Japończycy zawsze byli jacyś trochę oderwani od rzeczywistości. Ja nie mówię, że jest to złe, bo bym skłamał. Ta ich inność czasem bywa fajna. Inność kulturowa, mentalna, technologiczna. Fajnie, że także w motoryzacji są producenci, którzy myślą trochę inaczej. I pomimo tego, że teraz Japończycy bardziej skłaniają się ku europejskiemu stylowi, to ich samochody wciąż potrafią być trochę odjechane, inne, trochę… nierozsądne. Pomijam tutaj oczywiście Toyotę, której każdy model jest nudny do granic możliwości i mógłby dla mnie nie istnieć. Ale kto inny jak nie oni mogliby użyć silnik wankla? Albo zrobić samochód merdający ogonkiem jak doleje się mu benzyny? Proste – Japończycy.

Może Infiniti nie jest aż tak odjechane, ale nie musi być. Te auta są fajne. Mają swój styl, są rozpoznawalne na ulicy. Są totalnie luksusowe, ale nie w sposób obrzydliwy. Może zbyt chcą być europejskie, ale jednak korzeni nie da się wyzbyć – wciąż czuć, że to są auta japońskie. Fajne, serio fajne samochody, nie mam się za bardzo co do nich przyczepić. Zdecydowanie stawiam je na równi z Niemiecką Trójką.

Ostatnio stworzyli takiego fajnego konkurenta dla BMW3 i całej podobnej reszty: Infiniti Q50. Urodziwe auto, zrobione ze smakiem i klasą. Napęd na tył, mocne silniki, podobno przyzwoite prowadzenie. Niemal ideał w swojej klasie. Niemal? Cóż, problem w tym, że to są właśnie Japończycy: jak nikt, tworząc coś fajnego, potrafią jednym detalem zburzyć całą układankę. W Q50 tą całą układankę zburzył dla mnie jeden detal, przez który wiem, że tego auta nie chcę mieć. Serio to jest detal. Panel radia.

Popatrzcie na wnętrze. Nie jest tak przesadzone jak w nowych Leksusach, wszystko jest na swoim miejscu. Może troszkę zalatuje Hyundaiem, ale teraz nie można już tego uznać przecież za wadę. Siedziałem w nim będąc we Frankfurcie i pierwsze wrażenie jest więcej niż pozytywne. Super spasowanie, ładne materiały, wygodne fotele, czytelne zegary. Czego więc ja się do cholery czepiam? No to spójrzcie jeszcze raz na zdjęcie z trochę innej perspektywy. Nawet wam czerwoną strzałką wskażę o co mi chodzi.

 

Czaicie już? No właśnie, ten nieszczęsny panel radia. Ja rozumiem, że czymś na tle bardzo dobrej konkurencji trzeba się wyróżniać, ale po co zmieniać coś, co jest już dopracowane do perfekcji? Czy komuś przeszkadza np. takie rozwiązanie?

Albo takie?

Nie? No własnie, są super czytelne i super ergonomiczne.

To po kiego wała wstawiać zamiast sprawdzonego rozwiązania kolejny ekran dotykowy? Mało ich tutaj? Ja rozumiem, ekran do nawigacji jak najbardziej niech sobie będzie. Aczkolwiek i tak o niebo lepsze wg. mnie jest rozwiązanie z joystickiem i touchpadem. Jakieś takie bardziej… handy. Ale dodatkowe ekrany nawigacji i radia są ok., jeśli są wspomagane innymi przyciskami.

Drugi ekran jest między zegarami. Tzn nie. On jest zegarami. Zgodnie z modą, zamiast połączenia zegarów analogowych z cyfrowymi mamy duży ekran, który wyświetla co chcemy. Za dużo, niż byśmy chcieli. Okropne to to jest. Takie płaskie i bez smaku. Imituje coś ładnego i sportowego. Ale takie nie jest. To jest ekran, on nigdy nie będzie tak sportowy jak zegary analogowe.

 

A tutaj dorzucają nam kolejny ogromny ekran. Dotykowy. Do sterowania radiem, klimatyzacją, menu, wszystkim. I nad tym drugi, równie duży ekran. Więc, de facto, cała konsola środkowa to ekran. Oprócz kilku przycisków. Bajeranckie? Tak. Fajne? Zdecydowanie nie.

Wyobraźcie sobie sytuację zimą – zimne dłonie w rękawiczkach, słabe czucie w palcach i próbujesz coś ustawić na tym ekranie. Jeśli jest pojemnościowy to jesteś w głębokiej, bo taki przecież reaguje na ciepło. Bez sensu. A jazda nocą? Ok., może i ma jakąś funkcję ‘dark’, ale i tak takie rozwiązanie emituje światło, które mocno musi razić. Przecież to są 2 ekrany o dużej przekątnej. Nie wspominam już nawet o odciskach palców, które niektórych doprowadzają do szewskiej pasji. A poza tym wszystkim, Po co komu w samochodzie Facebook? No normalnie cyrk na kółkach.

Japończycy stworzyli super samochód. Infiniti Q50 to wygodny, ładny, super spasowany, kurde no, świetny samochód! Ale nie chcę go. Bo korzystanie z wnętrza to mordęga, totalne zaprzeczenie ergonomii. Te wszędobylskie ekrany to mordęga. Dotykowe telefony są ok. Ale same dotykowe ekrany w samochodzie? Sory, ja zostaję przy pokrętłach i przyciskach. Tak mi jest wygodniej.