Przemierzając wczoraj pół Polski wszerz, bardziej niż kiedykolwiek zwróciłem uwagę na różnorodność mijanych po drodze samochodów. I bardziej niż kiedykolwiek zaskoczył mnie fakt, że zdołałem naliczyć co najmniej 20 egzemplarzy Jaguara X-Type. Czyżby niegdyś wyrafinowany drapieżnik dał się w Polsce udomowić, by nie powiedzieć: przekształcić w zwyczajnego dachowca? Oby nie, chociaż fakt, że spośród charakterystycznych samochodów więcej było tylko Skód Superb, daje do myślenia.

Brytyjska motoryzacja to opasła księga bogato rysowanej historii, która na każdym etapie swojego istnienia miała bohaterów dobrych i złych. Do których należy X-Type?

Teoria ewolucji

Posrebrzany kot na masce za jedyne 20-30 tysięcy złotych to prawdziwa okazja. Luksus w iście brytyjskim stylu, splendor i całkiem przyzwoite osiągi, które sprawiają, że Jaguar X-Type to nie tylko wygodna kanapa, ale także sprawny środek lokomocji. Tyle tylko, że cały luksus i splendor szlag trafia, gdy znajomy – dowiedziawszy się, że jeździsz X-Type – stwierdzi, że chyba przepłaciłeś za swoje Mondeo.

Nie będą to, niestety, złośliwości nieuzasadnione, wszak Jaguar X-Type powstał w oparciu właśnie o Forda Mondeo. Miało to jeden cel – redukcję kosztów. I to się udało – dzisiaj dziesięcioletnie już Jaguary nabyć można za ok. 20 tysięcy złotych. Co otrzymuje się w zamian?

Samochód zasadniczo pozbawiony charakterystycznych przypadłości. Jakkolwiek kapryśny na swój brytyjski sposób, to jednak dopracowany na tyle, że nie sposób przypiąć mu jakiejkolwiek łatki. Jedyne, na co – po angielsku, oczywiście – soczyście można ponarzekać, to układ hamulcowy, który mógłby być sprawniejszy. Wyhamowanie nielekkiego wszak auta jest dużo trudniejsze, niż się wydaje. Stanowi to swego rodzaju rozdźwięk w stosunku do silników, które to z kolei zapewniają X-Type przyjemne osiągi. O nich jednak – za moment. Rozrząd – na łańcuszku – nie sprawia problemów. Podobnie zawieszenie czy elektronika. Przeglądy w ASO – drogie i dalekie od wyobrażeń (Pan zamawiał herbatę, Milordzie?), ale do zniesienia.

W cenę Jaguara wliczony jest komfort (któremu w X-Type absolutnie niczego nie można zarzucić), konserwatywny wystrój (absolutnie magiczny!!!) i splendor… Problem w tym, że X-Type określany bywa Baby-Jagiem. Forduarem. To splendorowi z całą pewnością nie sprzyja. Motoryzacyjne żółtodzioby zachwycone będą figurką kota na masce czy – w zasadzie – całokształtem X-Type. Znawcy i sceptycy od razu wytkną fordowskie odniesienia, których tu nie brakuje. I – koniec końców – powiedzieć można jedno: Jaguar X-Type to pierwszy naprawdę godny uwagi Ford Mondeo.

Brytyjska flegma

Wielki i ciężki Jaguar X-Type nie mógł być zasilany byle czym. Wystarczy wszak wspomnieć, że najsłabsza wersja – 130-konny diesel – generowała bagatela 130 koni mechanicznych żywej mocy. Najmocniejsza natomiast, hollywoodzkie 3,0 l V6, aż 230 KM. To w zupełności wystarczająco, by niemałego Jaguara rozpędzić do “setki” w mniej więcej 7 sekund. Prędkość maksymalna – 235 km/h.

Kwestia zużycia paliwa przedstawia się zgoła odmiennie. Pod względem ekonomii króluje 2-litrowy diesel, który zadowoli się już 5,6 litra oleju napędowego na 100 km w cyklu mieszanym. Najmocniejsza wersja benzynowa potrzebować będzie nawet 11 litrów bezołowiowej. To niemało.

Kombi grzechu warte

Tradycjonaliści zęby zjedli już na wyklinaniu Jaguara X-Type kombi. Tymczasem – zupełnie subiektywnie rzecz biorąc – jest to propozycja bardzo interesująca. Unikalna, wszak spotkanie takiej na polskich drogach graniczy z cudem porównywalnym do spotkania polskiej drogi bez dziur. Praktyczna, wszak dodatkowe litry w bagażniku zawsze mogą okazać się przydatne. Stylistycznie genialna, jakkolwiek wiele złego można powiedzieć o zrywaniu z tradycją, to jednak kombi od Jaguara wygląda… tak brytyjsko, że aż żal byłoby nie skorzystać. Powiększony tył zdaje się dobrze uzupełniać pretensjonalnie “umięśniony” przód, czyniąc bryłę X-Type jeszcze kompletniejszą.

A czy kupować – trudno powiedzieć. Niezależnie od wersji, czy kombi czy “sedan”, Jaguar X-Type wiąże się z szeregiem wydatków eksploatacyjnych. I nawet zachęcająca cena początkowa nie powinna przesłonić tego, co najważniejsze. Niemałego spalania i drogich części. Z drugiej jednak strony, to chyba jedyna szansa, by wejść w posiadanie Jaguara, którym z powodzeniem poruszać można się na co dzień. Inne (patrz: XJR), nawet jeśli teoretycznie tańsze, ocierają się o kategorię absurdu. Tymczasem Jaguar X-Type jest jaki jest. Wciąż uroczy, wciąż luksusowy, a jednak przystępny. Czy aby jednak nie za bardzo przystępny jak na – bądź co bądź – dzikiego kota?