Honda CR-V ostatniej generacji nie jest samochodem, w którym można by zakochać się od pierwszego wejrzenia. Przeciwnie. Aparycją dorównuje Goliatowi, wykończeniem zaś przypomina gabinet znienawidzonego przez wszystkich dyrektora kadr. Na szczęście jednak – w przeciwieństwie do kadrowych – Honda zyskuje przy bliższym poznaniu.

Nie można jednak powiedzieć, że jest to poznawanie bezproblemowe. Honda walczy z całych sił, chcąc narzucić kierowcy własny styl. Własny styl nie tylko jazdy, ale również życia, bowiem CR-V tak różny jest od innych samochodów. Różny nawet od pozostałych SUV-ów, które coraz częściej projektowane są tak, by przypominać nieco tylko większe hatchbacki. W wypadku Hondy CR-V nie silono się na kompromisy. Nadwozie narysowano z rozmachem, dzięki czemu auto to jest wielkie, ciężkie i – co by nie mówić – umiarkowanie urodziwe. A co najciekawsze, ma w tym pewien nieodparty urok.

Urok historii

Pierwszy CR-V na rynku pojawił się w zamierzchłych czasach – już w 1997 roku. Ostatnia generacja zadebiutowała z kolei w Paryżu w 2006 roku. Czy zdobyła sympatię odbiorców? Z całą pewnością, niemniej jednak musiała ustąpić kilku konkurentom. Czy słusznie – rzecz względna. Testowany egzemplarz – z 2,2-litrowym silnikiem diesla (i-DTEC) o mocy 150 KM pod maską i w wersji wyposażeniowej Elegance Lifestyle – sprawował się nad wyraz dobrze. Zaskakująco dobrze, jeżeliby wziąć pod uwagę niezbyt korzystne pierwsze wrażenie.

Honda w żadnym wypadku nie robi samochodów typowych. Każdy natomiast, niezależnie od tego, do którego segmentu by należał, musi w jakimś stopniu się wyróżniać. Nie inaczej jest z sylwetką CR-V godną gladiatora. Nieco ponad 4,5 metra długości zapewnia wystarczająco miejsca wewnątrz, ale nie utrudnia przy tym manewrów po nawet najbardziej zatłoczonym mieście (z tego miejsca pozdrawiam serdecznie wjazd do Poznania). W rezultacie okazuje się, że CR-V jest pojazdem nad wyraz praktycznym.

Honda CR-V

Pierwszy rzut oka

Sylwetka majestatyczna. Być może elegancka, niemniej jednak średnio urodziwa. A wnętrze? Na pierwszy rzut oka rzuca się dźwignia skrzyni biegów umieszczona w jedynym miejscu, w którym takowa nie ma prawa się znajdować. Tuż obok, na prawo od kierownicy. Tak jak w samochodach dostawczych czy – Boże uchroń! – Fiatach Panda. Z czasem jednak okazuje się, że jest to rozwiązanie całkiem ergonomiczne. Przy udziale krótkich i precyzyjnych skoków lewarka staje się ponadto całkiem łatwo akceptowalne.

Do tego pozwala na utrzymanie zupełnie płaskiej podłogi, co z przodu nie jest może tak istotne, jak w drugim rzędzie. Tam zupełnie płaska powierzchnia zwielokrotnia walory użytkowe Hondy. Koniec końców zdemontowanie wsporników dodatkowych półek i złożenie siedzeń pozwala wygospodarować naprawdę imponującą przestrzeń bagażową. Czyżby CR-V był więc pierwszym SUV-em nie tylko modnym, ale również praktycznym?

CR-V na co dzień

Honda CR-V – wnętrze, środek

Do SUV-a Hondy trzeba się przyzwyczaić. Szczególnie wówczas, gdy na co dzień ma się do czynienia z samochodami innych marek, pracującymi lekko i przyjemnie. CR-V natomiast opiera się bardzo wyraźnie – i kierownicą, i pedałami. I choć to początkowo może wydać się zaskakujące, z czasem zostanie docenione. Pomaga bowiem zachować doskonałą precyzję prowadzenia niemałego przecież auta. Wystarczy kilkaset kilometrów, by całą paletę japońskich rozwiązań zrozumieć i zaakceptować (jeśli nie polubić).

Nieco więcej czasu trzeba na przyzwyczajenie się do wrażeń estetycznych. Nawet jeśliby dać spokój goliatowskiej aparycji karoserii, można mieć nieco zastrzeżeń do wnętrza CR-V. Jest ono tak nudne, jak to tylko możliwe. Szaro-czarne, niczym, ale to absolutnie niczym nie przykuwa uwagi. I to również – po głębszym namyśle – należy uznać za plus. Honda nie odwraca uwagi kierowcy od tego, co najważniejsze – od drogi.

W codziennej eksploatacji

Honda CR-V zaskakuje – pozytywnie – ekonomiką. W mieście spalanie 150-konnego silnika nie przekracza 10 litrów, w trasie z kolei – 8 litrów. Oczywiście jak na przeciętny samochód to sporo, niemniej jednak CR-V samochodem przeciętnym nie jest. A już na pewno nie gabarytowo. Prędkość maksymalna tegoż potwora sięga 190 km/h, czego testowanie trudno polecić. Najmniejszy podmuch wiatru – nawet mimo betonowo usztywnionego wspomagania kierownicy – powoduje swobodne harce po całej drodze, o wypadnięcie z której wcale nietrudno.

Przyspieszenie do 100 km/h trwa około 10 sekund (według producenta 9,6 s). Wynik – w zupełności wystarczający, wszak SUV Hondy nigdy nie miał być testowany na 1/4 mili.

Wersja wyposażeniowa Elegance Lifestyle zapewnia niemal wszystko, co potrzebne, poczynając od półskórzanej tapicerki, a skończywszy na automatycznej klimatyzacji dwustrefowej. Co więcej można uzyskać wybierając wersję Executive? Panoramiczne okno dachowe, adaptacyjny tempomat czy skrętne reflektory ksenonowe. Warto również zastanowić się nad dokupieniem nawigacji, której w testowanym egzemplarzu boleśnie brakowało. Honda CR-V jak niewiele innych samochodów prowokuje do zjechania z drogi i sprawdzenia jej możliwości w terenie.

Te ostatnie jednak – przynajmniej teoretycznie – są dość ograniczone. Owszem, CR-V może mieć napęd na cztery koła, niemniej jednak jego załączenie dyktowane jest przez komputer. Podobnie jak rozdział mocy pomiędzy osiami. W konsekwencji kierowca nie ma praktycznie nic do powiedzenia, samochód decyduje za niego. Wielu to akurat raczej się nie spodoba. Abstrahując od ambicji, rozwiązanie tego typu sprawdza się dobrze.

Honda CR-V – tył

A czy warto?

A czy na tę akurat Hondę warto się zdecydować? 140 tysięcy złotych (na tyle mniej więcej jest bowiem wyceniany testowy egzemplarz) można z całą pewnością wydać lepiej, ale na pewno znacznie łatwiej jest wydać je gorzej. Sam CR-V dowodzi poniekąd swojej  inności. Inności, która – po z oczywistych względów koniecznym oswojeniu – może stać się pozytywem. Rzecz w tym, że inność CR-V nie zaznacza się bynajmniej tak wyraźnie. Jeśli wierzyć własnym obserwacjom, Honda CR-V stała się jednym z chętniej wybieranych modeli przez średnio i bardziej zamożnych Polaków.

Honda jest egzotyczna, jest niepokorna, jest względna. A przy tym poniekąd urzekająca, co na swój sposób tłumaczy polską popularność japońskiej marki. CR-V jest godnym przedstawicielem segmentu SUV, a zarazem jednym z najbardziej charakterystycznych reprezentantów gatunku. Tak trzymać, Hondo!