Są marki, na których stratę świat motoryzacji nie mógłby sobie pozwolić. I nawet nie chodzi tutaj o słynne określenie ‘too big to fall’, które odnosiło się do banków odpowiedzialnych w dużej mierze za kryzys z 2007r. One bowiem faktycznie były tak dużymi instytucjami, że ich upadek zachwiałby rynkiem finansowym w sposób zupełnie niekontrolowany. Wątpię jednak, wracając już do motoryzacji, że taki VAG ma szansę upaść kiedykolwiek, a GM’owi przecież już na to właściwie nie pozwolono. O Toyotę, a nawet słabo dające sobie aktualnie radę PSA raczej bym się nie martwił. One faktycznie są zbyt wielkie by upaść.
To są jednak koncerny, tutaj sprawa jest trochę inna. Marki natomiast znikają, pojawiają się z powrotem, tworzone są nowe, inne są wykupywane, sprzedawane, ostatnimi czasy wiele z nich bezpowrotnie znika z motoryzacyjnej mapy świata. Są jednak takie, które choćby były nierentowne, to istnieć muszą. Są marketingowo i historycznie zbyt ważne, by dać im umrzeć. Taki jest właśnie Jeep.
Nowe propozycje Jeepa
Z pewnością nie jest to marka, na której FIAT zbijałby nie wiadomo jakie kokosy. Mają raptem 5 (w sumie 6, bo dwa rodzaje Wranglera) modeli w stałej ofercie, choć wszystkie oprócz rzeczonego Wranglera są stosunkowo nowymi i faktycznie bardzo dobrymi konstrukcjami. Jednak nie o to chodzi – Jeep nie jest ani marką pierwszego wyboru jakiegokolwiek konsumenta, nie jest też na tyle przystępna cenowo, by z łatwością konkurować w jakiejkolwiek klasie. Ma w sobie jednak coś znacznie cenniejszego – historię. Właśnie przez tą historię Jeep, choćby miał sprzedawać po kilka tysięcy sztuk samochodów rocznie, raczej nie ma szansy na dobre zniknąć z rynku. Chociaż z drugiej strony w naszych czasach nie ma już podobno żadnych świętości.
Ale Jeep jakoś sobie działa i serio – każdy model, który teraz mają w ofercie jest bardzo fajny. Renegade i Cherokee (choć wielu się nie podoba) w moim odczuciu są wręcz świetne. I patrząc na zaprezentowane dopiero co koncepty kolejnych modeli wygląda na to, że ten trend zostanie podtrzymany.
Jeep Chief. No patrzcie na to. Idealne połączenie retro designu z nowoczesną techniką. Na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że patrzę na auto z lat 80’, a tutaj proszę – duże auto terenowe z pełnymi możliwościami offroadowymi.
Ogromny prześwit, typowo offroadowe opony i budowa oparta na Wranglerze – to musi się udać i bardzo, ale bardzo bym chciał, by w tej formie Jeep Chief pojawił się na drogach. I choć jest trochę absurdalny z tą kładzioną tylną klapą na wysokości klatki piersiowej, to jednak… jest zwyczajnie cool. Nie potrafię znaleźć lepszego odpowiednika tego słowa w języku polskim, które nie brzmiałoby tak tandetnie jak ‘spoko’, ale ma w sobie ten koncept coś takiego chwytliwego, zwyczajnie fajnego, amerykańskiego.
Zresztą nie tylko on. Ta wersja Wranglera o nazwie Red Rock Responder też jest niczego sobie. Jest to chyba najbardziej kozacki samochód ratunkowy jaki widziałem. Ma pełne wyposażenie ratownicze, czyli: gaśnice, apteczki o poszerzonym asortymencie, oprzyrządowanie do szybkiej reakcji w przypadku zagrożenia życia. Ok, czyli jak taka sobie karetka. Tylko ten akurat może wjechać wszędzie, bo ma pompowane kompresorem zawieszenie. No kurde, w Bieszczady jak znalazł, przecież tam do najbliższego punktu ratownictwa się godzinami jeździ.
Tego poniżej też bym zresztą w Bieszczady zabrał. Bo wiecie, zawsze marzyło mi się auto seryjne rozbudowane o możliwości campera. Nie taki standardowy camper na bazie np. Ducato – one są zbyt duże, nieporęczne, niewygodne do jazdy. Ale taki VW Transporter, Mercedes w wersji Marco Polo, albo właśnie taki Grand Cherokee Overlander.
Jejku, ale bym jeździł na wyprawy w dzicz, ognisko krzemieniem rozpalał, wodę z lodu z lodowca rozpuszczał! Paprykarz Szczeciński, pasztet, konserwa turystyczna, butla z gazem i można miesiąc przeżyć w dzikich odstępach rosyjskiej tundry.
Widzicie, właśnie taki powinien być Jeep – powinien robić samochody, których nikt inny nie tyka. Do zadań specjalnych, na wyprawy, o możliwościach terenowych, które inne samochody osiągają dopiero po kompleksowych, drogich modyfikacjach. I mogą być nawet spartańskie, słabo wyposażone, paliwożerne i głośne, tylko będą miały jedną, kluczową przewagę – wjadą tam, gdzie nikt inny nie da rady.