Najgłośniejszy wehikuł w historii polskiej motoryzacji, który liczbą dowcipów na swój temat przebija blondynki, teściowe i policjantów liczonych razem.  Pomimo tego zawdzięczamy mu wiele. “Kaszlak” na nowo zdefiniował  motoryzację w Polsce – ówczesny obiekt pożądania niezliczonych rzesz obywateli, towarzyszy i towarzyszek. Dziś jego wartość zależy od cen na złomie…

Porównywanie Małego Fiata z jakimkolwiek nowożytnym pojazdem to wręcz ordynarny pomysł. Nadwozie nie gwarantuje  przestrzeni, komfortu, bezpieczeństwa – istne “marzenie Kononowicza”.

Poproszeni o wymienienie kilku zalet nadwozia, użytkownicy jednogłośnie podają ochronę przed wiatrem i deszczem – z  ujemnymi temperaturami bywało różnie. Karoseria wzięta żywcem z muzeum (w jego ojczyźnie produkcję zakończono w 1980 roku) zapewnia symboliczną przestrzeń. Szczególnie, jeśli chodzi o szerokość kabiny.  Dziwi zatem fakt, iż nawet wyższemu kierowcy uda się zająć całkiem wygodną pozycję. Jednak gdy na krześle obok usadowi się druga osoba, sytuacja mocno się zagęszcza. Tylna “ławeczka” została zaprojektowana z myślą (lub bez niej) o małych dzieciach bądź jako naturalne przedłużenie bagażnika.

Stulitrowy schowek o wymyślnych kształtach idealnie mieści jedynie niezbędne narzędzia, takie jak młotek, śrubokręt, kombinerki czy klucz do świec.

Silniczek instalowany w Maluchu jest niczym pudel – cherlawy i hałaśliwy – ale za to prosty niczym dynamo rowerowe. Dwucylindrowy agregat – chłodzony powietrzem niczym w Porsche 911 – katalogowo oferuje nam moc 22/24 koni mechanicznych. Konstrukcja nie jest ani mocna, ani tym bardziej trwała (instrukcja do fabrycznie nowego auta wspomina  o sprawdzaniu i “ewentualnym” uzupełnieniu poziomu oleju po każdych 500 przejechanych kilometrach). Muszę jednak  zaznaczyć, niewielki silnik nie oznacza wbrew pozorom skromnego apetytu na benzynę. Podawane w literaturze zużycie paliwa na poziomie 5l/100 km to raczej dzieło pokroju “Calineczki”. Należycie wyregulowany “Malar” rzadko kiedy schodzi poniżej 6 litrów na 100 km, a zaniedbane egzemplarze potrafią palić tyle, co Wołga Gaz 21. Analogicznie jak w przypadku starszych Polonezów i dużych Fiatów,  odpowiednia regulacja gaźnika to podstawa. Niestety, w dobie elektronicznych układów wtryskowych coraz trudniej o dobrego fachowca.

Kaszlaki w standardzie otrzymywały niezliczoną liczbę drobnych lecz dokuczliwych usterek. Chlebem powszednim użytkowników są wycieki z silnika i układu napędowego (samochody te znaczą swój teren – gdy nie cieknie to znak, iż olej najprawdopodobniej już się skończył!), awarie gaźników i pomp paliwa bądź defekty aparatów zapłonowych (od 1994 roku stosowano elektroniczny zapłon). Szczególnej opieki wymaga układ kierowniczy (zwrotnice), stosunkowo nietrwałe są przeguby półosi napędowych, skrzynie biegów (brak synchronizacji pierwszego biegu), sprzęgło i poduszki. Kłopoty sprawiają również słabe bębnowe hamulce.

Nie sposób oceniać wyłącznie negatywnie. Bardziej zaawansowani domorośli mechanicy remont kapitalny zdolni są przeprowadzić w domowym zaciszu, a jego koszt zamyka się przeważnie w kwocie przeciętnego tankowania.

Inną historię stanowi rdza. Właśnie ona powinna być przyjęta za kluczowe kryterium przy wyborze konkretnego egzemplarza. Wszelakie choroby natury mechanicznej możemy usunąć niewielkim kosztem, ale z zaawansowaną korozją w Maluchu (jak z astmą) nikt jeszcze nie wygrał.

Gabarytowo Maluch mieści się w normach przyjętych dla pojazdu miejskiego, zaś osiągami zbliża się do wózków widłowych. Ponad pięćdziesiąt sekund do 100 km/h (V max. ok. 105km/h) to kiedyś brzmiało dumnie, dziś wynik to bliższy skuterowi niż autu. Przez grzeczność dodam, że przytoczone osiągi to marzenie twórców. Aktualne niewiele Maluchów  może brylować sprintem do setki na poziomie podawanym przez fabrykę.

W miejskiej dżungli niewielkie wymiary (długość 3109 mm, szerokość 1377 mm) to niezastąpiony atut. Myli się jednak ten, kto myśli, iż parkowanie to istna frajda. Duża średnica zawracania (10m) i awaryjne zwrotnice skutecznie uprzykrzają manewrowanie.

Mimo wszystko, mały Fiat wciąż ma ukryte zalety. Można się na nim dużo nauczyć: począwszy od podstaw mechaniki, a kończąc na umiejętności widowiskowej jazdy poślizgami. Cena roweru, tylny napęd i podatność na przeróbki czynią z niego pojazd  bardzo ciekawy dla osób myślących o sporcie samochodowym. Gros polskich kierowców rajdowych zaczynało swoją karierę  od “kaszlaka”. Obecnie na wszelkiego rodzaju amatorskich imprezach rajdowych takich jak KJS najliczniej obsadzoną klasą jest przeważnie pierwsza – Maluch i spółka. Tutaj stosownie ulepszone “Malary” potrafią dotrzymać tempa dużo bardziej zaawansowanej rajdówce.

Jeśliby zastosować maksymę: “lepiej źle jechać, niż dobrze iść”, Fiat 126p wciąż pozostanie niekwestionowanym królem kosztów. Jeżdżący egzemplarz można dziś kupić za mniej niż 300 zł i  niekoniecznie będzie to zajechany do granic możliwości trup. W temacie Maluchów rocznik schodzi na dalszy plan. Niekiedy świeże eleganty prezentują się gorzej niż pełnoletni “FL”, służący u jednego właściciela.