Szósta generacja popularnego również w Polsce Forda Fiesty na dobre zerwała z wizerunkiem poprzedników – aut przede wszystkim nijakich, nierzadko bardzo zawodnych i nad wyraz chętnie rdzewiejących. I choć ogólna idea pozostała niezmieniona – Fiesta jako auto „wszechmiejskie” – to wreszcie dopracowano szczegóły i unowocześniono design. Efekty przerosły oczekiwania wielu.
Nowa era stylistyczna
Nie sposób w zasadzie nie zacząć od stylistyki – ta wreszcie drgnęła i nowa Fiesta budzi wreszcie nieco emocji (również pozytywnych). Nie ma tu, rzecz jasna, wielkiej finezji, ale ktoś musi przecież tworzyć samochody „dla normalnych”. Ford tym akurat modelem miał za zadanie wyróżnić się w inny sposób. I to się udało. Na tle poprzedników Fiesta VI wygląda interesująco i nowocześnie, na tle konkurencji (jak również własnego następcy) – dość konserwatywnie, a dzięki temu na swój sposób zachęcająco.
Model szóstej generacji – produkowany w latach 2002-2008 – upodobniony został do nieco tylko pomniejszonego Focusa. Zarówno przednie, jak i tylne, pionowe reflektory wyraźnie nawiązują do unikalnego stylu większego „brata”. Sylwetka prezentuje się dynamicznie (czego nie można raczej powiedzieć o zastosowanych jednostkach napędowych) i pokazuje, że niewielki samochód do miasta nie musi być zupełnie nudny.
Poruszanie się w zakorkowanych metropoliach ułatwiają niewielkie wymiary – Fiesta VI liczy sobie zaledwie 391 (392) centymetry długości przy szerokości 168,5 cm. W niczym nie przeszkadza niewielka waga auta – od ok. 1100 do 1200 kilogramów w zależności od wersji czy zestawu wyposażenia. Pomaga – niewielki promień skrętu.
Na rynku europejskim Ford Fiesta MkVI występował w dwóch wersjach – jako 3- bądź 5-drzwiowy hatchback. Swego rodzaju ciekawostką jest wersja sedan przeznaczona na rynek amerykański i południowoamerykański. Do podobnej kategorii zaliczyć można Forda Fusion, który mimo iż oficjalnie odrębny, w praktyce bardzo wiele zawdzięcza rzeczonej Fieście. To pseudo-uterenowione auto nie zdobywa jednak przychylnych opinii.
Estetyczne wnętrze
Mimo niewielkich rozmiarów zewnętrznych Fiesta VI zaskakuje dużą ilością przestrzeni wewnątrz. To swoisty ewenement, a zarazem lekka kpina z praw logiki. W mieście i krótszych trasach – bez bagażu – Fordem spokojnie podróżować może nawet pięć osób! O wyjeździe w dalszą podróż z bagażami lepiej, żeby nie myślały więcej niż trzy osoby.
Deskę rozdzielczą i środkową konsolę rozplanowano bardzo ergonomicznie i – trzeba przyznać – estetycznie. Razić mogą drobiazgi – na przykład brak możliwości otwarcia bagażnika „z wewnątrz”, brak uchwytów nad drzwiami oraz termometru czy „mieszek” drążka zmiany biegów w postaci gumowych pierścieni. Szczegół, ale niektórych drażni. Praktyczność obniża jednobryłowe oparcie tylnej kanapy – nie da się złożyć tylko jednej jego części.
Gorzej jest natomiast z jakością wykończenia. Materiały lubią skrzypieć i trzeszczeć, drogowe nierówności są tu bezlitosne, akcentując każdą najmniejszą niedokładność montażu Forda. Wszystko zależy od użytkownika, niemniej tapicerka także nie jest zbyt odporna na zabrudzenia. Łatwo zapałać chęcią zrobienia krzywdy projektantowi przednich foteli – siedzenie w nich bywa doprawdy męczące. Cierpieć będą już nawet osoby o przeciętnym, nie wspominając nawet o większym wzroście.
Silniki – do miasta
Niewytłumaczalną pomyłką w Fieście VI jest dwulitrowy silnik o mocy 150 KM. Jak na takie parametry w stosunku do masy auta odwdzięcza się raczej mizernymi osiągami (ok. 9 sekund do 100 km/h) i wysokim spalaniem. Przełożyło się to, oczywiście, na wyniki sprzedaży – na rynku wtórnym Fiesta ST 2,0 150 KM to autentyczna rzadkość. Co innego najpopularniejsze warianty 1,3 o mocy – w zależności od wydania – 58-70 KM. Do miasta jak najbardziej – wystarczają do normalnego przemieszczania się, ale nie są szczególnie oszczędne. W trasie z kolei wyraźnie się męczą – szybsza jazda wymaga utrzymywania silnika w górnych partiach obrotów, co wyraźnie negatywnie przekłada się na komfort.
Alternatywę stanowi dość nietypowy silnik o pojemności 1,25 l, jak również nieco większy wariant 1,4 (80 KM) czy całkiem znośny 1,6 (100 KM). Klienci chętnie sięgali także po jednostki wysokoprężne, a tych do wyboru oddano dwie. 1,4 TDCi o mocy 68 koni mechanicznych oraz 90-konne 1,6 TDCi „Sport”.
Kosztorys
Ford Fiesta VI nie zalicza się do najbardziej oszczędnych aut miejskich. Mało tego, pod względem apetytu na paliwo bliżej mu do nieco większych propozycji – w najpopularniejszych wariantach silnikowych potrzebuje przeciętnie 7,5-8, a nierzadko także i więcej benzyny na przejechanie stu kilometrów. Co zastanawiające, jednym z najoszczędniejszych wydaje się niemal największy silnik – benzynowe 1,6. W normalnej jeździe pozwala najwyraźniej na mieszczenie się w bardziej przyjaznych ekologii przedziałach obrotów. Dla porównania straceńcza Fiesta ST na 100 km potrzebuje minimum 10 litrów benzyny.
Silnik wysokoprężny zadowoli się z kolei 5-5,5 litrami oleju napędowego. Większy – 1,6 TDCi – litrem więcej. Przy gwałtownie windowanych w górę cenach ON warto jednak dobrze przemyśleć wybór paliwa – być może pozorne oszczędności zrewanżują się już wkrótce totalnym przewartościowaniem hierarchii.
Zupełnie jak nie Ford
Ford Fiesta VI to wyraźny postęp w porównaniu do poprzednich modeli. Zmieniło się naprawdę wiele i niektórzy mogą mieć nawet wątpliwości, czy to aby na pewno w dalszym ciągu ta sama marka. Nie udało się jednak ustrzec wszystkich wad – nowej Fieście brakuje nieco dopracowania i dbałości o szczegóły. Można również było pokusić się o trochę lepsze materiały.
Nie ma natomiast większych problemów z awaryjnością. Podejrzana jest maglownica – ta lubi niestety dość wcześnie szwankować. Na osłodę tęskniącym za cienkimi jak papier blachami Forda w Fieście pozostała rdzewiejąca w absurdalnym tempie komora silnika. Tutaj też akrobacji wymaga wymiana kabinowego filtra powietrza (przeciwpyłkowego). Serwis z kolei zaskakuje pozytywnie ceną – części i wymiany w Fieście nie są drogie.
Negatywnie zaś niekompetencją – co i rusz pojawiają się skargi na niekompetentnych serwisantów. Nawet jeśli podzielić je przez współczynnik internetowej frustracji, to dość intrygujące spostrzeżenie.
A czy zdecydować się na zakup?
Już za 12-15 tysięcy złotych można mieć całkiem przyzwoity egzemplarz z początków produkcji. Decyzję z pewnością warto rozważyć. Nowsze Fiesty nabyć można za około 20 tysięcy – to również suma akceptowalna pod warunkiem wszakże, że nie zechce się dołożyć jeszcze kilku tysięcy złotych i miejskiego auta nabyć w salonie. To już jednak nie w Fordzie.