Mieć Mercedesa wciąż jeszcze znaczy wiele. Nieważne jakiego. Gwiazda na masce to gwarancja niemieckiej jakości, wzorowego komfortu i splendoru, jaki niewiele innych marek może zagwarantować. I choć z każdym kolejnym dniem niemiecka gwiazda zdaje się przygasać (nowym modelom uwikłanym w bezpardonową wojnę z konkurencją brakuje klasy), po starsze modele wciąż chętnie sięgają koneserzy. Im nie przeszkadza, że awaryjne, że gnije, że toporne. Dla nich liczy się, że bez trudu pokonają milion kilometrów. I co więcej, będzie to najprzyjemniejszy milion kilometrów ich życia.
Mercedes-Benz W210, do którego prowadzi ten jakże wydumany wstęp, trafił do produkcji w 1995 roku i – już jako E-Klasa – bardzo szybko zdobył ogromną popularność. Docenili go taksówkarze, punktując bezawaryjność. Docenili także i prywatni właściciele – głównie za komfort jazdy i ponadprzeciętne walory. Milion wersji silnikowych, absurdalnie bogate wyposażenie i to, co najważniejsze, gwiazda.
Bez gwiazdy nie ma jazdy
Charakterystyczne “podwójne” reflektory z przodu były wszak jedynie zwiastunem ogromu zmian, jakie pozwoliły określać “Okularnika” mianem rewolucjonisty. Trzeba przyznać – w stosunku do poprzednich modeli niemieckiego koncernu, zmieniło się bardzo wiele. Mercedes urósł, nabrał eleganckiej ogłady, a przy tym także i wyniosłości, oraz udowodnił, że może być też piękny. I dopóki nie opatrzył się w roli wszędobylskich “złotówek”, wyznaczał standardy elegancji klasy luksus.
Dzisiaj E-klasę można kupić już za kilka tysięcy złotych. Ceny zadbanych egzemplarzy rozpoczynają się od “okrągłych” 10 tysięcy. Czy to dużo? Na pewno nie. To w końcu pełnoprawna limuzyna (nie jeden z tych samochodów, dla których hasło “limuzyna” to jedynie specyfikacja typu nadwozia). Niestety jednak to właśnie od egzemplarza w katastroficznie wysokim stopniu zależeć będzie satysfakcja nabywcy. Można trafić na taki, który przeżyje właściciela, a nawet i wnuki, a można i na taki, po którym żałować się będzie, że ci dwaj, co ukradli księżyc, nie połasili się również na niemiecką gwiazdę.
Sedan, kombi, pięcioosobowe, siedmioosobowe, klimatyzacja, tempomat, automat, manual… Ta wyliczanka nie ma najmniejszego sensu. Wyposażenie nawet w najbiedniejszym egzemplarzu E-Klasy bije na głowę najbogatszych przedstawicieli konkurencji, a ustąpić musi jedynie… S-Klasie. Czy jednak nie jest to przerost formy nad treścią?
Pijąc z Niemcami
Mercedes-Benz W210 kolejne kilometry pokonuje z gracją, płynnie połykając zakręty. Jedzie się do bólu wygodnie – można mieć wrażenie, że zapomniało się wyjść z łóżka. Nie są więc rzadkością osoby, które do E-Klasy wychodzą, by uciąć sobie popołudniową drzemkę. Niestety jednak taka, a nie inna, archaiczna konstrukcja ma swoje wady. W210 waży niemało, stąd też wizyty na stacji benzynowej okazują się niemal codziennym rytuałem. Opcje są dwie. Można wybrać Mercedesa z niewielkiej mocy silnikiem – i proporcjonalnie niższym spalaniem – i w konsekwencji Fiaty 126p oglądać jedynie od tyłu, a można wybrać silnik gigantyczny (na przykład 354-konne 5,5-litrowe AMG) i sięgać, gdzie wzrok nie sięga. Na spalanie benzyny – niezależnie od wersji – poniżej 10 litrów nie mamy co liczyć. Przy obecnych cenach paliw może to być znaczącym argumentem przeciwko Mercedesowi. Nieco lepiej przedstawia się kwestia jednostek wysokoprężnych. Wówczas 7 litrów oleju napędowego to wynik jak najbardziej osiągalny. I to jest szansa, bowiem w przeciwieństwie do wielu innych modeli, w Mercedesie E dieslowski klekot bynajmniej nie drażni. Mało tego, dodaje autu swoistej powagi.
Bezawaryjność zależna
Co ma wspólnego Polonez z W210? Najgorsze, co można – podatność na korozję. Spody drzwi, nadkola, okolice reflektorów, łączenia – wszystko to części, które chętnie zmieniają kolor. I kiedy wszystko inne działa doskonale, to właśnie korozja potrafi doprowadzić na skraj załamania nerwowego (i finansowego zarazem). Co jak co, ale zardzewiałą limuzyną jeździć nie przystoi. Co najciekawsze, z popularniejszych przypadłości W210 to już wszystko. Zdarza się – owszem – że szwankuje system ASR, ale kto by się tym przejmował przy tylnym napędzie (nie wspominałem wcześniej?). Pompa wtryskowa, apetyt na olej – różne rzeczy można wymieniać, wszystko jednakże zależy od egzemplarza. Warto pokusić się o większą początkowo inwestycję. Ona z całą pewnością zwróci się w najbliższych latach, a zadbana E-Klasa potrafi bardzo przyjemnie się odwdzięczyć.
Czy, aby, poniekąd
Dzisiaj samochód ponoć bardzo łatwo kupić. Dużo trudniej natomiast sprzedać. Jak przedstawia się to w przypadku W210? Na Allegro i innych serwisach aukcyjnych Mercedesów nie brakuje, z czego E-Klasa wydaje się jedną z popularniejszych. Z całym szacunkiem, ale Mercedesy C nie do końca odpowiadają swojemu powołaniu. Fakt faktem, wybierając E-Klasę warto bardzo dokładnie przemyśleć możliwości finansowe. W210 to samochód, który nie znosi kompromisów i rewanżuje się bezkompromisowymi walorami. Tak czy inaczej o wpadkę nietrudno. Kupić – warto. Zwłaszcza z większymi silnikami, które gwarantują niezapomniane emocje. A czy auto na co dzień – możliwości finansowe każdy ma inne. Może to właśnie rozwiązanie – na co dzień poruszać się Picanto, a na specjalne okazje wybierać 381 KM AMG w 6-litrowym Mercedesie?