Mówi się niekiedy, że miłośnicy motoryzacji dzielą się na trzy obozy – wielbicieli Porsche, wielbicieli Lamborghini oraz wielbicieli Ferrari. Ci pierwsi mają taką przewagę nad pozostałymi, że na realizację ich marzeń wystarczyć może już nawet 30 tysięcy złotych. Za tyle nie kupi się nawet połowy używanego “Włocha”. “Niemca” – można.
Dla wielu internetowych napinaczy, którym mama w dalszym ciągu wypłaca 20 złotych tygodniówki (jakich zapewne i tu nie brakuje), Porsche Boxster to nie Porsche. Wszak to “tylko” najtańsze Porsche, a to się nie godzi! Już jednak osoby używające głowy nie tylko do ochrony szyi przed deszczem widzą w Boxsterze spory potencjał, zwłaszcza że ceny pierwszej generacji produkowanej w latach 1996-2004 są nadzwyczaj zachęcające i wahają się w przedziale 30-50 tysięcy złotych. Może to i sporo, biorąc pod uwagę niepraktyczność 2-miejscowego roadstera, ale w gruncie rzeczy większość osób i tak jeździ w pojedynkę. Dlaczego więc mają wozić powietrze w gigantycznym kombi czy SUV-ie, skoro mogą jeździć Porsche? |
Nabywszy Boxstera, nie powinny być niezadowolone. To najbardziej racjonalne Porsche (nie wliczając Cayenne, które nie ma ani charakteru Porsche, ani nie jest racjonalne). Mierzy 431,5 centymetra długości i pomieści 260 litrów bagażu. Występuje w wersjach ze składanym miękkim oraz twardym dachem, a dzięki sporej popularności, nie brakuje doń części. Dużo jest też ofert sprzedaży i przy mniejszym czy większym wysiłku z pewnością uda się kupić egzemplarz, który – zamiast rozczarować – udowodni, że “posiadanie Porsche” znaczy coś więcej.
Porsche w wariancie ekonomicznym
Porsche Boxster S – wnętrze
Patrząc z punktu kryteriów ekonomicznych, bardzo rozsądny wydaje się najstarszy silnik montowany w 986 – 2,5-litrowy bokser o mocy 204 koni mechanicznych. Średnie spalanie oscylujące wokół 12, 13 litrów na 100 kilometrów to sporo jak na normalny samochód, ale ideał oszczędności jak na Porsche. Osiągi gwarantowane przez jednostkę są przy tym w 100% wystarczające – 6,9 sekundy do 100 km/h i prędkość maksymalna rzędu 240 km/h to w sam raz tyle, by nie musieć wstydliwie zeskrobywać z maski emblematu fabryki ze Stuttgartu.
Fakt – większe silniki, na przykład 3,2 l o mocy 266 KM, oferują proporcjonalnie więcej. 5,7 sekundy do “setki” i maksymalnie 264 km/h. Czy warto dopłacać? Niekoniecznie, bo choć osiągi rosną proporcjonalnie, to już zapotrzebowanie na paliwo wymyka się spod kontroli jakimkolwiek proporcjom. 17-18 litrów na 100 km/h to wówczas powód do świętowania raczej niż do płaczu.
Bezproblemowy jak… Porsche
Porsche Boxster S (1996-2004)
Nie bez powodu samochody Porsche regularnie zajmują czołowe miejsca w rankingach najbardziej bezawaryjnych modeli. Tak jest i w tym wypadku, choć wydawać by się mogło, że niższa cena powinna wymusić szukanie oszczędności już na etapie konstrukcyjnym. Na szczęście Porsche Boxstera ten problem nie dotyczy. Jeśli chodzi natomiast o zakup na rynku wtórnym, wypada – choć głównie z poczucia obywatelskiego obowiązku – zwrócić uwagę na stan dachu. Wymiana mechanizmów czy poszycia pochłonie z pewnością kilka tysięcy złotych. Kolejna rzecz – paliwo. Montowane w Porsche silniki wrażliwe są na jakość podawanej mieszanki, lepiej nawet nie patrzeć tęsknie w kierunku dystrybutora Pb95. I dobrze by było, aby poprzedni właściciel także nie traktował Boxstera gorszym paliwem. Jakkolwiek różnice pomiędzy Pb95 i Pb98 w “normalnych” samochodach nie są wyczuwalne, tak w Porsche gra warta jest świeczki.
Niemcy to państwo ludzi uporządkowanych, do bólu wręcz systematycznych i odpowiedzialnych – być może właśnie dlatego nie sposób tu uświadczyć włoskich kaprysów przy naprawach czy dostępności części. Tych ostatnich absolutnie nie brakuje, aczkolwiek ceny pozostawiają sporo do życzenia. Cóż – nie mogło chyba być inaczej. Boxster psuje się jednak na tyle rzadko, że ceny zamienników naprawdę nie powinny stanowić przeważającego argumentu, wszak za niewielkie w zasadzie pieniądze można mieć współczesny samochód-legendę, niekoniecznie nawet sprowadzony z Ameryki (skąd pochodzi sporo poruszających się po polskich drogach Boxsterów).
I jeśli tylko kogoś stać na pokrycie kosztów ubezpieczeń, może po najmniejsze Porsche śmiało sięgać. Paliwem niech się nie przejmuje, to przecież sprawa najprostsza – “jak się ma, to się jeździ, a jak nie, to samochód czeka na lepsze czasy”. A w jakiś sposób marzenia trzeba przecież spełniać.