Jeśli chodzi o bagaż oferowanych emocji, Opel Astra plasuje się w tej samej lidze co grzybobranie. I nie zmienią tego choćby najbardziej wymyślne wersje GTC i OPC, próbujące tchnąć ducha młodości w wizerunek stetryczałego starca. Czy jest tak źle? Nie, nie tak. Trochę inaczej. Przejdźmy do rzeczy.
Wcześniejsza generacja Opla Astry była do bólu nudna – jednak rezygnacja z niepotrzebnych dodatków odwdzięczała się wyjątkowo niskimi kosztami eksploatacji. Nie aż tak niskimi jak miało to miejsce w przypadku pierwszej Astry, ale w dalszym ciągu wzorowej na tle konkurentów. Niestety u producentów Opla odezwał się trudny do wytłumaczenia kompleks.
Wymyślono, że nowa Astra, Astra H, ma być lepsza, ładniejsza, lepiej wyposażona i mocniejsza, dzięki czemu mogłaby stanowić równoprawnego konkurenta między innymi dla Volkswagena Golfa czy Toyoty Corolli. I może nawet udałoby się to osiągnąć gdyby nie jeden szkopuł – zarówno klienci Volkswagena jak i Toyoty są tak święcie przekonani o „najwyższości” swojej marki, że nie zamieniliby jej na żadną inną. Chyba żeby owa inna zaoferowała coś szczególnie atrakcyjnego. Ale czymś szczególnie atrakcyjnym Astra H, mimo wysiłków konstruktorów, niestety nie została.
Do wyboru, do koloru
Samochód w dowolnym kolorze pod warunkiem że będzie to kolor czarny – to niegdysiejsza domena Forda, której Opel stał się istnym przeciwieństwem. Astra H oferowana była w każdej możliwej wersji – 3- i 5-drzwiowy hatchback, sedan, kombi, a nawet coupe-cabrio określane mianem Twin Top.
Pod maską nie zabrakło wariantów silnikowych – zarówno benzynowych, jak i wysokoprężnych. Wolnossących i turbodoładowanych. Statecznych, emeryckich, a nawet… całkiem mocnych. Na co się zdecydować?
Opel Astra H – silniki
W przypadku Opla Astry H najbezpieczniejszym wariantem są silniki benzynowe o pojemności 1,4-1,6 litra. Dobrze spisuje się też 125-konne 1,8. Wersje z turbodoładowaniem rozwijają od 170 do 240 koni mechanicznych, ale właśnie turbosprężarki są ich dość wrażliwym elementem – i to bardziej doskwierającym niż choćby nieco wyższe zużycie oleju.
Silniki diesla w Astrze H są albo apatyczne, albo dość skomplikowane. Niestety nowoczesność odcisnęła na nich swoje piętno – zawór EGR, dwumasowe koło zamachowe w mocniejszych wariantach, filtr cząsteczek stałych… Ot, zło konieczne. Rozważając wszystkie „za i przeciw”, wychodzi na to, że po latach do diesli z Astry H lepiej podchodzić z bardzo dużą dozą ostrożności. Mogą dotkliwie uszczuplić portfel.
Używany Opel Astra H
Tym bardziej, że sam zakup używanego samochodu nie uderzy zbyt mocno po kieszeni. W zależności od roku produkcji Opel Astra H kosztuje dzisiaj w przedziale 15-25 tysięcy złotych. Na więcej wyceniane są wydumane wersje OPC i Twin Top.
Po latach eksploatacji Opel Astra H spisuje się całkiem przyzwoicie, natomiast niebezpieczeństwo stwarza szwankująca elektronika silnika. Specjalnej troski wymaga też układ klimatyzacji – zaniedbanie w tym względzie prowadzić może do kosztownych w skutkach uszkodzeń kompresora i chłodnicy.
Za Astrą H korozja nie przepada, aczkolwiek jest jeden wyjątek – badziewna chromowana listewka na klapie bagażnika. To pod nią i w jej sąsiedztwie należy rozpocząć poszukiwania rdzy. Zawieszenie – kolumny resorujące z przodu, belka skrętna z tyłu – spisuje się bardzo przyzwoicie. Jest proste i… wystarczające.
Wnętrze nie zachwyca estetyką. Dla niektórych jest po prostu brzydkie, ale wykonano je całkiem solidnie. Uroda jest rzeczą gustu, solidność już nie. Maestrii więc nie ma, ale solidne rzemiosło – jak najbardziej.
Czy warto kupić używanego Opla Astra H?
Astra III generacji nie zachwyciła rynku – nie miała żadnego argumentu, który by ją wyróżniał na tle wymagającej konkurencji. Okazała się też droższa od poprzednika, co podważyło jej sztandarowy atut. Mimo to jednak Astra H to dobry wybór dla osób, które nie chcą przysparzać sobie niepotrzebnych zmartwień. To samochód zaprojektowany od początku do końca na europejskie warunki i na polskich drogach można mu zaufać. Nie jest to z pewnością samochód, o którym można by marzyć, ale także nie auto, którego zakupu trzeba by później dzień w dzień żałować. To dobry początek.