Rok 2007 – kryzys rynków finansowych w Stanach Zjednoczonych, który poruszył lawinę światowego kryzysu gospodarczego ogarniającego najważniejsze światowe rynki. Zatrzęsło się i to porządnie. Padły wielkie banki, instytucje finansowe liczyły straty, nie wspominając o ludzkich problemach, które się nasiliły wraz problemami ekonomicznymi.
Potem się posypało już wszystko. Kryzys na rynku surowców, zaostrzone prawo bankowe, narastające problemy różnych sektorów gospodarki. Nikomu chyba nie muszę tego przypominać, bo do tej pory czkawką odbijają się niejednemu problemy sprzed 8 lat. Ba, mówi się, że kryzys wciąć trwa, a nawet jest to już pewien constans, do którego powinniśmy się przyzwyczaić. Kto wie, być może.
Jak dobrze pamiętacie (ja pamiętam, choć szczyl byłem, nic więcej), wybitnie mocno odczuła kryzys branża motoryzacyjna. Spadające zarobki, zwolnienia, droższe surowce lub ich brak, problemy z kredytami oraz płynnością finansowa nie tylko samych marek, ale także ich kontrahentów – to wszystko musiało odbić się na ogólnej kondycji rynku motoryzacyjnego.
Przez to między innymi nie oglądamy teraz na ulicach Saabów, kilka marek należących do jednego z największych poszkodowanych – GM – także w kolejnych latach zniknęło z motoryzacyjnej mapy świata. Do tego trzeba jeszcze dołożyć Forda, Chryslera i rzeszę innych marek, które w jakiś sposób odczuły problemy na własnej skórze.
Dobra, to by było tytułem wstępu. A teraz przenieśmy się do tych czasów kryzysu sprzed 6 lat (bo na rynku motoryzacyjnym najgorzej było w 2009r) i spójrzmy jakie samochody powstawały:
– Nissan, co było zaskoczeniem, wprowadził nowego GT-R’a do sprzedaży na całym świecie. Przyznaję, duży szok.
– Samochody elektryczne, choć w powijakach, zaczynały się pojawiać coraz częściej, np. Mitsubishi iMIEV;
– Samochodem roku został Opel Insignia – żal;
– Pojawił się pierwszy samochód napędzany wodorem – Honda FCX Clarity.
Tyle z ciekawszych modeli roku 2009. W sumie nie najgorzej, ale biorąc pod uwagę fakt, że w międzyczasie GM padłby bez wsparcia rezerw federalnych, Chrysler w części został sprzedany koncernowi FIAT (w całości w 2014r), a inne marki zwalniały ludzi na potęgę (w tym VAG), to całość wygląda raczej marnie.
I jakoś nie mogę sobie przypomnieć, by w tym czasie oraz w latach następnych producenci skorzy byli do tworzenia projektów ciekawych. Dominowało raczej to, o czym wiadomo były, że się sprzeda, że będzie dobrym antidotum na mocno nadszarpnięte finanse firm. Wtedy ważne było, by przetrwać, co jest w pełni zrozumiałe.
Następne lata zresztą nie były lepsze. Wtedy przecież Toyota pod względem sprzedaży wyprzedziła GM, co później udało się także VW. Ciągle mówiło się jednak głównie o cięciach kosztów, zwolnieniach i negatywnych trendach.
Optymistyczne informacje zaczęły napływać dopiero w 2013r, jednak nieśmiało, raczej jako prognoza, a nie zapowiedź zmiany podejścia całego rynku. Wciąż było zachowawczo, by nie rzec… nudno.
Mamy teraz rok 2015. Prawdopodobnie kolejny rok wzrostu sprzedaży samochodów. I, równie prawdopodobnie, pierwszy rok w którym możemy powiedzieć, że motoryzacja wróciła do stanu sprzed wielkiego kryzysu który trwał kilka ciężkich lat. Przykłady? A proszę bardzo
– Powrót starych lub tworzenie nowych marek – widać to wszędzie. FIAT od nowa zajął się Alfąi markami amerykańskimi, PSA wydzieliło DS jako swoją markę premium, wrócił również Datsun. Nie wspominając o mniejszych manufakturach, które znowu mogą liczyć na zamówienia.
– Nowe, ryzykowne modele – Toyota ma swoje GT86, co jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia. Ba, możliwe, że wróci nawet Supra, choć nie wiadomo w jakiej formie.
Citroen Cactus kto wcześniej by się na coś takiego zdecydował?
VW XL1 – jeśli Niemcy sobie pozwalają, to może sobie pozwolić już chyba każdy;
BMW zapowiada rozwój serii z przedrostkiem ‘i’, producenci tworzą kolejne subsegmenty starając się dopasować jak najlepiej gamę do potrzeb konsumenta (przynajmniej tak mówią);
Nawet amerykanie wprowadzają modele (Renegade – fenomenalny!), o których wcześniej nikt tam nie myślał.
– Technologie – po ulicach jeździ już samochód napędzany wodorem, technologie autonomiczne są w rozkwicie, downsizing, asystenci jazdy na do tej pory niespotykanym poziomie – każda marka tworzy coś unikatowego;
A to wszystko składa się w jedno, proste określenie – odwaga w tworzeniu. Może nie wszystkie pomysły nam się podobają, niektóre projekty są zbyt do siebie podobne, ale i tak po raz pierwszy od dawna mam poczucie, że nie daje nam się wyboru tylko na pierwszy rzut oka, a tak naprawdę wszystko to jest jedno i to samo.
Nie.
Teraz w końcu zaczyna być tak, że możemy sobie dobrać samochody zgodne z naszymi wymaganiami. Podążające za trendami, to prawda, ale jednak bardziej się miedzy sobą różnice, nawet w obrębie tej samej marki. Więc może i nie jest tak le mimo wszechogarniającej elektroniki, mimo tego, że silniki są coraz mniejsze i coraz częściej wspomagane przez motory elektryczne i w końcu mimo tego, że samochody nie są już proste jak konstrukcja cepa – to i tak nie mamy specjalnie na co narzekać. Jest lepiej. Możemy spokojnie ogłosić koniec kryzysu w motoryzacji.