że możesz tego uniknąć i zjechać na inną trasę. Pojawia się przymrozek? Droga wyświetla stosowną informację. Ściemnia się? Droga dostosowuje swoje oświetlenie tak, by nie oślepiać kierujących. Możliwości zastosowani jest tyle, ile pomysłów i sytuacji drogowych.
I do tego jeszcze jedna, fenomenalna sprawa – zasilanie. Gdyby miało to być podłączone pod zwyczajną trakcję, to byłbym przeciwny, bo kilometry diodowej autostrady równałyby się kolosalnym kosztom zużycia energii. Ale nie tym razem, bo pomijając możliwości wyświetlania, te panele są jednocześnie bateriami słonecznymi. De facto więc same na siebie zbierają energię. Ba, mogłyby nawet obsługiwać sprzęt, który jest wokół dróg, taki jak światła drogowe czy lampy.
Rozwiązanie idealne? Wydaje się, że tak. Jak zwykle jednak jest jakieś ‘ale’. Podstawową kwestią są koszty produkcji – co prawda asfalt tani nie jest, ale nie wiem, czy koszt wyprodukowania takich paneli nie byłby jeszcze większy.
Druga sprawa to wytrzymałość – jakie tworzywo sztuczne mogłoby mieć taki wysoki poziom ścieralności, by paneli nie trzeba było wymieniać z miesiąca na miesiąc? Pewnie coś takiego jest, może dobry by do tego był wciąż rozwijany grafen? Nie znam się, niech się jakiś spec od takich technologii lepiej wypowie.
Wątpliwości może być wiele, podejrzewam jednak, że każdą dałoby się rozwiązać. Bo nie wiem jak Wam, ale mnie interaktywne drogi się bardzo podobają. Byle, by nie były na nich reklamy wyświetlane, bo to już by była przesada.