Wymuszanie pierwszeństwa, kretyńskie wyprzedzanie, zajeżdżanie drogi – to wszystko drogowa codzienność. Nie tylko w Polsce – na całym świecie. Zawsze znajdzie się ktoś, kto się zamyśli, kto popełni błąd z niewiedzy albo z innego powodu. Ktoś, kto złamie przepisy, bo myśli o zupełnie czym innym. Takie jest życie. Ale zemsta chyba nigdzie indziej na świecie nie jest tak powszechna jak na drogach Polski.
Mam porywczy charakter i cięty język – ale walczę ze sobą. Zwłaszcza za kierownicą. Zdarzały mi się różne „akcje”, włącznie z wyprzedzaniem po lewej stronie wysepki palanta, który zajechał mi drogę. Ale zachowując się tak, jak się zachowałem, sam wychodziłem na palanta jeszcze większego. Teraz staram się jeździć inaczej – mądrzej.
Nie dalej jak kilka tygodni temu drogę zajechał mi stary Ford Escort. Nie włączyłem długich świateł, nie strąbiłem kierowcy, nie wyprzedziłem go, by udowodnić mu swoją wyższość, mimo że jechałem 5x mocniejszym autem. Zrobiłem kilka głębokich wdechów i zapomniałem o sytuacji. To było najbardziej odpowiedzialne, co mogłem wtedy zrobić. Jestem z siebie dumny, że tak się zachowałem. I jednocześnie mam sobie wiele do zarzucenia za to, że to dla mnie… nowość.
Na Escorcie zemściło się życie – dosłownie 500 metrów dalej prosto pod niego wyjechał autobus. Do kolizji nie doszło, ale jeśli to wydarzenie nic kierowcy nie nauczyło, to nie ma dla niego ratunku.
Do czego zmierzam?
Do tego, że sprawiedliwość i tak będzie górą – prędzej czy później. A nasz w tym udział jest niepotrzebny. Bardzo często – niebezpieczny.
Darujmy sobie trąbienie, darujmy sobie wyprzedzanie „z zemsty”, darujmy sobie okrzyki złości i inne rodzaje zemsty. Naprawdę nie warto! Pomyślmy o własnych rodzinach – i o tym, co byśmy czuli musząc powiedzieć im, że się z nimi nie zobaczymy. Bo leżymy w szpitalu po wypadku spowodowanym w czasie „udowadniania własnej racji”. To naprawdę nie jest warte ryzyka!
Postawmy się też z drugiej strony – ze strony winowajcy. Większość tak naprawdę nie jest złośliwa. Popełnia błąd z innych powodów. Może kierowca Passata ma dziecko w szpitalu i nie może myśleć o niczym innym? Może właściciel Alfy właśnie rozwodzi się z żoną i tylko to zajmuje jego umysł? Może ktoś zwyczajnie się zagapił albo pomylił? Jesteśmy ludźmi – wszyscy błądzimy.
Nie pogarszajmy sytuacji, nie szukajmy zemsty, bo skutki mogą być opłakane. Daleko gorsze od „zniewagi”, którą jest pomęczenie się pół minuty za wolniejszym kierowcą. Choć w tej jednej kwestii nie bądźmy „europejscy”. Bądźmy Polakami i pamiętajmy, że w naszym narodzie największa siła. Stoimy ramię w ramię w obliczu największych kataklizmów. Debilizmem byłoby zaprzepaszczenie tego ze względu na jakieś bzdurne spięcie w ruchu drogowym.