Rajdowa walka pomiędzy Mitsubishi i Subaru zaowocowała powstaniem całych kultów tychże japońskich marek. Lancer i Impreza – choć mają wiele wspólnego – to samochody o zupełnie odmiennych charakterach. Tymczasem Mitsubishi Carisma to auto, które charakteru… nie ma wcale.

Produkowana w latach 1995-2004 określana bywa mianem najnudniejszego samochodu klasy średniej. Nie bez powodu niestety. Tzw. Mitsubishi dla anemików zaprojektowane zostało zgodnie z wszystkimi wymogami ergonomii, a więc tak, by jak najmniej rzucać się w oczy. I – o dziwo – działa to w praktyce. Obecnie Carismy rzadko widujemy na polskich drogach, ale nie znaczy to bynajmniej, że ich tam nie ma. Wręcz przeciwnie. Są, ale na widok tego akurat Mitsubishi dużo bardziej skłonni jesteśmy rozpocząć kontemplację okolicznej przyrody czy rozważania na temat układu strukturalnego chodnikowych płytek. Sytuacji nie zmienia również kierowca Carismy, bowiem według stereotypu jest nim “starszy pan w kapeluszu”. To też – niestety – się sprawdza.

Dziesięć lat produkcji to jednak aż nadto, by przekonać się, że samochód – delikatnie rzecz ujmując – “nie wyszedł”. A ponieważ prac nad Carismą nie zaprzestano już w fazie projektowej, musiało to oznaczać, że samochód ten ma jednak jakieś zalety. Jakie i dlaczego ukryto je aż tak głęboko?

“Plusy dodatnie”

Na plus Carismy z pewnością zaliczyć można pozycję kierowcy. Głównie dlatego, że z wnętrza auta nie widać kształtów jego nadwozia. Abstrahując jednak od złośliwości, sam kokpit jest rozplanowany w sposób czytelny. Nie rozprasza. Plastiki lepiej przemilczeć. To raz. Drugą istotną rzeczą jest zawieszenie – relatywnie twardo zestrojone cieszy podczas jazdy z większymi prędkościami, daje się jednak we znaki na nierównościach i podczas napraw.

Użytkownicy chwalą sobie również duże lusterka, które ułatwiają manewrowanie. A skoro już o manewrach mowa, warto wspomnieć też o silnikach. Zasadniczo polecić trzeba jednostki wysokoprężne, które odwdzięczają się stosunkowo niskim spalaniem. W przypadku tradycyjnych silników liczyć trzeba się z nieco większymi kosztami.

Na pochwałę zasługuje trwałość, jeszcze do niedawna typowo japońska domena. O Mitsubishi wystarczy regularnie dbać, by przez długie lata pracowało bezawaryjnie. Nawet teraz, po dłuższym przecież czasie od zakończenia produkcji, łatwo o egzemplarz w bardzo dobrym stanie technicznym. W kontekście plusów śmiało można mówić również o cenie – na egzemplarz z początków produkcji wystarczy mniej więcej 6 tysięcy złotych, podczas gdy na Carismy z lat 2002-2004 potrzeba będzie wyłożyć niemal trzy razy tyle. Nie jest to najmniej, ale też nie przesadnie dużo.

“Minusy ujemne”

Mitsubishi Carisma, choć z Subaru nie ma praktycznie nic wspólnego, to droga nomen omen Impreza. Rzecz nie w kosztach nabycia, które nie należą do wygórowanych, ale w późniejszej eksploatacji. Silniki pochłaniają benzynę jak wodę, części kosztują jakby były ze złota, mechanikom zaś wydaje się, że dla Carismy obowiązują specjalne stawki. W konsekwencji wszystko zależy od egzemplarza. Można trafić na zadbaną sztukę i wymieniać płyny i części eksploatacyjne, a można trafić na skarbonkę bez dna.

Choć Mitsubishi Carisma zaliczana jest do segmentu D, nie ma co spodziewać się po niej szczególnie interesującego wyposażenia. Co więcej, większość egzemplarzy dostępnych na polskim rynku wtórnym jest co najmniej uboga.

Przewodnik kupującego

Mitsubishi Carisma – środek, wnętrze

Do produkcji trafiły dwie wersje nadwozia – tzw. liftback oraz sedan, spośród których to ten pierwszy jest częściej spotykanym obrazkiem. Z dwojga złego wydaje się nieco przyjemniejszy wizualnie. Fakt jednak faktem, po 1999 roku Mitsubishi Carisma bardzo dużo zyskało. Co dla jednych było liftingiem, inni określali mianem drugiej generacji. Trzeba natomiast przyznać, że Carisma w wersji “FL” wyładniała.

Z wyborem silnika jest natomiast większy problem. Wariant bezpieczny to znana z Renault jednostka wysokoprężna 1,9 TD. Dysponuje ona jednak zaledwie 90 KM mocy, co przy niemałych gabarytach samochodu przekłada się na osiągi brytfanki. 13,2 sekundy do 100 km/h to tempo iście geologiczne. Najważniejsze, że skomplikowaniem nie przerasta długopisu i odwdzięcza się minimalnym spalaniem (ok. 5-6 litrów ON).

Alternatywę stanowi silnik najpopularniejszy, a więc 1,8-litrowe GDI o mocy 125 koni mechanicznych. Przy jego 174 Nm maksymalnego momentu obrotowego wreszcie budzi się życie, co nie zmienia faktu, że jest to droga przyjemność. Spalanie sięga 9-10 litrów benzyny na 100 kilometrów, a osiągi bynajmniej nie powalają, bo czymże jest równe 10 sekund do 100 km/h? Słabsze jednostki benzynowe również nie za dobrze się tu sprawdzają.

Na zapaleńców czeka natomiast unikat – Carisma GT, czyli nic innego jak Lancer EVO VI. Tu pod maskę trafił 2-litrowy i 280-konny silnik. 4,9 sekundy do “setki”, maksymalnie 250 km/h – nie trzeba komentować.

Na co zwrócić uwagę przy zakupie

Mitsubishi Carisma nie jest samochodem szczególnie podatnym na usterki, niemniej jednak wystarczy drobne zaniedbanie, by późniejsze konsekwencje odczuwać regularnie co sezon. Przy zakupie na rynku wtórnym koniecznie należy przyjrzeć się stanowi płyty podłogowej – to wrażliwy element. Złośliwi twierdzą, że Japończycy pożałowali pieniędzy na jej konserwację do tego stopnia, że nie trzeba wiele, by z fotelem wylądować w trawie. Nadwozie jako tako jest zabezpieczone przed korozją, w związku z czym przyczyn obecności rdzy należy upatrywać w historii danego egzemplarza, nie zaś w wadach fabrycznych.

Tradycją jest, że w silnikach Mitsubishi obroty żyją własnym życiem. Nie sposób jest przeciwdziałać ich falowaniu, niemniej jednak nie prowadzi to do większych szkód, stąd też – jakkolwiek uciążliwa – jest to rzecz, do której można się przyzwyczaić. Wreszcie wrażliwy jest również alternator, mający w zwyczaju odmawiać posłuszeństwa.

Poniekąd bardzo uważać trzeba na Carismy z instalacją gazową. Japońskie silniki tu montowane niezbyt dobrze znoszą zasilanie LPG, w związku z czym instalacja musi być naprawdę wysokiej klasy (i zamontowana przez wysokiej klasy specjalistę), by nie przekładać się zbyt negatywnie na stan napędu.

Tak czy inaczej trzeba bacznie przyjrzeć się stanowi egzemplarza przed zakupem, a już koniecznie jego historii serwisowej. Oryginalne części są drogie, ale wytrzymałe. Zamienniki, owszem, można znaleźć, jednak poza niską ceną trudno mówić o jakichkolwiek innych ich zaletach.

Mitsubishi Carisma

Werdykt

Głosowanie jury? Proszę bardzo. Czesław tak, Maja nie, Kuba… Nie. Niestety, ale Mitsubishi Carisma nie przechodzi do następnego etapu. Mimo iż pod wieloma względami jest to niezły samochód, to jednak wad ma zbyt wiele, by poważnie rozważać jego zakup na rynku wtórnym. Zwłaszcza po takim czasie. Tym samym pora ustąpić pola konkurencji. Carismy, nawet szczególnie zadbanej, nie można ze stuprocentowo czystym sumieniem polecić. I nie powiem, żeby było mi z tego powodu bardzo przykro.