Po raz pierwszy zobaczyłem go na żywo 2 lata temu. Był to świeży pomysł, coś, czego Jaguar w swojej ofercie jeszcze nigdy nie miał, a co każda szanująca się marka klasy premium mieć w swojej ofercie powinna. Oczywiście ku mojemu niezadowoleniu, bowiem marka tak klasyczna (do niedawna) jak Jag, o tak klasycznych liniach (wciąż) i tak przywiązana do tradycji (już nie) według mnie powinna trzymać się pewnych klasycznych wzorców, ale… teraz już wiem, że to utopia i nie da się za wszelką cenę płynąć przeciwko rynkowemu nurtowi. Acz już wtedy ten SUV, w tak bardzo nielubianej przeze mnie rynkowej już nie niszy, zrobił na mnie nie lada wrażenie, będąc czymś nowym, acz wciąż mocno związanym z tą nową, bardzo ciekawą zresztą, linią stylistyczną Jaguara.

Tak, C-X17 zdecydowanie przemówił do artystycznej części mojej duszy, która wymaga, by samochody nie tylko były doskonałe technicznie, ale równie idealne pod kątem designu. No i widocznie Panowie z Jaguara pomyśleli tak samo, bo F-Pace (wolałem poprzednią nazwę, ale niech będzie) wygląda po prostu tak, jak pokazany 2 lata temu koncept:

Zresztą tak obiecali te 24 miesiące temu, więc trzymałem ich za słowo – auto miało być zewnętrznie niemal identyczne do konceptu z Frankfurtu i faktycznie całość została utrzymana w niemal idealnie tak samo sportowym stylu. I choć, jak wiadomo, SUVy ze sportem wspólnego mają niewiele, to w tym wypadku (w przeciwieństwie do np. X4) wszystko zdaje się być na swoim miejscu. Kto wie, może już co poniektórzy nauczyli się już jak zrobić podwyższone nadwozie o całkiem przyzwoitych rysach, na które da się patrzeć.

A co do danych technicznych, to dostaniemy dokładnie to, co znamy już z aktualnych Jaguarów, czyli: 3.0 V6 Turbo (benzyna oraz diesel) oraz najmocniejsze wersje V8-ki z mocą dochodzącą do 545 KM. Jest dobrze, AMG i M-Gmbh mają nowego konkurenta. Macan również, choć wydawał się do niedawna być poza konkurencją.

Tesla Model X

Wg. Jaguara, jak widać powyżej, sportowy SUV powinien być muskularny, mieć wielkie wloty, powinien być tym tak bardzo popularnym ostatnio połączeniem SUVa i coupe.

Wg. Tesli sportowy SUV jest po prostu SUVem. Bez wielkich wlotów (bo skoro nie ma czego chłodzić, to po co wloty?), bez super obniżonego dachu, przesadnie napompowanych nadkoli i wielkiej po horyzont maski. Jest mówiąc szczerze zwyczajnie do bólu, wręcz nudno… no, gdyby nie te tylne drzwi w stylu 300SL Gullwing, albo SLS’a patrząc bardziej aktualnie. Tak czy inaczej – chapesu bas za tak odważne rozwiązanie, które mówiąc szczerze ani nie jest specjalnie praktyczne, ani ekonomiczne, ani nie ma żadnego innego uzasadnienia. Ale jest fajne. A skoro Tesla jest fajna, to musi mieć fajne rozwiązania więc… wszystko jest na swoim miejscu.

A do tego 262 KM na przód i 510 KM na tył. Ponad 700KM (bo w przypadku elektryka suma nie jest jak zwykłe 1+1) i 3.6s do setki (ewentualnie 3.2 w wersji specjalnej). To jest sportowy SUV. A nie jakieś tam Jaguary, BMW czy inne cuda wianki.

Citroen Cactus M

Ale i tak moim faworytem minionego tygodnia jest Citroen Cactus M, rzekomy następca nieśmiertelnego modelu Mehari z lat 60’, którego można jeszcze gdzieś tam w Afryce spotkać od czasu do czasu i dość mocno pokiereszowanym stanie.

Prawda jest jednak taka, że oprócz braku dachu i posiadania 4-kółek samochody wiele ze sobą wspólnego nie mają z prostego w sumie względu – Cactus M ma być samochodem lifestylowym. Idealnym dla surferów, ludzi o lekkim podejściu do życia, którzy potrzebują auto na plażę, które można zabrudzić upapraną w piasku deską, a potem pojechać na myjnię ciśnieniową i taką też myjką całe wymyć. Także od środka.

OD ŚRODKA. Bo z takich materiałów Cactus M jest wykonany, by wnętrze zalać wodą i by nie było z tym problemu.

Sam Cactus był dla mnie samochodem fajnym. Cactus M jest fenomenalny, genialny, odjechany, pomysłowy i chcę go każdą komórką mojego ciała. Pojechać pływać na kajcie byłoby zupełnie nowym doznaniem, którego żadne auto by nie było w stanie mi zagwarantować. Dość powiedzieć, że z boku samochód ma… schodek do wejścia na tylne siedzenia. Tylko Francuzów stać na takie pomysły.