To, że rynek samochodów sportowych rządzi się swoimi prawami wie każdy kto chociaż odrobinę się orientuje w modelach różnych marek. Na takim rynku linia życia produktu nie jest taka, jak przy pierwszym lepszym kompakcie, czyli: prezentacja modelu, po dwóch latach lifting, potem albo kolejna zmiana albo nowy model. Po drodze jakieś edycje wyposażeniowe i to by było na tyle. Przy budowie samochodu sportowego zakłada się raczej, że konkretny model ma jak najdłużej na rynku wytrzymać. Powód jest prosty – koszty stworzenia takiego samochodu są nieporównywalnie (kilkukrotnie?) większe, niż jakiegokolwiek ‘zwyczajnego’ samochodu. Tworzone są więc wersje standardowe, potem dochodzi jakaś wersja nadwoziowa i przynajmniej kilka wersji o różnej mocy i odrobinę innym wyglądzie. Te dodatkowe wersje mają jednak to do siebie, że są wyjątkowo krótkoseryjne, dlatego sprzedają się zazwyczaj na pniu, a ich wartość już w momencie kupna jest wyższa niż tuż przed nim. Taka ironia sprzedaży.
Świetnie tę mechanikę rynku rozumie, a któż by inny, Ferrari. To oni wyspecjalizowali się w tworzeniu samochodów, które później przez lata mogą modyfikować aż do momentu, gdzie w porównaniu do pierwszej wersji auto jest niemalże zupełnie inne pod kątem osiągów. A już do maksimum wykorzystują to w przypadku modelu 458 Italia, która, z tego co mi wiadomo, występowała już w około 10 różnych wersjach, jeśli doliczymy do tego modele torowe i jeden concept car (wygooglujcie sobie – Ferrari SP12 EC stworzone specjalnie dla Erica Claptona. Klasyk). Powstało także auto na jego podstawie – Pinifarina Sergio – ale to już zupełnie inna para kaloszy i totalnie inne auto. Lekko pokraczne, co warto wspomnieć.
Ewidentnie jednak taka ilość edycji to jest wciąż zbyt mało by pokazać pełnię tego, co Ferrari potrafi wyciągnąć z 458-ki. Więc sprezentowali kolejną edycję o nazwie 458 Speciale A, czyli nic więcej jak wersja Speciale z otwartym dachem. Znowu jest więc, bagatela, 605KM, 540NM i 1340kg wagi. Na co się to przekłada możecie sobie wyobrazić, a by to się w ładną klamrę spięło to rzucę jedną liczbą: 0 – 200km/h = 9,5s. Komentarza nie trzeba odnośnie osiągów.
Komentować można oczywiście wygląd, bo Specjale było i jest dość przerysowane przez ogromną ilość wlotów, wylotów, lotek i innych dodatków, które trochę zaburzają tę klasyczną, delikatną linię. Przy takich parametrach, chcę w to wierzyć, inaczej się jednak nie dało więc ok – Ferrari wybacza się niemalże wszystko o ile tylko to co tworzy wciąż jest pionierskie. I ma takie wnętrze.
Czas chyba się jednak powoli żegnać z 458-ką, bo to tworzenie dodatkowych modeli zaczyna być, z mojej perspektywy, trochę nużące, o ile nie denerwujące.
W zeszłym tygodniu miejsce miało jednak jeszcze jedno poważne skumulowanie mocy w postaci Mercedesa C AMG. Poprzedni model miał tyłek nieziemski, trochę nawet brutalny w swoim wyglądzie, ale tylko w wersji Black Edition. Ten ma genialny tyłek od samego początku, nie wymaga on ŻADNYCH dodatkowych przysiadów.
Pomijając kwestię słabo zaprojektowanej konsoli środkowej, która uwiera w kolano niemiłosiernie (oraz pewnych mankamentów wykończeniowych, np. w bagażniku), nowa klasa C jest bardzo płynna, świeża, dynamiczna, ale jednocześnie elegancka. Wersja AMG natomiast po prostu zamiata klasą, której niema inne auto w tej klasie.
Nie ma tutaj żadnej zbędnej przesady, niepotrzebnej pompy. Widać moc gołym okiem, bodykit robi fantastyczne wrażenie, ale ma to wciąż ten mercedesowski charakter, który nie zawsze nakazuje lecieć tyle, ile fabryka dała. Takim równie dobrze można się zwyczajnie przeturlać po ulicy by inni podkładali wiaderka pod ślinotok. A fotele zabierałbym sobie codziennie do domu.
Świetna robota. No i na szczęście jest to V8 (510KM), więc nie ma zabawy w zbędny downsizing. Jak dobrze to słyszeć, że nie ma żadnego biturbo V6. Tzn. jest biturbo, ale większe.
Dobra, to czas jeszcze na poniedziałkową ploteczkę – podobno BMW szykuje na swoje stulecie supercar z serii ‘i’. Czuję ból i to potężny.
PS. Tak, póki co zdjąłem ‘Muzykę za kółkiem’. Wciąż jest ona dostępna, ale nie będzie jej przez pewien czas na stronie głównej. Wróci jak coś sensownego wymyślę bo nie działało to wszystko tak, jak bym tego chciał. Jakieś pomysły?