Firmy nawiązują współprace po to, by stać się silniejsze. Nissan z Renault robią od paru lat świetną robotę wspierając siebie nawzajem na froncie technologii, Mitsubishi z PSA tworzą coraz lepsze SUVy, podobnie się dzieje przy współpracy rzeczonego PSA z BMW, których silniki, mimo początkowych problemów, teraz są bardzo dobrymi konstrukcjami. Można tak wymieniać w kółko.
Tak samo, jak można w kółko wymieniać te współprace, które skończyły się spektakularnym fiaskiem. W tej kwestii jak bryluje FIAT, który wykupując jakąś firmę lub wchodząc z nią w spółkę, zazwyczaj albo szybką ją rozwiązywał, albo… kończył na skraju bankructwa. Kilkukrotnie.
Istnieje jednak spółka, która dla mnie niepodzielnie wiedzie prym w kategorii ‘nigdy nie powinna powstać’. Już sam pomysł, by producent zegarków produkował samochody wraz z wiodącym producentem samochodów wydaje się dziwny. Co miałby niby ten zegarmistrz dać, panel wskaźników i znaczek? Jak jeszcze dodamy do tego konstrukcję, która miała być mała, dwuosobowa, maksymalnie miejska, a jednocześnie komfortowa i bezpieczna jak samochód o 2 numery większy, to powstał mariaż totalnie trudny do osiągnięcia. Mariaż brzydki jak noc, pokraczny i…
Niesamowicie popularny a świecie. Smart ForTwo, bo oczywiście o nim tutaj mowa, zyskał początkowo na świecie ogromną popularność. Pokazywały się w nim gwiazdy tak, jak teraz pokazują się w Priusach. To było modne, niecodzienne, fajne. Auto idealne na zakup torebki, bo nic innego się w bagażniku nie mieściło. Jak to jednak z modą bywa – auto szybko się znudziło i to z tego samego powodu, z którego zyskało popularność. To, że można nim było stanąć dosłownie w każdym zakamarku miasta okazało się za mało przy mankamentach, które małe rozmiary prokurowały, czyli w zasadzie zerowe możliwości użytkowe oprócz podróży od punktu ‘A’ do punktu ‘B’. W mieście oczywiście, bo na trasie mały silniczek był tak głośny, a auto na tyle podatne na podmuchy wiatru, że podróż okazywała się katorgą. Bez bagażu, oczywiście.
Trudno więc się dziwić, że po pierwszych sukcesach przyszedł okres posuchy i auto sprzedawało się tragicznie. Cena była wysoka, oferta uboga, zainteresowanie musiało spadać. Edycje specjalne (które specjalne zazwyczaj były z nazwy, a co to powoduje już kiedyś pisałem) nie poprawiały sytuacji. Modele ForFour i Roadster się nie przyjęły, bo były i drogie, i nieciekawe (szczególnie ForFour). W ten sposób po kilku latach świat obiegła informacja – Smart jest na skraju bankructwa i prawdopodobnie upadnie. Nie ukrywam, cieszyłem się. Nie potrafiłem znieść widoku faceta w samochodzie tego typu, a tacy się zdarzali. Tak samo jak wkurzało mnie (wiem, to trochę słabe, ale jednak), jak ja szukałem miejsca parkingowego, a ten skubaniec wpychał się z łatwością między dwa samochody, gdzie było nie więcej niż 2m na długość. Cholera.
Ale Smart nie upadł. Mercedes rozwiązał współprace ze Swatchem, sam zabrał się do roboty i niestety stworzył Smarta ForTwo drugiej generacji. Trochę większego, cichszego, nowocześniejszego, taki tradycyjny następca. Zrezygnowano z innych modeli, została tylko wersja cabrio i od czasu do czasu jakiś, tym razem fajny, model z edycji specjalnej, taki jak np. ten który zaprojektował Jeremy Scott. Nie kupiłbym, ale jest ciekawy.
Smart ForTwo III
Który ma być z pewnością nie dłuższy, ale tylko trochę szerszy od poprzednika. I co ciekawe, mimo poprzedniego, spektakularnego fiaska, znowu powstanie model ForFour, który ma być o metr dłuższy, ale generalnie ma wyglądać bardzo podobnie do modelu ForTwo. Zajeżdża mi to mocno rozwiązaniem z nowym pięciodrzwiowym Mini, które chyba już zdążyło zadebiutować. Czy się przyjmie? Wątpię, ale nie wyrokuję, zbyt dużo mnie ostatnio w motoryzacji zadziwia.
Fajne jest jednak to, że zdecydowano się na zmianę wyglądu. Mimo, że premiera będzie 16.07, to z powyższego filmiku ewidentnie widać, że auto nabierze bardziej kwadratowych kształtów w pewnymi zaokrągleniami. Trochę jak w Toyocie IQ, która, o ironio, także zupełnie się nie przyjęła. Ale może w końcu to auto będzie mniej szkaradne, bo poprzedni wygląd nie tylko już zdążył się opatrzeć, ale po prostu był mocno nieciekawy. Trochę jestem tego nawet ciekaw mimo całej niechęci.
Obawiam się jednak, że już sami producenci, pomimo tego, że wprowadzają do obiegu już trzecią generację, sami nie są przekonani co do słuszności tego typu samochodu. IQ odpadła, poprzednie generacje mimo, że istniały, to raczej przynosiły Mercedesowi straty, o czym co jakiś czas jest głośno. A to nie jest w stylu Niemców, by utrzymywać przy życiu coś, co jest nierentowne. Pewnie dlatego powstała kampania, która po raz ostatni ma sprawić, by konsumenci przekonali się, że tak małe auto ma jakikolwiek sens:
Innego wytłumaczenia nie znajduję. Istnieje mnóstwo samochodów miejskich, które lepiej się sprzedają od Smarta – trojaczki z Kalina przykładowo. Albo 500ka, która wygrywa w przedbiegach dzięki stylowi. Dla klientów, którzy mają wydać na autko miejskie ponad 50 tys. zł. nie ma znaczenia, czy auto ma 2,5 czy 3m długości. I tak zaparkują auto na podziemnym płatnym parkingu. Tutaj liczy się styl, a tak długo, jak Smart go nie będzie miał, tak długo rynku nie zawojuje.
Teraz ma na to ostatnią szansę. Za 2 dni się okaże, czy spróbuje ją wykorzystać.