Pobudka o 5:30 rano. Człowiek zaspany. Długi, ciepły prysznic z 15 minutami kontemplacji nad sensem życia i czy w ogóle warto tak wcześnie wstać, żeby jechać, przecież nic się nie uda zyskać, to niemożliwe i bez sensu. Szybkie ogarnięcie myśli, podwójna motywacja, wyjazd spod prysznica, bo wcale nie działa tak dobrze  na samopoczucie jakbym chciał. Kawa natomiast trochę stawia na nogi, a przynajmniej tak sobie wmawiam. Znowu szukam skarpetek do garnituru. Jasne, nie może być tak, że wyjadę o 6:30. Przecież muszę skoczyć w jedną i drugą stronę kilkukrotnie, bo zawsze czegoś zapomnę wziąć – tym razem kubek termiczny stał się ofiarą mojego porannego nieogarnięcia. 6:50, lecimy na Lublin (pozdrawiam Pana Spalacza! ).

Cóż, uroki wyjazdu na targi, pracować przecież trzeba. Ale wsiadam do Octavii (służbówka), włączam radio i już jest ok. Przede mną niemal 4 godziny jazdy, droga nienajlepsza – głównie dwukierunkowa jednopasmówka, ale od czego jest dobra muzyka?

Niestety, S(z)kodzina nie jest wyposażona w USB, a mój Mały Jacek się zawieruszył, więc plan był prosty: do Lublina jadę korzystając z radia, na głośnikach fajna poranna audycja muzyczna, a za powrotem wbijam się do Empiku po nową płytę Arctic Monkeys, co by ją młucić do granic możliwości w drodze powrotnej.

Nawet sobie nie wyobrażacie jak się myliłem.

Cały misterny plan legł w gruzach tuż za Pabianicami, gdzie Eska Rock niestety traci zasięg i nie jest go w stanie złapać przez długi czas – jak się okazało, aż do Lublina. Tak więc zostałem zmuszony do znalezienia radia zastępczego na następne 3 godziny jazdy. Co początkowo w sumie nie było takim złym pomysłem (w teorii oczywiście), czasem można znaleźć coś ciekawego przeskakując między stacjami. Można, ale z pewnością nie w godzinach porannych.

Była godzina 7:20 kiedy Eska Rock już zupełnie zamilkła, a ja zacząłem szukać czegoś, co trafi w moje wybredne muzyczne gusta. Przycisk ‘seek’ poszedł w ruch i wraz z biegiem czasu zaczęła rosnąć we mnie coraz większa frustracja. W porannych audycjach zwyczajnie nie ma czego słuchać, gdyż muzyka w nich nie istnieje.

– Trójka – poranna audycja to ciągłe wywiady i wiadomości co pół godziny, w przerwach między nimi TYLKO JEDNA piosenka.
– Jedynka – dokładnie to samo.
– Czwórka – jeśli w ogóle łapie, to fajnie, ale tutaj też same programy autorskie. Niby ciekawie mówią, ale to wciąż tylko i wyłącznie rozmowy, aż do godziny 11.
– Eska – łapie lepiej niż wersja Rock, ale umówmy się – na dłuższą metę tej sieczki nie da się słuchać. Wyłączam po 2 piosenkach, gdzie ta pierwsza to zazwyczaj coś co nawet wpadnie w ucho. Raz na 3 dni. Maxymalnie.
– Plus – to takie Radio Maryja w wersji soft, więc tym państwu podziękujemy z pomachaniem ręki.
– RMF & ZET – w tych radiach zakres piosenek zmienia się tak często jak oferta samochodów Alfy Romeo. Szkoda tylko, że muzyka strasznie słaba.
– RMF Maxxx – wrzucam to do jednego worka z Eską. Nie da się. A jak posłuchasz konkursów, to się włos na głowie jeży, że da się coś tak głupiego wymyślić. Poranna audycja dla debili – tak powinno to się nazywać.
-radia regionalne – cóż, wybaczcie, mimo wszystko niezbyt mnie interesuje, że w szpitalu, dajmy na to, w mieśjscowości Końskie, zwolniono 20% kadry. Cóż, przykro mi.

Tak to wygląda. Dojechałem mniej więcej koło godziny 10:40 na miejsce. Przez bite 3 godziny słuchałem tylko i wyłącznie gadania. Wiadomości leciały chyba 5 razy, znałem już każdy szczegół. Była rozmowa z panem psychologiem, który zacinał się niemiłosiernie mówiąc o prawdopodobnej wojnie w Syrii i w sumie po 15 minutach rozmowy morał był taki, że Obama nie chce wojny ale nie jest w stanie wytłumaczyć do końca czemu. I że wojna do nie interwencja zbrojna, ale dla zwykłego zjadacza chleba to dokładnie to samo.

Nie dziwcie się mojej frustracji. Jestem tego typu człowiekiem, który rano lubi pobudzić się do działania dobrą muzyką, również za kierownicą. Gadanie mnie nuży, szczególnie takie, które mało mnie interesuje. Gdybym chciał posłuchać ciekawych rozmów,  to włączyłbym TOK FM. Po to jest takie właśnie radio. Dla mnie poranna audycja powinna pobudzać, sprawiać, że masz banana na ustach i zaczynasz bębnić palcami o kierownicę w rytm piosenki. Ale najwyraźniej jestem w tej zatrważającej mniejszości, która nie ma prawa słuchać z rana dobrej muzyki. Nie wiem kto wymyśla ramówki, ale niech lepiej się ci ludzie zastanowią: może warto pójść pod prąd i zaproponować coś dobrego we wczesnych godzinach porannych?

———————————

Targi jakoś minęły, godzina 14ta, wracam do domu. Pojechałem do Empiku. Oczywiście płyty nie było. Co więcej, po powrocie podjechałem jeszcze w 2 miejsca, odzienie było jej również. Cóż, może uda się dzisiaj. W każdym razie, znowu byłem zdany na radio. I znowu dostawałem szewskiej pasji. Uratowała mnie popołudniowa audycja Czwórki i częściowo Trójki, dzięki którym jako tako, na spokojnie, dotarłem do domu.

Jaki z tego morał? Zawsze przygotujcie sobie muzykę do samochodu, jeśli macie tak jak ja, że musicie jej słuchać. Inaczej zaleje was frustracja i znużenie, największy wróg kierowcy, zmuszający do jak najszybszej jazdy, byle by dotrzeć do celu.

Chyba, że ktoś mnie oświeci i da przykład radia/audycji, która warta jest słuchania, albo pod względem muzyki, albo pod względem oferowanej treści. Wtedy będę bardzo wdzięczny