Chyba każdy lubi od czasu do czasu, w wolnej chwili, usiąść sobie spokojnie i wrócić do zdjęć, które zalegają gdzieś tam w odmętach dysków twardych, zarzucone plikami wszelkiej maści (tak jest przynajmniej u facetów, dziewczyny podobno mają je posegregowane – prawda to czy mit?). A że jesień się nieodwołalnie zbliża, to ogarniająca człowieka melancholia tylko dodatkowo sprzyja zatraceniu się w fajnych wspomnieniach.

Wczoraj przejrzałem sobie zdjęcia z liceum. To było ponad 8 lat temu, nie wiem kiedy to zleciało. Ale przyznać muszę, że imprezy z tamtego okresu wspominam wyjątkowo, miały w sobie ten fajny smaczek czegoś nie do końca zgodnego z utartymi normami, przekraczania zakazów itd. Znacie to. Potem zdjęcia z 5 lat studiów, kolejne dziwne/zabawne sytuacje, aż do imprez niemal sprzed 2 tygodni.

Nie przejrzałem wszystkiego, a i tak zeszły mi ponad 2 godziny. A podobno nie miałem nawet chwili wolnego. Od nowa obejrzałem nawet zdjęcia z eventu, o którym niedawno Wam pisałem – Inter Cars Motor Show 2014 (relacja tutaj). Fenomenalna impreza, szczególnie wieczorem. W parku maszyn klimat był niesamowity, undergroundowy, uliczny.

I właśnie w tym momencie zdałem sobie sprawę, że jest to rodzaj imprezy, na której jeszcze nigdy nie byłem, a o której marzę odkąd wyszła pierwsza część Szybkich i Wściekłych.

 

Wyobraźcie to sobie: jest wieczór, a w zasadzie noc w środku lata, ciepło, aż prosi się, by noc spędzić wśród ludzi. Gdzieś pod miastem jest duży, opuszczony parking, na którym spokojnie zmieściłoby się kilkadziesiąt, o ile nie więcej samochodów. Jak to wykorzystać?

Najpierw kilka samochodów z prawdziwie profesjonalnym car audio. Nie jakieś tam Golfy II z tubą zamiast kanapy, ale specjalnie przygotowane samochody wypełnione sprzętem Pioneera, Kenwooda albo JBL, każdy o mocy takiej, która wypełniłaby niejeden klub, a 4 takie by wystarczyły, by nagłośnić na całą noc imprezę na kilkaset osób. I o to chodzi. R’n’B, rap i inna ciężka, rytmiczna muzyka powinny zrobić klimat.

Taki sprzęt z wiochą nie ma już nic wspólnego.

 

Do tego to, co na nocnym Motor Show jarało mnie najbardziej – zglebione, wyczynowe samochody dudniące przy każdym obrocie tłoków w silniku. Wypolerowane do granic możliwości by każdy detal wyglądał na małe dzieło sztuki użytkowej. Z otwartymi maskami by móc podziwiać każdą, odrębną część tworzącą kolejne konie mechaniczne.

Byłoby co oglądać przez całą noc, na takie samochody jak ta Supra poniżej (tak, to jest Toyota Supra) można wpatrywać się godzinami.

 

Nawet nie trzeba by było tymi samochodami jeździć, wystarczyłoby by stały, buczały i się prezentowały.

No i ludzie. Mnóstwo ludzi. Setki facetów jarających się tą brudną stroną motoryzacji i kobietami, które… no właśnie, wytłumaczcie mi to. Skąd zawsze takie (w sensie skąpo odziane i to jak z okładek) kobiety przy takich samochodach? Nawet na wieczornej części Motor Show było bardziej na czym oko zawiesić niż za dnia. Aż za bardzo było na czym zawiesić, powiedziałbym.

To chyba po prostu jest nieodzowna część takich imprez, bez których nie byłoby takiego fajnego klimatu. Kobiety i samochody jakoś wizualnie ze sobą współgrają, bez szowinistycznych podtekstów i ocen.

Zaraz mi powiecie, że gdzieś w Wólce Lubelskiej chłopaki się zbierają co sobotę i jest fajny klimat. Ale nie chodzi mi o Golfy, Astry, Bety i inne kilkunastoletnie samochody, których właściciele cieszą się, że mają alufelgi ze szrotu. Nie chodzi mi o białe kozaczki podrygujące w rytm taniej muzyki trance, albo, co gorsza, discopolo i facetów mających dresy z lampasami za najlepsze spodnie na wyjście. Takie wyobrażenie zostawmy tym jarającym się sobotnią imprezą w miejscowej remizie.

Ale gdyby tak zorganizować kiedyś taką właśnie imprezę – nocą, z rozmachem i tym wszystkim, co wyżej wymieniłem. Z klimatem motoryzacyjnego podziemia, bez rozkładu godzinowego co gdzie i kiedy. Po prostu dobra zabawa przy jeszcze lepszych furach przy najlepszej muzyce. By móc nocą poczuć to, co oglądając na filmach wydawało się nierealne.

Te 2 tygodnie temu już prawie tak było i wszędzie wokół słyszałem, jak jest fajnie i klimatycznie. Może jest to więc jakaś wskazówka jakich imprez ludzie teraz oczekują? Ja bym poszedł o stokroć bardziej niż na te wszystkie Vervy, Dakary na Narodowym (podobno bardzo słabo było) i inne dziwne, nietrafione pomysły. Nawet patronat bym objął, gdyby padła taka propozycja.

Póki co zbliża się zima, ale jest się nad czym zastanawiać.