Większość osób uważa Mona Lisę za dzieło sztuki. E tam – małe to i szkaradne. Zdecydowanie wolę Tratwę Meduzy – jest przynajmniej godnie duża. Z Lancią Thesis jest podobnie – większość osób uważa ją za wyjątkowo odrażającego kaszalota z przednimi reflektorami zrobionymi z denek od słoików. Dla mnie Thesis to dopiero dzieło sztuki. Ma w końcu prawie 5 metrów!
Rozpoczęta w 2002 produkcja potrwała do 2009 roku, ale w tym czasie powstało zaledwie 16 tysięcy sztuk tego bardzo charakterystycznego modelu. Sukces to i porażka – złośliwi twierdzą, że każdy jeden sprzedany egzemplarz to już zwycięstwo, inni natomiast zastanawiają się, jak to możliwe, że sprzedaż nie była dziesięciokrotnie wyższa. Ot, Lancia Thesis okazała się chyba zbyt unikatowa dla przeciętnego nabywcy. “Co gorsza”, na masce nie znalazł się znaczek Audi czy Mercedesa, co odrzuciło kolejnych potencjalnych nabywców dysponujących sporymi nakładami finansowymi. |
Nie odrzuciło natomiast ani włoskiego prezydenta, ani polskich “dostojników” (jeśli takim dumnym określeniem można ich nazwać). Thesis został następcą Kappy nie tylko na włoskich liniach produkcyjnych, ale i w rządowych flotach. Dzisiaj z kolei spotkanie limuzyny Lancii na polskich drogach zdarza się niezwykle rzadko i to mimo tego, że montaż modelu zakończono zaledwie trzy lata temu.
Oficjalnie
Lancia Thesis – włoska limuzyna
Jak przystało na flagową limuzynę, Lancia Thesis oferowana była w jednym nadwoziu – sedan. Odnośnie jego uroku można się sprzeczać, ale nie sposób przejść obojętnie wobec monumentalnego grilla czy bardzo interesujących świateł z tyłu. Z boku natomiast linia nadwozia Thesis przedstawia się nadzwyczaj klasycznie. Dziełem sztuki jest wnętrze – kokpit Lancii zachwyca i nie ma nic wspólnego z (również chwalonym, co prawda) ordynarnym plastikiem z Lybry.
Materiały wykończeniowe odpowiadają klasie samochodu – wspomniane już Audi to jeden z nielicznych producentów, którzy są w stanie na tym polu z Lancią Thesis powalczyć.
Szkoda tylko, że nie dopracowano szczegółów – spasowanie elementów, łączenia i newralgiczne punkty to zdecydowanie słaba strona samochodu. Po latach wnętrze zaczyna żyć własnym życiem, przynajmniej jeśli chodzi o oprawę dźwiękową.
Waga samochodu – 1700-1900 kilogramów w zależności od wersji – wymusiła zastosowanie godnych silników. Nie ma tu więc absurdalnego 1,4 z turbiną ani nawet 1,9 JTD o zawrotnej mocy 115 koni mechanicznych. Są za to rzędowe pięciocylindrowe jednostki oraz “widlaste szóstki”, a moc waha się od 170 do 230 KM w wersjach benzynowych i od 150 do 182 w wysokoprężnych. Thesis nie jest demonem prędkości – w zależności od wersji potrzebuje 9-10 sekund na osiągnięcie pierwszej “setki”, nie ma jednak problemów z przekroczeniem magicznej bariery 200 km/h. Pozytywnie zaskakuje spalanie – mimo gabarytów, limuzyna zadowala się średnio 10-11 litrami benzyny (do 13 w najmocniejszej wersji V6) tudzież niecałymi 8 litrami oleju napędowego. Nie ma tragedii.
Bolączki
Lancia Thesis – reflektory od weków i grill z ciężarówki
Jeśli komfortowa limuzyna, to automatyczna skrzynia biegów, czy tak? Otóż w przypadku Lancii niekoniecznie – w opisywanym modelu do wyboru była 5-stopniowa przekładnia automatyczna i 6-stopniowa ręczna i ta druga wydaje się lepszym wyborem. “Automat” z kulturą pracy nie ma nic wspólnego – szarpanie przy zmianie biegów to codzienność. Podobnie zresztą jak elektronika. Ciekawa rzecz, bo oprócz problemów z konkretnymi modułami, zdarzają się nawet kłopoty z samymi… kontrolkami! Pojawiają się i znikają, doprowadzając zdezorientowanych właścicieli na skraj rozpaczy. Szukać problemu czy nie szukać? Dlaczego się zapaliło? Widocznie miało taki kaprys… Początkowo Lancia miała również problemy z nieszczelną uszczelką pod głowicą silnika – rachunek w serwisie opiewał będzie niestety na sporo więcej niż kilkanaście złotych i piwo dla serwisanta.
O części, poza specyficznymi elementami karoserii chociażby, nie trzeba się obawiać, ich dostępność nie pozostawia wiele do życzenia. Przynajmniej nie tak wiele, jak ich ceny, bo te są raczej wysokie. Na zakup sprawnego samochodu wystarczy teoretycznie 15 tysięcy złotych, ale myśląc poważnie, należy nastawić się na wydatek rzędu nawet 25 tysięcy, a i tak będą to egzemplarze z początków produkcji.
Ale czy to dużo za niesamowicie komfortowy i doskonale wyposażony samochód klasy wyższej, przeznaczony dla użytkowników ceniących sobie styl i oryginalność? Na pewno nie. Konkurenci za podobne zalety liczą sobie wielokrotnie więcej.