Zawsze wyznawałem zasadę, że człowiek musi być od czegoś uzależniony. Taka już jest nasza natura, musimy mieć coś, co popycha nas do robienia pewnych, nie zawsze chlubnych i prawych, rzeczy. Tak – mówię tutaj także o tych nałogach, które wpędzają ludzi w długi i ciągną na samo dno społeczeństwa.

Spójrzcie zresztą sami – czego nie zrobi nałogowy palacz, by dostać tą ostatnią fajkę? Miałem kiedyś takiego sąsiada, który nie tykał alkoholu, jedyne co robił to pił colę i palił papierosy. Nawet z bułką w ręce go nigdy nie widziałem. Jedyne co robił to spacerował, pił i żulił fajki od każdej napotkanej osoby. Zresztą jak wracam do domu to do tej pory potrafi mnie zagadać swoim charakterystycznym

„aa aa aaale nie masz może papieroska?”

No nie mam, sorry. Nie palę.

O alkoholikach, narkomanach, zakupoholikach czy innych negatywnych ‘nikach’ nawet nie muszę mówić, bo każdy wie dobrze do czego Ci ludzie są zdolni dla ostatniego macha, czy butelki wódki Żubr (swoją drogą, wyjątkowo parszywa). I spójrzcie – niby każdy to wie, ale to uzależnienie pcha ludzi do czynów, o których pewnie kilka lat wcześniej by siebie samych nie posądzili.

To ich po prostu napędza.

Zabawne jest jednak, z jak wielkim zrozumieniem mimo wszystko Ci ludzie się zderzają, kiedy rozedrganymi dłońmi proszą o kolejne 2 zł od ‘drogiego Towarzysza’ na Dzban Leśny czy inną mieszankę siarki, alkoholu i aromatu owocowego. Wtedy każdy rozumie, że człowiek jest na głodzie, że musi bo mu wnętrzności spęcznieją, że bez tego to on i do przystanku się nie doturla, tak nim trzęsie w każdą stronę.

Ci, których negatywny nałóg złapał w swoje sidła są potępiani, ale jednak spotykają się ze zrozumieniem i chęcią pomocy innych. I żeby nie było niedomówień – to bardzo dobrze. Każdy zasługuje przecież na drugą szansę.

Na drugą szansę, by znaleźć sobie innym trochę lepszy dla nich samych nałóg.

Nałogi to coś, co ludzi napędza do działania. Pytanie tylko jaki nałóg sobie człowiek wybierze i do czego będzie on go pchał

Są przecież nałogi, których tak naprawdę nie widać. Ilu mieliście kumpli, którzy za każdym razem pytali się swojej dziewczyny, czy mogą z Wami wyjść? A nie daj borze pojechać na weekend za miasto?
Typowy pantofel. Typowy uzależniony od tej pewnie jedynej, stałej rzeczy, którą ma w życiu. I kurczowo się jej trzyma, mimo tego, że w jakiś sposób wyniszcza to tak jego, jak i jego otoczenie.

O tym się nie mówi jak o nałogu, ale podobieństwo jest więcej niż uderzające. Tutaj jednak pomocy i poklepania po ramieniu tak łatwo się nie znajdzie. Raczej szyderczy uśmiech i łatka pantofla do końca związku to coś, co można dostać za darmo.

I po tym związku czego ta osoba szuka? Najczęściej innego nałogu. To przecież oczywiste.

Aż w końcu trzeba spojrzeć na pasjonatów. Zbierają komiksy, czytają o superbohaterach, bawią się w cosplay. I jak się ich nazywa? Freakami, nerdami, dziwadłami, wiecznymi dziećmi, ludźmi którzy nie potrafią odnaleźć się w społeczeństwie. Śmiech i wytykanie palcami, ciągłe namowy na ułożenie sobie normalnie życia to dzień powszedni i chyba najlżejsze z epitetów/porad, jakie mogą usłyszeć.

Na filatelistów lub numizmatyków patrzy się nie raz jak na ludzi, którzy stracili kontakt z rzeczywistością, którzy siedzą tylko wśród swoich albumów z nic nie znaczącymi (dla większości) zbiorami.

Miłośnicy muzyki klasycznej, szczególnie Ci młodsi, są uważani za nieżyciowych.

Granica między pasją, a nałogiem, bardzo silnię się zaciera.

A jak się patrzy na pasjonatów motoryzacji? Jak na wiecznie brudnych od smaru, prostych ludzi, z którymi da się tylko porozmawiać o tym, jaka to jest marka samochodu i czemu akurat ta świeca, w tym silniku, nie działa tak jak powinna. I to, że spędzają godziny na dłubaniu w ciemnych zakątku garażu, na szukaniu informacji na forach o rzeczach, o których zwykły człowiek nie ma pojęcia jest traktowane jak… coś dziwnego.

Tak – to wszystko, co wyżej widzicie to są nałogi. Nałogi nadwszechmiar pozytywne. Rozwijające umysł, dające cel w życiu inny, niż rodzina i pieniądze, dające siłę, by robić ze sobą coś więcej. A jednak, o dziwo, są to nałogi zupełnie niezrozumiałe dla tych, którzy patrzą na to z boku.

Gdzie więc leży granica między pasją, a nałogiem? W błędnym myśleniu. Bo i owszem, pasją stać się może nałogiem bardzo szybko, w momencie, kiedy przysłania cały świat. Wtedy będzie tym nałogiem złym, od którego dzisiaj zacząłem.

Ale patrząc na tych, którzy żyją, a całą resztę czasu poświęcają na to, by robić coś co lubią… to wtedy jest to pasja. Totalna, niesamowita, nałogowa pasja.
Granica między nimi bardzo cienka, ledwo zauważalna. Powiedziałbym ręcz, że się mocno zaciera. I tak naprawdę straciła swój realny kształt w momencie, kiedy prawdziwą pasję, taką zdolną do poświęceń, zaczęliśmy mylić z wyniszczaniem samych siebie. Zupełnie z niezrozumiałych powodów.