Głębiej ukryte przełączniki wspólne z nową Micrą i całą gamą modelową Nissana, maska wyprofilowana nieco podobnie jak w JUKE’u… Umiarkowanie pozytywne skojarzenia w przypadku limuzyny za 286.000 złotych. Wszystko to traci jednak znaczenie, bowiem pod maską znajduje się 320 koni mechanicznych zdolnych rozpędzić auto do 100 km/h w zaledwie 6,2 sekundy. Aha – i z przodu nie ma napisu Nissan. Jest w zamian logo, które niewielu Polaków potrafi rozpoznać. I to jest w Infiniti najpiękniejsze.
Infiniti M37 budzi grozę, a zarazem podziw bez żadnych negatywnych konotacji. Nawet teoretyczne pokrewieństwo z Nissanem – marką, choć na pewno dobrą, to jednak popularną – nie jest w stanie zaszkodzić jego wizerunkowi czarnej bestii. I choć M37 przeciwstawiane będzie co lepszym modelom BMW, to jednak są to dwie zupełnie inne kategorie samochodów. Infiniti nie powstało, by leczyć kompleksy. Rewelacyjny silnik o pojemności 3,7 litra (notabene rodem z Nissana 370z) ma przede wszystkim cieszyć właściciela, nie zaś dawać innym odczuć, jak bardzo skrzywdzeni przez los są, siedząc w swoich Audi, Citroenach czy – zwłaszcza – Volkswagenach.
Wnętrze Infiniti M37 swobodnie zaliczyć można do najpiękniejszych, jakie kiedykolwiek powstały. Luksus tutaj łączy się z praktycznością, bo choć liczba przycisków i przełączników z początku może wydać się oszałamiająca, to ich obsługa nikomu nie sprawi większego problemu. Nawet analogowy zegarek pośrodku konsoli to małe dzieło sztuki (ucz się, Mondeo!).
W oczy rzuca się też swoisty piedestał – wyniesiony w górę tunel środkowy, zwieńczony krótkim drążkiem skrzyni biegów. To siedmiostopniowa przekładnia automatyczna. W pozycji “D” można ją odchylić w lewo i przełączyć w tryb sekwencyjnej zmiany biegów… łopatkami przy kierownicy! Czy można chcieć więcej?
Można. I Infiniti kolejny raz nie zawodzi. Sportowe osiągi (ograniczone elektronicznie 250 km/h) łączy z komfortem godnym najlepszej klasy limuzyn. 320 KM z 3,7-litrowego silnika V6 przenosi na tylne koła, czyli w “jedyne słuszne miejsce”. A wszystko to w niemal pięciometrowym samochodzie.
Z zewnątrz Infiniti M37 wygląda równie monumentalnie, powodując osłupienie wśród właścicieli VW, a kierowcom BMW każąc pięć razy dobrze się zastanowić przed podjęciem próby wyprzedzania. Wielu z nich zresztą z tego manewru rezygnowało – byle tylko lepiej przyjrzeć się zjawisku. Tak – zjawisku – bowiem w takiej kategorii należy cały czas rozpatrywać Infiniti w polskiej scenerii. I będzie lepiej, jeśli nigdy się to nie zmieni.
PS Cena, spalanie? A kogo to w ogóle obchodzi?! Gwoli formalności, ceny zaczynają się już od ok. 220.000 złotych, choć prezentowany egzemplarz – topowa wersja M37 S – to wydatek mniej więcej 286.000 zł. Spalanie bardzo mocno uzależnione jest od stylu jazdy, co pogłębia pokrętło, którym wybiera się tryb pracy i skrzyni, i pedału gazu. W przypadku normalnej jazdy pozamiejskiej (“bez odejmowania sobie od ust”) spalanie zbliża się do 10 litrów na 100 kilometrów. Warto jednak pamiętać, że nawet bez żywej duszy na pokładzie Infiniti M37 waży niemal 1800 kilogramów. Wysokie spalanie jest naturalną konsekwencją tego stanu, aczkolwiek “nie można zjeść jabłka i mieć jabłka”…