Wierzcie mi, że staram się zrozumieć fenomen SUVów. Wciąż za nimi mocno nie przepadam i raczej się to nie zmieni, ale jakiś sens te samochody mają, tego odmówić nie mogę. Dla mnie największym problemem jest to, co dla większości użytkowników jest ich największym plusem, czyli pozycja za kierownicą. Super widoczność, wysoko nad drogą, generalnie można się poczuć bezpiecznie w takim samochodzie. I ja to w pełni rozumiem. Jak dodamy do tego ładowność, wielkość, wygodę, luksus to serio zaczyna to przyjmować jakiś w miarę określony, nienajgorszy w zasadzie kształt. Więc taki ML (wizualnie straszny, ale niech będzie), XC60 czy Q5 mają sens. Nawet Dacia Duster ma sens, biorąc pod uwagę relację jakość-cena. Nawet okropnie brzydki Outlander się załapie, bo w kategorii SUVów spełnia wszystkie niezbędne wymogi. Można tych aut nie lubić, ale zrozumieć ich ideę trzeba, z takiego założenia wychodzę.
Szkoda tylko, że w momencie, kiedy wszystko zaczęło mi się układać w głowie w spójną całość, niektórym producentom zachciało się tworzyć nisze na rynku SUVów. Jakby one już wystarczająco ‘inne’ nie były, cholera. I na fali tworzenia nowych, unikatowych modeli dla wyjątkowych odbiorców powstało auto wybitnie brzydkie i pokraczne, które przekonało mnie, że jednak normalne SUVy są totalnie logiczne.
BMW X6
Dość długo się zastanawiałem do czego to auto można porównać i przychodzi mi tylko jedna możliwość na myśl: BMW X6 jest jak kulturysta. Już tłumaczę czemu.
X6, tak jak kulturysta, głównie pręży muskuły. Tutaj fajne przetłoczenie, tam ogromne koła, opadająca linia dachu, ogromne nadkola, wszystko powiększone razy 4. Prezentuje się to okazale, ale użyteczność jest tego żadna. Tak samo jak mięśnie u kulturysty, które świecą się pięknie, wyglądają idealnie, ale są tylko na pokaz, bo w prawdziwym życiu głównie przeszkadzają.
Ale żeby nie ubliżać kulturystom, których podziwiam za upór i poświęcenie, to wystarczy tych porównań. Takim ludziom przyświeca przynajmniej jakiś cel, mają jakieś marzenia do których dążą, żeby być większymi, silniejszymi itd. itp. To ma jakiś, niekoniecznie zrozumiały dla normalnego człowieka, sens. Ale ma.
A BMW X6 sensu nie ma zupełnie. Jeśli już miałbym się jakiegoś doszukiwać, to to auto jest chyba stworzone specjalnie dla facetów, którzy muszą udowodnić, że mają więcej. Czego więcej nie wnikam. Kasy, mieszkań, centymetrów w majtkach – do wyboru. A z tymi co się muszą chwalić wiadomo jak jest – zazwyczaj nie mają nic takiego do zaoferowania.
Bo co takie BMW może zaoferować? Na pewno nie przestrzeń, bo w życiu nie siedziałem w aucie, które z zewnątrz byłoby tak duże, a w środku tak klaustrofobicznie małe. Czułem się w nim bardziej jak w BMW serii 1, które do pionierów przestronności, nawet w swojej klasie, przecież nie należy. Miejsca z tyłu w zasadzie brak, okna małe, o widoku do tyłu w lusterku nie wspominając. Jakoś sytuację ratują lusterka boczne, które są tak duże, jak wszystko inne z zewnątrz w tym samochodzie.
Przynajmniej wnętrze pozostało takie, jak przystało na BMW – luksusowe, a jednocześnie sportowe, klasyka.
Ale jest i jeszcze gorsza wiadomość. BMW szykuje następcę. Bryła jest podobna, widać to mimo maskowań. Szykuje się kolejny atak frustratów na salony BMW. A mnie znowu będą oczy krwawić i dusza płakać, że BMW stworzyło kolejnego bezsensownego potwora.