Prawdopodobnie jesteśmy właśnie świadkami jednego z najmocniejszych, o ile nie najmocniejszego w swojej historii Poniedziałkowego Rozrusznika. Trudno co prawda do końca stwierdzić ile mocy udało się ukryć w następnych kilkuset literach, ale wartość ta oscyluje wokół i tak zawrotnej wartości 1630KM, co jak na trzy samochody daje bardzo przyzwoitą wartość.
I co najlepsze każdy z poniższych modeli zupełnie inaczej z nadanej mu mocy korzysta. I każdy z pewnością daje absurdalną ilość frajdy.
Porsche 911R
To jest bardzo fajny pomysł muszę przyznać. Trochę oderwany od rzeczywistości, z pewnością dla bardzo wąskiej grupy odbiorców (bo mało kto będzie w stanie to monstrum okiełznać), ale dla tych, którzy mają siłę w rękach i nerwy ze stali Porsche 911R może być spełnieniem dziecięcych marzeń o samochodzie z którym bardziej się walczy, niż się je prowadzi.
A idea jest przecież wybitnie prosta – wziąć Porsche 911 GT3, czyli niemal najbardziej radykalną ze wszystkich wersji Carrery(bo jest jeszcze przecież RS), zabrać jej dwusprzęgłową skrzynię PDK i zamiast niej zamontować klasycznego manuala, prawdopodobnie siedmiobiegowego.
I teraz wyobraź sobie start spod świateł samochodem o mocy oscylującej wokół 500KM (GT3 ma 475, ale ponoć może być delikatnie więcej) przy manualnej skrzyni, ciężkim tyłku i z napędem na tylne kapcie. Jesteś dobry jeśli dupsko Cię nie wyprzedzi.
Ferrari F12 TdF
Ale wejdźmy na jeszcze wyższy poziom, jeśli 500-konne Porsche to za mało.
F12 Berlinetta to w tym momencie zdecydowanie najpiękniejsze produkowane Ferrari, powiedziałbym wręcz, że jedno z najpiękniejszych w całej historii tej włoskiej marki. Idealne proporcje, długa maska, krótki tył, agresywny, ale płynny design, trudno się do czegoś przyczepić – po prostu idealnej Gran Turismo.
Sęk w tym, że Berlinetta, choć absurdalnie mocna, nie do końca jest samochodem na tor, właśnie ze względu na luksus, który oferuje. Pole do popisu było więc dobre, szczególnie, że ‘baza’ także idealnie nadawała się do stworzenia samochodu bardziej radykalnego.
No to mamy więcej radykalizmu, proszę bardzo. Zamiast 730KM mamy 769, więc różnica niewielka, ale jak już spojrzymy na wagę, to różnica jest spora: 110kg na korzyść wersji TdF. Dużo, naprawdę dużo.
Do tego dołożyć możemy jeszcze drobiazgi takie jak szybsza o 30% skrzynia (w górę, biegi w dół są szybsze o 40%), siła docisku sięgająca 230kg przy 200km/h (czyli dwukrotnie więcej, niż w normalnej Berlineccie) i w związku z tym przemodelowana aerodynamika.
A coś mam wrażenie, że dałoby się wyciągnąć z tego jeszcze więcej.
BMW M2
A tego samochodu miało w ogóle przecież nie być. Mówiło się, nie tylko w kuluarach, ale jeśli dobrze pamiętam to również oficjalnie, że wersje M będą zaczynały się od trójki wzwyż. Że M1 powstać nie może ze względu na to, że technologicznie zbyt będzie odstawać od reszty gamy M Ghmbh.
Ale w międzyczasie wszystkie coupe zmieniły oznakowanie o numerek w górę ( seria 1 coupe do serii 2, seria 3 do czwórki) i stworzyły swój własny segment, w którym aż się prosiło, by każdy model tego typu był dostępny w najbardziej radykalnej wersji. Dzięki temu, zamiast i tak bardzo fajnej serii 235i, mamy teraz po prostu BMW M2. Które wygląda na naprawdę świetne auto.
Z 235i był ten problem, że była za ciężka i niewspółmiernie droga. Co prawda waga spadła tylko o 35kg, ale dorzucono aktywny dyferencjał oraz lepiej pracujące zawieszenie, co zawsze pomaga urwać dodatkowe części sekundy na zakrętach. Do tego jeszcze dorzucono 45 dodatkowych koni, co zebrane do kupy zdecydowanie musi robić różnicę.
A poza tym M2 po prostu zabójczo wygląda i jest jednym z niewielu BMW, które bym brał bez jakiegokolwiek zastanowienia.