Jest środek roku i niewiele osób myśli w tym momencie o zmianie samochodu. Są teraz raczej 2 grupy osób: te, które kupiły samochód z rocznika poprzedniego, aby mieć samochód na wakacje, i te, które czekają na końcówkę aktualnego roku, żeby ‘złapać okazję’. Mówię oczywiście o tych kupujących od dealera. I mogłoby się wydawać, że w takim razie wybrałem średnią porę, aby cyklicznie wydawać takie małe kompendium rad dotyczących kupna samochodu. Ale jeśli moje rady trafią na tych z grupy pierwszej, to może zauważą coś, czego nie dopilnowali. A ci z drugiej będą mieli te wnioski gdzieś tam z tyłu głowy, kiedy będą swoje najbliższe, jak i każde następne, auto kupować. W każdym razie na to liczę. Póki co podzieliłem się dwoma spostrzeżeniami.

Teraz czas na coś, o czym wspomniałem na końcu tego ostatniego.

Zasada #3: dealer dealerowi nie równy

Wyobraźmy sobie sytuację, że mamy już wypatrzone swoje ukochane, wymarzone, jedyne w swoim rodzaju auto. Fajne kombi dla rodziny, z mocnym silnikiem dla ojca, podgrzewanymi siedzeniami dla mamy i systemem audio-video dla dzieci. Jesteśmy po kilku/kilkunastu wizytach w salonach różnych marek, cała sytuacja już trochę nuży, więc z zadowoleniem idziemy do najbliższego dealera dopiąć formalności związane z kupnem samochodu. W końcu wiemy czego chcemy, jesteśmy zdecydowani, więc nie ma problemu. Owszem, jest.

Dealer dealerowi nie jest równy. Nawet jeśli wybraliśmy już interesujące nas auto i jesteśmy zmęczeni jazdą po innych salonach, zróbmy te ostatnie dwie wycieczki do dealerów ‘naszego’ samochodu, aby porównać ich oferty. To trochę dziwne, jak duże rozbieżności mogą się pojawić w ich propozycjach mimo tego, że mają dostęp do tej samej bazy aut, korzystają z tego samego ‘know-how’ i mają taką samą (w teorii) politykę cenową.

Citroen C5

Nie jest to jednostkowa sytuacja, a ta konkretna szczególnie dobrze to obrazuje. Szczególnie dlatego, że odbyła się na terenie jednego miasta.
W Łodzi jest dwóch dealerów Citroen’a. Jeśli ktoś tu mieszka, to wie którzy, ale żeby nie robić nikomu czarnego PR’u, nie będę przytaczał nazw. W każdym razie sytuacja była jasna(informacje z pierwszej ręki, żeby nie było że wyssałem z palca całą historię): trzeba było kupić samochód. Chodziło o auto klasy średniej, benzynowe, dobrze wyposażone. Na placu boju pozostały: Renault Laguna, VW Passat i ww. Citroen C5. Ostateczny wybór padł na ten ostatni. Głównie ze względu na pneumatyczne zawieszenie, które później faktycznie sprawdzało się świetnie. Oferta wydawała się dobra, niezłe kredytowanie, auto spełniało wszystkie postawione warunki. Po 2 miesiącach zastanawiania się dobrze było wiedzieć, że to będzie auto na kolejne 3 lata. Zadowoleni poszliśmy do salonu podpisać umowę (ja z ojcem, to miało być jego auto, nie wspomniałem chyba o tym?). Coś mnie jednak tknęło, żeby, zanim podpiszemy umowę, pójść jeszcze do innego dealera Citroena. Tak z ciekawości , aby sprawdzić co może nam zaoferować.

Mógł zadziwiająco dużo. Tak dużo, że zdecydowaliśmy się u niego kupić dokładnie taki sam samochód. Co nas przekonało? Dostaliśmy przede wszystkim o kilka tys. niższą cenę. Przy takich samych warunkach kredytu ma to niebagatelne znaczenie. Dodatkowo udało się wynegocjować opony zimowe, dywaniki i jeszcze jakieś bzdety, o które nie mogliśmy się wcześniej doprosić.

Jak widać, rzeczywiście dealer dealerowi nie jest równy. Z pewnością wynika to trochę z rywalizacji między dealerami na danym terenie. Warto więc wspomnieć o negocjacjach z innym sprzedawcą. Zależne jest to pewnie też od podejścia do klienta, jakie jest prezentowane przez konkretną osobę. Warto jednak o takiej opcji pamiętać. Nawet czasem wybrać się do innego miasta, bo może się okazać, że jakiś sprzedawca jest na tyle sumienny, że znajdzie nam auto nawet na drugim końcu Polski. Tak akurat miała moja znajoma, kupując Astrę IV. Miała być wersja podstawowa, skończyło się na wersji z turbo za jakąś śmieszną kwotę jak za takie auto. Jak widać, warto jeszcze wykrzesać z siebie trochę energii, żeby potem być jeszcze bardziej zadowolonym.

Ok, jak już wytłumaczyłem o co mi chodzi, to szykuję się powoli w takim razie na prezentację SX4.