Lata 90-te dla motoryzacji upłynęły pod znakiem wielu znaczących przemian, do grona marek premium już na dobre dołączyło Audi, zaś polskie drogi zalał potok dostępnych na zachodzie konstrukcji. Dekady spędzone z Fiatami, Wołgami, Trabantami i Wartburgami przyczyniły się do nieopisanej miłości do VW, Opli, Mercedesów, Citroenów i pozostałych słabo znanych dotychczas marek. Nic zatem dziwnego iż wedle statystycznego Polaka auta niemieckie są uosobieniem jakości i precyzji, których nawet japońskie produkcje w wielu kwestiach muszą uznać wyższość.

Tą sytuację dobitnie obrazuje sytuacja w segmencie D, zdominowanym przez Passata, Insignię, Mondeo i Superba, dopiero na dalszych lokatach znajdziemy francuskich i japońskich reprezentantów klasy średniej. Jeszcze kilka lat temu koreańskie samochody nie kojarzyły się najlepiej, szybciej rdzewiejący niż jeżdżący Pony i wiele innych modeli tworzyły powszechnie znany obraz tandetnej motoryzacji z Azji.

Jednak konsekwentne dążenia koncernu Hyundai-Kia przynoszą widoczne gołym okiem rezultaty, z każdym kolejnym modelem zbliżają się ku europejskiej braci. Ogromnym skokiem jakościowym, popartym wynikami sprzedaży był Hyundai I30 pierwszej generacji, model zaprojektowany przez Europejczyków dla Europejczyków. Koreańczycy podbudowani jego sukcesem postanowili spróbować swoich sił w segmencie wyżej – D. Chcąc rywalizować na równi z Passatem i spółką, wprowadzili na rynek I40. Sprawdźmy zatem czym azjatycki nowicjusz zamierza przekonać do siebie klientów konkurencji.

Na warsztat wzięliśmy wzór auta rodzinnego, flotowego także, kombi z oszczędnym dieslem. Podobno o gustach się nie dyskutuje, jednakże w przypadku I40 wypada wspomnieć chociażby o ciekawej i dynamicznie narysowanej sylwetce, której nie zakłóca nawet dodatkowy plecak (krążą słuchy iż kombi jest ładniejsze od sedana). Płynnie przechodzące przez całą karoserię przetłoczenia nadają lekkości, temu bądź co bądź dużemu kombi. Ponadto nie sposób przeoczyć niebanalnych przednich i tylnych świateł, wykorzystujących technologię LED.

Od auta klasy średniej poza nienaganną prezencją, oczekuje się przede wszystkim przestronnej i estetycznej kabiny. Projektanci znając potrzeby klienteli na starym kontynencie, uformowali deskę rozdzielczą wedle obowiązujących ergonomicznych zasad. Wystarczy szybki rzut oka na czytelne zegary z ekranem komputera pokładowego i konsolę centralną, by poczuć się jak w domu. Obsługa dwustrefowej klimatyzacji jak i radia (bez RDS’u) nie stwarza najmniejszych problemów, jedynie dźwięk wydobywający się z głośników zmusi melomanów do rychłego skorzystania z usług specjalisty car audio. Miejsce pracy kierowcy jest wręcz stworzone do pokonywania długich tras, ponad tysiąc kilometrów jednego dnia – żaden problem. Szeroki zakres regulacji fotela i kierownicy, pozwoli szoferowi na zajęcie optymalnej pozycji. Sporym zaskoczeniem dla zwolenników europejskiej myśli technicznej jest przestrzeń w drugim rzędzie, więcej oferuje tylko Skoda Superb. Niezależnie od wzrostu dwójki okupującej przednie fotele, z tyłu miejsca jest pod dostatkiem. Trudy eskapad po polskich drogach wynagradza przemyślana rzeźba kanapy, dbająca o odpowiednie podparcie kręgosłupa, oraz przyciemniane tylne szyby oddzielające podróżnych od świata zewnętrznego. Z punktu widzenia każdej familii niemal kluczowym czynnikiem decydującym o wyborze auta jest bagażnik, który w I40 pochłania 553 litry – po złożeniu asymetrycznie dzielonego oparcia bez trudów przewieziemy rower…lub lodówkę (wtenczas pojemność wynosi 1719 litrów.

Wydawać by się mogło iż 1,7’litrowy turbodiesel w aucie klasy średniej nada się wyłącznie do rajdów o kropelce. Wystarczy jednak przyjrzeć się danym technicznym – 136 Km i 325 Nm aby zmienić zdanie. Za sprawą parametrów zbliżonych do volkswagenowskiego 2,0 TDI 140 Km, przekazywanych na przednie koła za pośrednictwem sześciostopniowej ręcznej przekładni, jazda w każdych warunkach nie wywołuje negatywnych emocji. Nie bez znaczenia jest wspomniana skrzynia biegów, której praca zasługuje na słowa uznania. Krótkie skoki lewarka w połączeniu z precyzyjnym funkcjonowaniem owego mechanizmu, składa się na pozytywny wizerunek I40. Prawdziwe możliwości topowy diesel średniego Hyundaia ujawnia dopiero poza miastem.

Na początku testu postawiliśmy sobie za punkt honoru uzyskanie katalogowego zużycia paliwa. O ile 5,5 l w mieście jest całkowicie nieosiągalnym rezultatem (w teście 6,5 l), o tyle 4,3 w trasie uzyskaliśmy bez zbędnego wysiłku i podążania w kolumnie tirów. W ekonomicznych staraniach posunęliśmy się jeszcze dalej, co objawiło się wynikiem 3,7 na dystansie 435 km (defiladowa podróż popularną „gierkówką”). W czasie tygodniowego obcowania z I40, przepełnionego jazdą autostradami, drogami ekspresywnymi oraz górskimi szosami, na jednym baku pokonaliśmy 1500 km (70 litrów) – 4,6 l na 100 km.

Specjaliści Hyundaia najwyraźniej kolejny raz odrobili lekcje z projektowania układów jezdnych, nieco gorzej poszło im z układem kierowniczym który jest zbyt mocno wspomagany. Zawieszenie I40 oparto na kolumnach McPhersona z przodu i konstrukcji wielowahaczowej z tyłu. Całość skalibrowano dosyć komfortowo, aczkolwiek dynamiczne pokonywanie sekwencji górskich zakrętów również należy do jednej z przyjemności za sterami koreańskiego młodzika.

Hyundai I40 z 136’konnym silnikiem wysokoprężnym bez dwóch zdań jest ciekawą alternatywą dla europejskich graczy. Jednakże „tylko” dobre tworzywa użyte do wykończenia wnętrza, brak prestiżu marki i nieszczęsna cena – od 94900 złotych za najuboższego diesla 1,7 136 Km – mogą okazać się przeszkodą w szybkiej ekspansji.