Nie dlatego, że jest to Porsche. Pewnie, aktualnie każdy z modeli tej marki sprzedaje się na pniu, niezależnie co wypuszczą na rynek. Nawet, jeśli płoną jak benzynowe pochodnie, tak jak ostatnie GT3. Na Polskę zostało przygotowanych na ten rok 200 sztuk Macana, żaden nie jest już dostępny. Taka sytuacja, trzeba będzie czekać na następne modele przynajmniej do przyszłego roku, a to i tak wersja optymistyczna. Także każdy inny model fenomenalnie się sprzedaje, więc biorąc pod uwagę prawo serii, Macan także musiał się rozejść w tempie ekspresowym. I tak się właśnie dzieje.
Nie jest też skazany na sukces dlatego, że to Porsche dla ubogich. Ok., jak na tą markę cena jest zaskakująco niska, bo to niecałe 300 tys. zł. Ale to za wersję podstawową, a przecież nikt, kto kupuje takie auto, nie będzie jeździł ‘gołym’ modelem. To by było jak jazda 911-ką w gazie, klasyczne faux pas i plama na honorze. Można więc się spodziewać, że cena realna Macana to dobre 400tys. zł, a to już jest kwota na poziomie dobrego Caymana. A na niego przecież nikt już nie powie, że to Porsche dla ubogich, czemu więc miałoby się tak mówić na nowy model?
Można też snuć domysły, że Macanowi jest łatwiej przez popularność Cayenne’a, ale to też nie do końca prawdziwy powód jego niechybnego sukcesu. Te samochody są jednak zupełnie inne i nie ma co ich porównywać. Inne klasy, inna wielkość, inna grupa docelowa, to się nie łączy, nikt kto chce Cayenne nie będzie chciał Macana i na odwrót.
Skąd więc wiem, pomijając oczywiste wyniki sprzedaży, że to auto będzie niekwestionowanym sukcesem? No popatrzcie tylko:
Odpowiedź jest zupełnie banalna i oczywista: Macan jest zupełnie inny niż wszystko, co mamy do tej pory na rynku. Zwyczajnie nie ma dla niego oczywistego konkurenta. Nie ma SUVa o tak pięknej linii, o tak charakterystycznym przodzie i tak zgrabnym tyłku. Nie ma suva, który miałby tak absurdalnie wielke felgi i jednocześnie wyglądał na nich tak, jakby to było zupełnie naturalne. Do tej pory, jeśli chodzi o kształt w tym segmencie, ideałem dla mnie było Volvo XC60. Teraz tym ideałem jest Macan. Gdybym miał go do czegoś porównać, to powiedziałbym, że jest jak idealnie spasowany garnitur od Toma Forda. Niby zwykły garnitur, ale jak go założysz to od razu czujesz, że jest to zupełnie inna, nieosiągalna dla innych liga. Tak samo jest z Macanem, takie też jest jego wnętrze – jak spasowane pod wymiar.
Bo tak naprawdę to kto mógłby się z Macanem równać? Q3, GLK, X3 albo X1? Bitch please, czym niby te auta miałyby konkurować. Q3 RS? Niby, teoretycznie tak, bo to są te same podzespoły, bliźniacza konstrukcja, aż się prosi żeby je porównywać. Ale czy ktoś teraz porównuje Q7 i Cayenne? Nie, to są zupełnie inne samochody i w tym przypadku jest tak samo – inny target, zupełnie inny poziom prestiżu. Q3 nie ma lotów do Macana, ich nawet nie wypada porównywać. To tak jak porównywać zegarek Citizena do Patek Philippe. Jeden i drugi miec fajnie no ale z czym do ludzi?
Macan, choćby był strasznie źle wykonany, choćby był znacznie brzydszy i miał gorsze osiągi, to i tak by bił rekordy sprzedaży. Bo nie ma dla siebie naturalnego konkurenta. Podejrzewam, że dopiero gdyby Maserati wprowadziło model o podobnym charakterze, to mielibyśmy możliwość konfrontacji. Póki co Macan ma cały rynek tylko i wyłącznie dla siebie i nie boję się powiedzieć, że Porsche dzięki niemu może podwoić swoje wyniki sprzedaży. To już teraz jest strzał w 10, a z biegiem czasu i dopracowywania projektu może być tylko lepiej. Porsche się nie sprzedało – ono wypatrzyło okazję i bezpardonowo ją wykorzystuje. Tak jak każda szanująca się marka powinna robić.
Czekałem na ten model. Jaram się nim, odkąd ukazała się na jego temat pierwsza wzmianka. Na targi Motor Show pojechałem w zasadzie tylko dla niego, żaden inny tam prezentowany samochód się tak dla mnie nie liczył. Moje oczekiwania były więcej niż wygórowane. Miałem prawo się zawieść, bo często tak jest, kiedy na coś się czeka. Nic z tych rzeczy. Jestem nim zwyczajnie zachwycony.