Zdania na temat nowego Mitsubishi Space Star są podzielone. Zdania podzielone są nawet w kwestii jego ceny. Czy gorzej świadczy to o japońskim wynalazku czy poczytalności „gwiazd” naszego dziennikarsko-motoryzacyjnego grajdołu, to inna sprawa. Ale fakt jest faktem. Mitsubishi Space Star naprawdę trudno rzetelnie ocenić.

Gdyby przenieś się w czasie i tam zaprezentować współczesny model, zrobiłby furorę. Ale nie o to chodzi. Rzecz w tym, że dzisiaj Space Star nie wyróżnia się niczym szczególnym – poza nazwą, której nikt nie jest w stanie zrozumieć. No bo dlaczego japoński producent postanowił zastąpić Colta, markę wyrobioną na całym świecie, Space Star, czyli nazwą niezbyt popularnego nawet za czasów wytwarzania minivana?

Miejsca jak w minivanie

To nie tak, że nowy Space Star nie ma zalet. Największą spośród nich jest bodaj ilość miejsca w środku. Na zewnątrz nowe dziecko Mitsubishi jest na tyle małe, że aż trudno ocenić, czy ma w założeniach konkurować z Corsą czy ze Smartem. Natomiast środek każe się zastanowić, czy aby Japończycy przypadkiem nie wynaleźli jakiegoś cudownego, magicznego urządzenia do kompresji przestrzeni. Innego wytłumaczenia, dlaczego tak wiele zmieściło się na tak niewielkiej powierzchni, nie ma.

Mitsubishi Space Star jeździ się całkiem przyjemnie… a przynajmniej nawet dłuższa jazda nie powinna zakończyć się u kierowcy napadem frustracji. Układ kierowniczy pracuje z oporem i nie grzeszy precyzją, ale przynajmniej nie udaje, że myśli za kierowcę. Skrzynia biegów odzwierciedla dobre standardy lat 90. – i to wcale nie tych z końca dekady. Można było dopracować sam „wybierak”.

Trzy cylindry

Pod maskę Mitsubishi Space Star trafił 1,2-litrowy silnik benzynowy, który z zaledwie 3 cylindrów wydusza (również zaledwie) 80 koni mechanicznych. Przy wadze samochodu poniżej 900 kilogramów powinno to wystarczyć, ale w praktyce bywa różnie. Chcąc ruszyć bez niepotrzebnej zwłoki, trzeba mocno wcisnąć gaz – a wtedy małe koła łatwo tracą przyczepność. Efekt – dużo hałasu, przyspieszenia nie stwierdzono. 11,7 sekundy od 0 do 100 km/h? Być może.

Przy większych prędkościach w kabinie robi się naprawdę głośno. Wystarczająco głośno, by odżałować sportowe aspiracje, zwolnić i dotrzeć do celu godzinę później. Ale za to ze zdrowymi bębenkami w uszach. Prowadzenie Mitsubishi w zakrętach pozostawia nieco do życzenia, a zawieszenie (z przodu kolumny MacPhersona, z tyłu belka skrętna) nie tyle rozczarowuje, co zdradza, że można było liczyć na więcej. I Mitsubishi niejednokrotnie udowadniało, że potrafi znacznie więcej. Niemniej jednak każde zawieszenie, niezależnie od tego, jak dobrze zrobione, w starciu z polskimi drogami jest stroną słabszą.

Ceny Mitsubishi Space Star zaczynają się od około 39 tysięcy złotych. To mało/dużo (niepotrzebne skreślić w zależności od humoru). 35-litrowy bak, mimo teoretycznego spalania na średnim poziomie ok. 6 litrów, wypróżnia się nader szybko. Ale mimo wszystko Space Star w mieście może odnaleźć się całkiem nieźle. Chociaż, to również trzeba przyznać, mimo upływu miesięcy od wprowadzenia do salonów, nowe Mitsubishi jeszcze nie zalało polskich dróg. Czy to się kiedyś zmieni? Konkurencja w segmencie jest już na tyle silna, że prawdopodobnie nie. Na szczęście jednak Mitsubishi ma jeszcze w ofercie znacznie bardziej interesujące propozycje.

70% dobry-

Summary

Jeszcze jeden konkurent w szczególnie obleganej klasie małych samochodów miejskich. Chyba udany.