Legenda narodziła się w 1963 roku w Niemczech. Do chwili wprowadzenia opisywanej generacji, do roku 1997, zdobyła popularność większą niż jakikolwiek inny model w historii. To o Porsche 911 marzyli mali chłopcy, to o Porsche 911 śniły trochę większe dziewczynki. Jak silne były to marzenia najlepiej świadczy fakt, że legenda “nine one one” trwa nadal!
Rok 1997 był dla marki przełomowy. Koniec produkcji serii 993 oznaczał rezygnację z silników chłodzonych powietrzem, po raz pierwszy umieszczone z tyłu boksery posługiwały się cieczą. I choć zmieniły się rozwiązania, to nie zmienił się charakter Porsche. |
Wygląd, choć unowocześniony, wierny jest tradycyjnej linii 911 – długiemu, niskiemu przodowi oraz opadającej krzywiźnie tyłu. Przednie reflektory, o których tak wiele się mówiło? Rzecz gustu. Dość powiedzieć, że w kolejnej generacji – 997 – były z powrotem takie, jakich oczekiwali miłośnicy marki: okrągłe.
Tylko czy wypada roztkliwiać się nad lampami?
“Nine one one” robi wrażenie wszędzie tam, gdzie się pojawi. Najpierw je słychać, po sekundzie widać, a po kolejnej – nie widać już i nie słychać, bo klasyczna linia znika już za horyzontem. Pomaga w tym sześciocylindrowy bokser, który – w “najsłabszej” wersji – miał 300 koni mechanicznych uzyskiwanych z 3,4 litra pojemności. W samochodzie prezentowanym na fotografiach przeszczepiono “dół” silnika z nowszej wersji (3,6 l), a dzięki dalszym modyfikacjom oprogramowania udało się podnieść moc do około 350 KM, co uzupełniło wizualny pakiet GT3.
Wyjściowe osiągi – 280 km/h prędkości maksymalnej i 5,2 sekundy potrzebne do rozpędzenia się do 100 km/h – również uległy poprawie. Średnie spalanie na poziomie 14-15 litrów benzyny jest do zaakceptowania, a o dostępność części nie trzeba się martwić. Szukając oszczędności, Porsche omija się szerokim łukiem. Kiedy zaś szuka się samochodu sportowego, niewiele jest modeli lepiej spełniających wymagania niż 911 Carrera.
3,4 litra, 6 cylindrów w układzie bokser, wyjściowo 300 KM mocy
Ale czy Porsche można jeździć na co dzień?
Kiedy za plecami “gra” sześciocylindrowy bokser, żadne radio nie jest potrzebne.
Że się da, udowadniają spowszedniałe Cayenne i coraz popularniejsze Panamery, jednak nikomu jak dotąd nie przyszło do głowy nazywać tych dwóch kwintesencją Porsche. Bo Porsche to marka wszech sportowa. O 911 można rozmawiać godzinami, w przypadku powyżej dwójki dialog sprowadza się raczej do:
– Hej, kupiłem Porsche!
– WOW! Jakie, dasz się przejechać?!
– Cayenne!
– Eee, aha, to ja jednak nie chcę… – ziewając.
Chcąc jeździć Porsche 911 Carrera na co dzień, trzeba przyzwyczaić się do pewnych niedogodności. W “drugim rzędzie” dobrze poczują się tylko niewielkie zakupy, ludzi tamże wozić nie wypada. Wypada z kolei przyzwyczaić się do hałasu… nie hałasu, istnego huku umieszczonego z tyłu silnika. Fakt, huk ten 99 procentom kierowców jest w stanie poprawić humor na cały tydzień z góry, ale “trapiona migreną małżonka skłonna byłaby polemizować z zachwytami”.
Tylko… co z tego?
Wbrew powszechnym wyobrażeniom znajdujący się z przodu bagażnik to nie szuflada na trzy koperty (byle położone obok siebie, bo jedna na drugiej już mogłyby się nie zmieścić), ale miejsce na kilka siatek, ewentualnie walizkę. Spalanie? Ma swoje wady, ale auta innych marek, pod warunkiem, że nie w najmniejszych, zubożonych i odchudzonych wersjach, nierzadko do podobnych wyników dobijają. Tyle tylko, że nie mają znaczka Porsche na masce, a to już na starcie odbiera im połowę uroku.
Koszty zakupu?
Za cenę używanego Porsche można kupić nowy samochód innej marki, a wybór zależy od wizji i indywidualnego postrzegania motoryzacji. Ktoś, kto chce się przemieszczać, sięgnie po Skodę czy Nissana. Ktoś, kto kocha samochody i chce, by każda przejażdżka była niezapomnianym przeżyciem, wybierze Porsche i nie będzie żałował tych 75-100 tysięcy złotych, jakie przeznaczyć trzeba na 911 z lat 1997-2004.
I nie ma mocnych… (Porsche 911 Carrera 996)
A za co właściwie się płaci?
Porsche 911 Carrera 996
Za niesamowitą przyjemność z jazdy – sztywne zawieszenie, pewne prowadzenie i wbijające w kubełkowy fotel (dość ciasny, swoją drogą…) przyspieszenie, które być może byłoby jeszcze lepsze (a spalanie minimalnie niższe), gdyby nie automatyczna skrzynia biegów Tiptronic. Twór starego typu odstaje nieco od współczesnych konstrukcji, a opcja sekwencyjnej zmiany biegów – przyciskami na kierownicy, zamiast manetkami za nią – wymaga przyzwyczajenia. Z drugiej strony “automat” pozwala cieszyć się samą jazdą – bo w Porsche 911 Carrera wcale nie trzeba się ścigać, nie trzeba udowadniać drzemiącego w aucie potencjału. O jego istnieniu wiedzą wszyscy i nikt nawet nie próbuje zadzierać. Dlatego można jechać wolno i – zgodnie z amerykańską filozofią – cieszyć się życiem. Bo w tym celu Porsche 911 zostało stworzone.