Enzo, Diablo, 918 Spyder, Mustang, Escalade, Supra, RX7, 8C, 500, SLS AMG, F-Type, Mini, Quattroporte, Granturismo, Charger Hellcat, i8 – na przestrzeni ostatnich lat powstało wiele modeli, które już teraz zapisały się na stałe na kartach motoryzacyjnej historii, choć mówi się, że aktualna motoryzacja odejdzie w zapomnienie. To do nich wszystkich wzdycha się teraz i będzie się to robiło tak długo, jak tylko ludzie będą wiedzieli czym jest samochód, nawet jeśli będą one lewitowały nad ziemią spalając ogniwa wodorowe zamiast wysokooktanowej benzyny. Zawsze bowiem znajdzie się jakiś fanatyk (a przynajmniej mam taką głęboką nadzieję), który resztkami sił i funduszy będzie dłubał w swoim obskurnym garażu coś, co na sam koniec radośnie zabulgocze od jednego przekręcenia kluczyka.

Gdzieś tam między tymi wielkimi sukcesami kolejnych genialnych modeli przemykały jednak także samochody, które choć nie były konstrukcjami w jakikolwiek sposób złymi, to po prostu pojawiły się w złym miejscu i w złym czasie. Przyćmione przez większe gwiazdy, albo niezrozumiałe z jakiś powodów technologicznych lub designerskich, szybko odchodziły w rynkowy niebyt przez nikogo nie wspominane.

Do czasu.

Po latach, wśród tych wyżej wymienionych modeli, które osiągają na rynku wtórnym zawrotne ceny, te niegdyś zapomniane samochody zaczynają bowiem o sobie przypominać i stają się łakomym kąskiem dla tych, którzy znają się na rzeczy. Nie zawsze bowiem najlepsze jest to, co jest najdroższe. W motoryzacji czasem warto zajrzeć głębiej by znaleźć perełki, o których nikt inny by nie pomyślał.

Volvo C30

Jest to prawdopodobnie jedyny kompakt klasy wyższej, na który zwróciłbym uwagę. Fajna, klinowata sylwetka, super zaprojektowany tył, przeszczepione bardzo dobre wnętrze z ‘lewitującą’ konsolą środkową z modelu S40, do tego niewielka waga i fantastyczne 5-cylindrowe silniki. Czemu więc nie wyszło? Z dwóch powodów. A) Bo nie jest to auto niemieckie; B) posiadało tylko wersję 3-drzwiową. Pomijając te wątpliwe minusy auto było zwyczajnie świetne, ale nie odniosło spektakularnego sukcesu.

Volkswagen Phaeton

Znajomy znajomego miał kiedyś Phaetona. Potem przesiadł się do klasy S, potem był bodajże Jaguar, Audi A8 chyba też się tam przewinęło – generalnie większość samochodów z najwyższej półki. Po czym wrócił znowu do Phaetona. Czemu? Bo jak mówił „nie miał samochodu, który w tak luksusowych warunkach gdziekolwiek by go dowiózł”.
I ponoć tak jest w rzeczywistości – Phaeton pod kątem luksusu to totalny top w swojej klasie. Tylko to VW, a prezesowi średnio przystoi jeździć VW. To jego w zasadzie jedyny minus.

Suzuki Kizashi

Auto w zasadzie od samego początku skazane na porażkę. Suzuki nie miało doświadczenia w samochodach klasy średniej, więc zbudowali auto piękne, odważnie narysowane, w pełni wyposażone, z dobrym silnikiem, ale także oferowane w zaporowej cenie, która dla klienta okazała się nie do przyjęcia. Jeździć Suzuki, kiedy można Passatem? Jakby to nie brzmiało, tak wygląda rzeczywistość. W tej klasie przegrywa się brakiem jakiejkolwiek personalizacji i ugruntowanej pozycji.

Renault Avantime

Renault miało taki piękny okres w swojej historii na przełomie milleniów, kiedy projektowali samochody, które jednocześnie mogły uchodzić za piękne, jak i szkaradne. Charakterystyczne wystające kupry były wyróżnikiem niemal każdego modelu w gamie, tak samo jak ostre rysy całego nadwozia, które załamywały się pod różnymi kątami. Najbardziej charakterystycznym z tego typu samochodów było Renault Avantime – ni to coupe, bo w formie vana, ni to van, bo dwudrzwiowy jak to coupe. Wysokie, niezbyt kształtne, z wystającym kuprem auto, które można albo kochać, albo nienawidzić. Mnie się podobało, w szczególności dzięki tym ogromnym drzwiom na przegubach.
A teraz ich cena na rynku wtórnym zaczyna już tylko rosnąć.

BMW Z3 Coupe

BMW Z3 Roadster było niewypałem konstrukcyjnym. Psuło się, miało problemy z napędem i korozją, ale i tak okazało się ogromnym sukcesem – głównie dzięki temu, że jak na BMW było w dość przystępnej cenie jak za wrażenia z jazdy, które oferowało. Kilka lat po premierze wersji cabrio pojawiła się wersja coupe, która choć nie miała już tak wielu wad konstrukcyjnych, to jednak sprzedawała się słabo. Czemu? Nie mam pojęcia, jeśli mam być szczery jest to jedno z fajniejszych coupe, jakie stworzono i bardzo, ale to bardzo bym chciał je kiedyś gościć swoim garażu.

Citroen C6

Największa limuzyna produkcji francuskiej od czasu Safrane, o ile nie samego DS. Pneumatyczne zawieszenie, wklęsła tylna szyba, podnoszona maska przy zderzeniu z pieszym, bardzo luksusowe wyposażenie, a nawet w pełni skórzane, białe wnętrze. Do tego ogrom miejsca z tyłu i bardzo ciekawy design, jak przystało na auto pochodzenia francuskiego. Czemu nie wyszło? Bo w tej klasie ekstrawagancja musi przegrać z niemieckim klasycznym porządkiem. Niestety.

Peugeot 1007

Auto idealne do miasta – przecież w ciasnocie parkingów odsuwane boczne drzwi w małym, pudełkowatym i wysokim samochodzie to przepis idealny na sukces! Być może tak by wyszło, ale drzwi często się psuły, mechanizm korodował, a cena za takie rozwiązanie okazała się zbyt wysoka jak na auto nr.2, a nawet nr.3 w rodzinie. No i nie wyszło.

Lancia Delta III

O problemach marek włoskich trzeba by było prawdopodobnie napisać całą książkę by zrozumieć w czym leży problem. Problem Lancii wydaje się jednak dość prosty – brak pomysłu. Kiedyś była to marka o zacięciu sportowym, potem ewidentnie poprowadzono ją w stronę luksusu, by potem stworzyć coś zupełnie nijakiego.
Delta no.2 miała być powrotem do stylu eleganckiego i faktycznie – to auto jest jak na kompakt bardzo wygodne i nawet nie przeszkadzają elementy zaczerpnięte bezpośrednio z Fiata Bravo. Co z tego, skoro klienci nie uwierzyli w zapewnienia marki, że wszystko zmierza w dobrym kierunku?
I słusznie – teraz została na placu boju jedynie stara Lancia Ypsilon.

Fiat Croma

Podobny problem, jak w przypadku Renault Vel Satis – model fajny, wygodny, ale zupełnie nie pasujący do realiów rynku. W momencie wejścia do sprzedaży królowały (tak jak i teraz) w klasie średniej głównie sedany, które są samochodami znacznie bardziej reprezentacyjnymi niż połączenie vana z kombi. Więc siłą rzeczy stała się klapa.

Chrysler Crossfire

O jak ja się tym samochodem jarałem. Miałem okres, kiedy samochody w stylu retro co do jednego zawładnęły moim gustem, więc i to auto, oparte przecież na dość starym już wtedy Mercedesie SLK, siedziało mi w głowie przez długie tygodnie. Jak tak teraz je sobie odświeżyłem, to wciąż ma coś w sobie. Ten garbaty tyłek i płaska, długa maska jakoś do mnie przemawiają, nawet ten wysuwany mały spojlerek jest fajny.

Widocznie tylko dla mnie, bo auta trzeba szukać ze świecą na drogach.

Fiat Multipla

Śmiejcie się, pewnie. Że brzydka, że ma fałdy, że jest niekształtna. Ale znajdźcie mi na przełomie wieków auto, które oferowałoby tak wielką przestrzeń dla 6 pasażerów, niemal dowolną aranżację bardzo dobrze doświetlonego wnętrza i wygodę, która normalnie kosztowała 2 razy więcej? No właśnie.
A jeśli komuś fałdy przeszkadzają (dla mnie były urocze całkiem), to wersja po liftingu była już serio ładnym vanem. Bez cienia ironii.

Alfa Romeo GTV

Niby każdy uważa, że jest to auto piękne. Okrągłe przednie reflektory (które tak naprawdę są jednym reflektorem – po prostu na masce są okrągłe nacięcia), pojedyncze tylne światło a’la porsche, klinowata sylwetka, minimalistyczne klamki, przepiękne wnętrze z głęboko osadzonymi zegarami.
Co z tego, skoro auto nie pomogło Alfie wyjść z kryzysu? Trudno oczywiście oczekiwać, że klasyczne coupe jakoś znacznie pomoże, ale i tak – nie spełniła pokładanych w niej nadziei, dopiero Alfa 156 stała się prawdziwym ratunkiem.

Zresztą, prezentowana lata później Alfa GT również nie spełniła oczekiwań. Dopiero Brera jako tako dała radę, choć jak na Alfę Romeo był to i tak samochód średnio udany.

Porsche 911 Carrera (996)

Powiedzieć o jakimkolwiek Porsche, że było nieudane to kpina. Mogły być lepsze, lub gorsze, nawet takie jak model 914, ale generalnie Porsche nie schodzi poniżej pewnego poziomu, wbrew temu co mówią puryści nienawidzący Cayenne’a i Panamery.

Kiedy więc powstał model 996, Ci rzeczeni puryści i fanatycy marki obruszyli się jak nigdy. Żeby tak zbezcześcić Carrerę, żeby jej przednie światła z okrągłych na jakieś dziwne, łezkowate zamieniać, co to ma niby być?

Z perspektywy czasu już wiadomo – szybko wrócono do klasycznych reflektorów. Technologicznie jednak, jak zawsze w przypadku Porsche, było to auto na najwyższym poziomie i teraz jest to najlepszy moment, by zaryzykować jego zakup. Taniej już nie będzie.

Mercedes Klasy R

Auto stworzone pod rynek amerykański i tam podobno sprzedawało się całkiem nieźle. W Europie jednak jego sprzedaż była mocno marginalna, bo i klientów z dużą dzieciarnią, którzy chcieliby mieć auto luksusowe dla całej rodzinki nie było wielu. Auto było bardzo wygodne, świetne wyposażone, ale także bardzo drogie, przez co nie trafiło w klientelę. Z tego co wiem nie przewiduje się następcy. A szkoda, bo pomysł na to auto był całkiem fajny.