Mamy właśnie taki okres, w którym producenci aż chcą wyskoczyć ze skóry, żeby zmniejszyć zapasy magazynowe i pozbyć się jak największej ilości samochodów, które zostały wyprodukowane jeszcze w tamtym roku. Trudno się dziwić, kolejny rok na karku to kolejne tysiące utracone na wartości pojazdu. Wyprzedaże są więc na całego, dosłownie u każdego. Zresztą nie muszę o tym zbytnio wspominać, reklamy bębniące o akcjach promocyjnych zawładnęły całymi blokami reklamowymi w tv i radiu. Jak dodamy do tego jeszcze fakt, że pojawiły się po raz kolejny samochody z kratką to można dojść do wniosku, że nie warto się w ogóle zastanawiać, ino lecieć do najbliższego salonu samochodowego jakiejś konkretnej marki, pogadać 5 minut ze sprzedawcą, podpisać umowę, wpłacić zaliczkę i po tygodniu wyjechać nowym, błyszczącym się jak psu genitalia samochodem. Oczywiście w fenomenalnej, niesamowitej, jedynej w swoim rodzaju edycji limitowanej z okazji końca roku, wyposażonej wyjątkowo w dokładnie to samo, co inne modele, z tym, że się fajnie nazywa. No, może ma jakąś tapicerkę inną, albo radio fajniejsze dali. Wooow, so hardcore, jacyście niesamowicie hojni.

Ale wiecie, nie ma co się tak bardzo podpalać. Nie łudźmy się, że raptem wszyscy stali się tacy mili i tylko czekają na to, żeby dać nam wszystko co najlepsze za jak najmniej. Nie, nie tak to działa, totalnie wbrew temu co w nas próbują podprogowo i wprost wtłoczyć reklamy w tv i na billboardach. To zawsze jest coś za coś. Czasem jest to gorsze wyposażenie, czasem słabszy silnik, czasem brak dodatków, które często się dostaje od ręki. Niestety poprzedni rok produkcji to nie jedyny minus. Trudno się dziwić, sprzedawca zawsze będzie chciał na kupującym ‚uciąć’ jak najwięcej. Brutalne prawo wolnego rynku.

Mimo wszystko jednak nie jest to taki zły okres na kupno nowego samochodu. Trzeba tylko pamiętać o tym, że nikt tutaj nam nic na srebrnej tacy nie poda i to my musimy się postarać o to, żeby dostać takie auto jakie chcemy, na takich warunkach jak chcemy.

Jak skutecznie kupić nowy samochód

Skoro jednak jest to okres wzmożonego ruchu zakupowego w salonach, pomyślałem sobie, że warto przypomnieć pewien cykl wpisów, który umieściłem na blogu parę miesięcy temu, a który teraz wpasowuje się idealnie w klimat. Chodzi mi oczywiście o ‚kupowanie w salonie’ – 3 wpisy i 3 zasady, dzięki którym łatwiej będzie wynegocjować korzystne warunki kupna samochodu:

Zasada #1 – Jak Cię widzą, taki Ci upust dają

Zasada #2 – Z kim przystajesz, taki rabat dostajesz

Zasada #3 – Dealer dealerowi nie jest równy

W każdym wpisie umieściłem jakąś anegdotę/historyjkę z własnego doświadczenia, która obrazuje o co dokładnie chodzi. I każda z powyższych zasad jest równie ważna co pozostałe. Może nie gwarantują one 100% sukcesu, ale mogą dość wyraźnie pomóc przy kupnie samochodu, a w szczególności przy negocjacjach, które są przecież najważniejsze przy podjęciu decyzji.

Przy okazji dorzucę jeszcze jedną złotą myśl, która jest totalnie banalna, ale najwyraźniej wiele osób o niej zapomina i potem plują sobie w brodę, że przepłacili:

Zasada #4: czytaj umowę!

Banalne, prawda? Cóż, mało kto kupuje auto za gotówkę, większość z nas musi się ratować kredytami – a te są również tak skonstruowane, żeby trochę więcej z nas kasy wyciągnąć. Więc jeśli już podjąłeś decyzję, to wczytaj się, policz, nie rób nic na szybko. Jeśli nie jesteś dobry w liczeniu procentów, składek itd, poproś kogoś o analizę umowy, szkoda potem przepłacać. tak jak pewna znajoma mi osoba, która na szybko wzięła kredyt i za Fiata Marea wartego 60 tys. zł zapłaciła łącznie w ciągu kilku lat niemal 120 tys. Trochę bolało.

Dobra, to już chyba wszystko. Wczytajcie się, pomyślcie i lećcie kupować na potęgę