Kiedy kobieta po raz pierwszy wsiada za kierownicę, najpierw – z pewnym uśmiechem na ustach – myśli: „ja im – facetom, oczywiście – pokażę, jak się jeździ!”. Potem, gdy po raz szósty silnik podczas ruszania zwyczajnie gaśnie, wprost proporcjonalnie gaśnie też entuzjazm początkującej. Ale nie, nie! Tak łatwo nie rezygnujemy. Każdy kiedyś zaczynał… A kobieta na drodze wcale nie sygnalizuje niebezpieczeństwa. Wystarczy parę przydatnych wskazówek, trochę ostrzeżeń, dużo cierpliwości i jeszcze więcej pochwał, a idealny kierowca płci żeńskiej gwarantowany.

Sztandarowy schemat nauki jazdy: kurs, nauka teorii i w końcu – najbardziej wyczekiwana – pierwsza jazda. „Tutaj masz kierownicę, tu ustawiasz zagłówki i fotel, tym pokrętłem regulujesz lusterka… Na dole, od lewej, sprzęgło, hamulec, gaz…”. Cóż, instruktor w tym momencie nie wydaje się ani zbyt oryginalny, ani specjalnie błyskotliwy. Nie wykazuje się też, gdy kursantka wyprzedza go i omawia wszystkie występujące w samochodzie światła. Potem, z dumą i pewnością, że „tu ją mam!”, pokazuje, jak sprawdzić poziom oleju w silniku, poziom płynu chłodzącego i hamulcowego. „Jakbym nie wiedziała!”. Na samej teorii daleko się jednak nie zajedzie… Nie żeby było tragicznie źle. Było gorzej. Ale gdy gwałtownie puszcza się sprzęgło, a gazu dodaje się tyle, co nic, raczej nie trzeba się dziwić, że auto nie jedzie. „To trzeba wyczuć” – czego jak czego, ale sprzęgła to chyba nie sposób „czuć”. Jeszcze tego brakowało, żeby z samochodem się… wyczuwać. Potem… Potem jest już tylko lepiej.

Kolejna sprawa to prawa fizyki. Dokładniej mówiąc – siła odśrodkowa. Panom też zdarza się przecież „ścinać” zakręty, ale wtedy wszystko jest dobrze. Wówczas wypadnięcie z zakrętu nikomu nie grozi. Gorzej, gdy zdarzy się to kobiecie. Koniec świata! Równouprawnienie, sprawiedliwość…  Od razu też należy uświadomić wszystkim fakt, że kobieta wie!, które to lewo, a które prawo. A maleńki szczegół, że nie zawsze jedzie tam, gdzie jej kazano, to już zupełnie inna sprawa.

– Dlaczego się zatrzymujesz?

– Bo jesteśmy na skrzyżowaniu.

– A kto ma pierwszeństwo?

I tutaj pojawia się problem, bo kobiecie na drodze wydaje się, że wszyscy mają pierwszeństwo, tylko nie ona. Czasem jest też odwrotnie – ona zawsze jedzie pierwsza. Kto by tam widział jakiś znak „droga z pierwszeństwem” czy „ustąp pierwszeństwa”. Mówiąc poważnie… „Doświadczeni” kierowcy tak dobrze znają przepisy ruchu drogowego, że choćby nie wiadomo ile – i jak dużych – znaków stało przed skrzyżowaniem, to nie odmówią sobie przyjemności wymuszenia pierwszeństwa nauce jazdy. Ale to, oczywiście, wina kursantki, bo kogóż by innego…

Bać się kobiety za kółkiem? Absolutnie nie. Po kursie wie już, jak postępować ze sprzęgłem, jak dobrze przejechać przez skrzyżowanie, parkuje z precyzją godną pozazdroszczenia, a co najważniejsze – jedzie bezpiecznie. Akurat tego panom często nie można „zarzucić”.