Jeśli powiedziałbym, że nigdy nie przekraczam prędkości, to byłbym totalnym hipokrytą. Może by i to dobrze wyglądało pod kątem PR-u, że skoro piszę blog traktujący w większości o motoryzacji, to jestem także ostoją drogowej praworządności i każde ograniczenie do 30tu na godzinę traktuję jak przykazanie. Zaiste, byłoby to piękne, pewnie byłbym przykładem dla tych tysięcy kierowców, którzy przewijają się przez Just Well Driven. Kto wie, może nawet by mnie do jakiejś podstawówki zaprosili, żebym dzieciakom jakąś piękną i przystępną mowę wygłosił, żeby nigdy, ale to przenigdy, na rolkach prędkości nie przekraczały?
Tak, z pewnością patrząc przez pryzmat public relations takie kreowanie siebie byłoby całkiem niezłym pomysłem. Albo, z drugiej strony, byłoby niechybnym strzałem w stopę – śmierdziałoby to kłamstwem na kilometr, bo przecież każdy czasem przekracza przepisy. Na przykład Ty. I Ty. I tamten, co właśnie czyta to zdanie. Ja też, nie będę mydlił oczu mówiąc, że jest inaczej. Po prostu czasem sytuacja wymaga pewnych środków, tyle w temacie.
Sęk w tym, że przekraczanie przepisów to jedno, ale głupota przy ich przekraczaniu to już zupełnie inna para kaloszy. Nie muszę chyba tłumaczyć specjalnie, które zło jest gorsze. I najpewniej żadna akcja społeczna tego nie zmieni, bo głupich nie sieją. Zresztą te nasze rodzime akcje są dość miernej jakości, o czym mogliście się już nie raz przekonać, kiedy o nich pisałem.
Chyba, że będą powstawały takie spoty, jak ten:
Może i ten filmik nie trafia zupełnie w sedno. Bo tak naprawdę winowajcą jest przecież kierowca Subaru, który wymusił pierwszeństwo, więc z jakiej paki ktokolwiek ma pretensje do faceta, który jechał trochę za szybko? Wina tego, który wyjechał, prosta konkluzja, patrząc stricte przez pryzmat prawa. Nie ma o czym mówić.
Ale jednak filmik jest mocny i dosadny. Faktycznie, nie traktuje bezpośrednio o prędkości, ale pokazuje jedną rzecz bardzo dobrze: błędy zazwyczaj nie wynikają z jednej strony. Wypadki to często składowa kilku czynników. W tym przypadku dwóch – prędkości i nieuwagi. Zdarza się, że jest ich więcej. Niezbyt często jednak sytuacja jest czarno-biała.
Ten klip obejrzałem wczoraj wieczorem. Myślałem, jak go opisać do 2giej w nocy. Nie wiedziałem jak, takie zrobił na mnie wrażenie. Dzisiaj wstałem rano, jak zwykle do pracy byłem w lekkim niedoczasie. Ale i tak się nie spieszyłem. Pogoda zbyt ładna, aura zbyt przyjemna, a o klipie wciąż pamiętałem. A to raczej mi się nie zdarza.
PS.
To jest kampania reklamowa z Nowej Zelandii. Tak się powinno robić akcje społeczne, moi drodzy. One powinny ryć banię doszczętnie.