Mało która inna marka potrafi tak nudzić jak Nissan, choć palmę pierwszeństwa w zabijaniu przyjemności z posiadania samochodu w dalszym ciągu dzierży Volkswagen. Na szczęście obu japońskim producentom zdarzało się stworzyć też samochody genialne, które po dziś dzień wspominane są z rozrzewnieniem za minionymi czasami. Nissan Primera P12 (trzeciej generacji) nie jest natomiast autem ani fenomenalnym, ani szczególnie złym.
Fakt, że trzecia generacja Primery jest pierwszym samochodem przygotowanym od początku już po nawiązaniu współpracy z Renault, przeciwnicy wykorzystują do podkreślania teorii o awaryjności Nissana. Mówią, że genialna japońska myśl techniczna |
została stłamszona typowo francuskim szukaniem oszczędności, a gwóźdź do trumny przybiła produkcja w Anglii. Jest w tym poniekąd trochę prawdy – P12 jest samochodem zdecydowanie bardziej awaryjnym od poprzednika, ale szwankują nie tylko elementy proponowane przez Francuzów. Co więcej, duża część usterek to tzw. choroby wieku dziecięcego, które po 2004 roku udało się wyeliminować. Tym samym warto zachować szczególną rozwagę zastanawiając się nad zakupem egzemplarza z początków trwającej od 2002 do 2008 roku produkcji. O tym za moment.
Stylistycznie
Na początku XXI wieku Primera mogła się rzeczywiście podobać – w odniesieniu do poprzednika wyglądała wręcz futurystycznie. Dzisiaj widok zdążył się już po prostu znudzić – P12, choć nieszczególnie popularna, raczej nie przykuwa uwagi mijanych przechodniów. Wada to czy zaleta – różnie bywa. Producent przewidział trzy wersje nadwozia – sedan, liftback i kombi. Wszystkie przestronne wewnątrz i uzupełnione pakownym bagażnikiem (450 litrów w najmniejszej opcji). Do tego nie do końca typowy środek z charakterystycznym panelem zegarów na środku i “półką” z przyciskami pod ekranem seryjnie montowanej w tym modelu kamery cofania.
Wewnątrz raczej smętnie – rozmieszczenie i wygląd przycisków niczym z “tetrisa” do spółki z mało atrakcyjnymi barwami nawet dziecku z ADHD odebrałyby radość życia. W później produkowanych egzemplarzach nieco się zlitowano i wywalono tradycyjną kierownicę, zastępując ją odrobinę ładniejszym modelem z dodatkowymi przyciskami do sterowania radiem. Sytuację mógłby uratować dobry silnik, ale… ale nie ratuje.
Technicznie
Z dużą dozą ostrożności wypada podejść do francuskiego diesla 1,9 dCi (120 KM), który już w Lagunie zbierał regularne bęcki od recenzentów i serwisantów. Teoretycznie do Primery “włożony” został dopiero po wyeliminowaniu pewnych usterek, ale mimo to niesmak pozostał (razem, niestety, z turbosprężarką autorstwa firmy Garet). Jeśli komuś spieszy się do zakupu tego akurat Nissana, może spróbować z 1,9, choć to wariant ryzykowny. Mający czas powinni raczej poczekać na lepszą, ale rzadszą opcję z silnikiem 2,2 dCi, który – w odróżnieniu od mniejszego – pochodzi z Japonii. Pierwotnie generowane 126 koni mechanicznych nie sprawdzało się najlepiej, dlatego bardzo szybko (za sprawą drobnego przeprogramowania) zwiększono jego moc do 138 KM i 314 Nm. Przyspieszenie do 100 km/h zajmowało od tej pory dokładnie 10 sekund, a prędkość maksymalna wynosiła 203 km/h. Liczyć wypada się ze średnim spalaniem rzędu 7-7,5 litra oleju napędowego (w przypadku silnika 1,9 dCi – litr mniej).
Spośród jednostek benzynowych “jedyną godną” wydaje się największa – 2,0 litra pojemności skokowej i 140 koni mechanicznych, które w zupełności wystarczają do rozpędzania ważącego niemało auta. Spalanie na poziomie 8,5-9 litrów jest w tym wypadku do zaakceptowania, ponieważ jest to zarazem silnik najmniej awaryjny. Mniejsze – 1,8 o mocy 116 KM i chuderlawy 1,6 ze 109 KM – lubią przede wszystkim żłopać olej (zwłaszcza w początkach produkcji, kiedy stosowano nędzne pierścienie tłokowe – mało kto decydował się samemu na wycenianą nawet na 3,5 tysiąca złotych wymianę).
Nissan Primera P12 to zarazem niemal pewność problemów z szybko zużywającym się zawieszeniem. Sworznie wahaczy i łączniki stabilizatora to temat znany wszystkim właścicielom japońsko-francusko-angielskiego auta. Umieszczona przy tylnej osi belka skrętna jest natomiast bezproblemowa. Całość zawieszenia nastawiono przede wszystkim na komfort, choć nie można powiedzieć, że jakoś szczególnie ucierpiała na tym pewność prowadzenia samochodu. Właściciel może mieć pewność, że do najbliższego warsztatu dotrze naprawdę wygodnie. Tam czekać nań może konieczność wymiany siłowników centralnego zamka (które zmasakrowała francuska oszczędność) czy wiązki elektrycznej w tylnej lampie (powodującej włączanie kamery cofania przy… hamowaniu).
Strzec się trzeba jakichkolwiek ingerencji w komputer – w oryginale zrobiono go “byle tylko działał”, ale już każda “poprawka” bardzo łatwo doprowadzić może do tego, że działał nie będzie. A jeśli już to w sposób, o jakim Billowi Gatesowi się nie śniło.
Finansowo
Pomimo wad: Nissan Primera III
Używany Nissan Primera P12 kosztuje dzisiaj od 12 do nawet 26 tysięcy złotych w zależności od rocznika, silnika czy wyposażenia. Mimo stosunkowo atrakcyjnej ceny lepiej nie szukać wśród najstarszych roczników, które odpowiedzialne są w dużej mierze za kres legend o japońskiej niezawodności. Wśród samochodów o cenie zbliżonej do 20 tysięcy można już znaleźć model po wyeliminowaniu wielu błędów, a przy tym zachowany w przyzwoitym stanie. Na długą i bezproblemową eksploatację nie ma jednak co liczyć, bo – chcąc nie chcąc – trzecia generacja P12 to jednak auto średnie. Można je było zrobić znacznie lepiej, ale można było również gorzej.