Zanim przejdziemy dzisiaj do właściwych nowości, które w zeszłym tygodniu miały swoją premierę, musimy wrócić do czegoś, o czym już szerzej wspominałem w zeszłym tygodniu, bo jest to z pewnością jedna z najważniejszych premier tego roku. A z pewnością, i tutaj jestem tego pewien w niemal 100%, jest to największa zapowiedź zmiany generacyjnej w motoryzacji z tej manualnej (czyli opartej jednak na możliwościach człowieka) do, nazwijmy to, cyfrowej (opartej na komputeryzacji). Tak, jestem tego pewien.
Mercedes F015 – tak zaawansowanego modelu autonomicznego nie stworzył jeszcze nikt. Jeżdżącego, opartego na technologii ogniw wodorowych i zupełnie nie potrzebującego kierowcy do poruszania się w jakichkolwiek warunkach. Co zresztą widać na powyższym filmiku, który mimo tego, że w dużej mierze jest wizualizacją, to jednak pokazuje faktyczne możliwości F015-ki. I tutaj już trochę zbieram szczękę z podłogi, muszę przyznać. Aczkolwiek tylko w tym wypadku, bo pokazane przez Audi autonomiczne A7 jest po prostu bardziej przyziemną, choć i bardziej możliwą realizacyjnie, wersją autonomicznego samochodu.
Kiedy to wszystko będzie rzeczywistością? Trudno powiedzieć, najczęstszą podawaną datą przez różnych producentów jest rok 2020, choć słyszałem że i w 2015r mają pojawić się pierwsze seryjne modele. Więcej na ten temat podałem jednak we wpisie Nadchodzi rok samochodów autonomicznych?, więc tam Was przekieruję, a My zajmiemy się czymś bardziej realnym.
Nowe infiniti Q60
Choć z tą przyziemnością bym jednak nie przesadzał, bo to auto nazwać przyziemnym to tak jak określić Ferrari zwykłym supercarem. Ferrari to nie są zwykłe supercary, nowe Infiniti Q60 nie jest zwykłym coupe w stylu granturismo.
To jest przepiękne coupe w stylu Granturismo. Przyznaję się bez bicia, że od czasu testu Q50-ki (klik), która i tak nie powaliła mnie totalnie na kolana, na Infiniti patrzę znacznie przychylniejszym okiem. Potem pojawiło się bardzo interesujące Q80 (był w jednym z PR), a teraz to… ten majstersztyk. Dawno nie widziałem modelu tak bardzo spójnego z ideałami marki – płynne linie, charakterystyczny przedni grill i bardzo interesujący słupek C w stylu półksiężyca (to akurat wyczytałem, tego półksiężyca nigdzie nie mogę się dopatrzyć). Z drugiej strony mamy jednak klasyczną linię, nie udziwnioną żadnymi zbędnymi dodatkami, garbami, spoilerami i innymi wymyślnymi trickami designerskimi. Jest za to całość, która nie może się nie podobać. Tak, zakochałem się, odkładam pieniądze.
No chyba, że okaże się, że to auto tylko wygląda, ale już nie jeździ przez zbyt duże użycie różnych skomplikowanych systemów i asystentów jazdy. Tego jednak bym się zbytnio nie obawiał – ostatnio Infiniti zmierza w bardzo dobrym kierunku. W przeciwieństwie do Lexusa, będącego ich głównym konkurentem.
Lexus GS F
No chyba, że Lexus, zamiast wprowadzać szkaradne pokraki pokroju NX-a, będzie się brał za tworzenie czegoś takiego jak właśnie GS F. Bezpośredni konkurent klasy E 63 AMG, RS6-ki i M5-ki, mogący się pochwalić 473 KM (trochę mało porównując do konkurencji, ale o czym my w ogóle mówimy…), napędem na tylne koła i 8-stopniowym, świetnym automatem, może okazać się tym, czego do tej pory Lexus nie miał, a co w Europie ma niesamowite wzięcie. Sportowa limuzyna to taka idealna zabawka dla maklerów, bankowców i innych rekinów finansjery, którzy lubią i depnąć, i się pokazać. Wygląda na to, że GS F będzie potrafił i jedno, i drugie.
No nie wiem, jakoś się cieszę, że po serio słabym NX-ie Lexus wziął się za swoje modele i pokazał właśnie rzeczonego GS F’a i bardzo fajnego RC F’a. Serio, bez cienia ironii się cieszę. A te tylny, poczwórny wydech, ułożony charakterystycznie dla Lexusa, wygląda fantastycznie.
Ah, i jeszcze jedna ważna sprawa – to nie jest hybryda. To jest nic więcej, jak porządne, 5-litrowe V8 kręcące się do 7100 obr/min. Klasyka.
Volvo S60 Cross Country
Z tego się natomiast nie cieszę zupełnie. Nie będę Wam tłumaczył od razu czemu, spójrzcie sobie najpierw na zdjęcia:
Po premierze XC90 byłem zachwycony, po pokazaniu Concept C Coupe tak samo. Zresztą generalnie miałem wrażenie, że ostatnio Volvo w końcu idzie tą odpowiednią drogą, która prowadzi ich bezpośrednio w środek klasy premium. Liczyłem na to.
A tutaj dostałem podwyższone S60, o nie wiadomo jakim przeznaczeniu. Serio, nie wiem kto by wybrał sedana cross-country zamiast kombi. Nie rozumiem, nie pojmuję. Przecież tu chodzi o możliwości przewozowe, wygodę, lifestyle i tą całą papkę marketingową, a co można uznać za plus podwyższonego sedana? Gorsze prowadzenie, wyższy środek ciężkości i progi załadunku?
Bez sensu. Totalnie, niezaprzeczalnie bez sensu.