Myślałem, że udało mi się o niczym nie zapomnieć, pisząc pierwszą część ‘Festiwalu Nazw Bezsensownych”, ale jednak muszę spis odrobinę uzupełnić. Na szczęście tylko o jedną markę, więc wielkiej wtopy nie ma. Poza tym i tak nie mam zamiaru się zbytnio na jej temat rozpisywać, ale wspomnieć trzeba, takie zasady.

Infiniti

Nie mam zielonego pojęcia skąd takie nazewnictwo. Jak Infiniti dopiero co zaczynało pisać swoją  historię, to była to chyba jedyna marka, której modeli zupełnie nie byłem w stanie skojarzyć po nazwie. Nic mi się z nimi nie łączyło. Teraz już je wszystkie zapamiętałem, bo udało im się je jakoś ujednolicić i wszystkie zaczynają się na Q. Ale jeszcze niedawno, nie wiem czy kojarzycie, na rynku było coupe o nazwie G30. Skąd to ‘G’? Mnie to się tylko z terenowym Mercedesem kojarzy. A Oni z coupe wyjeżdżają, niepojęte. No i na koniec to nowe, usportowione Q50, które też ma dość zabawną nazwę, ‘Eau Rouge’. Co Infiniti ma z francuskojęzycznym nazewnictwem, nie mam pojęcia, aczkolwiek brzmi to lekko… no właśnie, bezsensownie?

W kwestii uzupełniania poprzedniej listy to by było na tyle. Myślałem, czy nie dodać jeszcze Hondy, ale tam wszystkie nazwy mają nawiązanie do poprzedników, więc jednak odpuściłem. Nawet CRZ-ta już zostawiłem w spokoju, mimo, że to auto to jakaś dziwna karykatura auta usportowionego, ale niech będzie. Nawiązanie do legendarnego CRX’a jest, więc nie będę się czepiał, przynajmniej w kwestii nazwy.

Tymczasem przyszedł czas na kolejne marki. Tym razem od ‘k’ do ‘p’, bo przy literze ‘m’ będę musiał się na dłużej zatrzymać, a nie chcę też w poniedziałek przynudzać zbyt długim wpisem. Macie też inne rzeczy w końcu do roboty.

Festiwal Nazw Bezsensownych (od ‘k’ do ‘p’)

KIA

Niby nie ma jakiegoś konkretnego systemu tworzenia nazw, niby się one jakoś specjalnie ze sobą nie łączą ale nic mi tutaj ewidentnie nie przeszkadza. Aczkolwiek muszę się przyznać, że mogę być trochę nieobiektywny, bo mam jakąś dziwną słabość do samochodów tej marki. Do Ceed’a i Soul’a w szczególności, sam nie wiem w sumie czemu, pomijając kwestie obiektywne, bo te auta serio robią dobrą robotę na rynku. Od biedy mogę się przyczepić do pisowni usportowionej wersji kompaktu, czyli ‘pro_cee’d’. Po co ta podłoga i apostrof? Trochę przerost formy nad treścią ale i tak jeździłbym tym autem aż by huczało. Albo ryczało, bardziej pasuje.

Lamborghini

Było pięknie, pomysł  był piękny i tak chwytliwy marketingowo, że każda marka mogłaby tego Lamborghini zazdrościć. Tworzenie nazw samochodów od najsłynniejszych byków na corridzie? Genialne. Przy każdym nowym modelu była spekulacja jak kolejne auto będzie się nazywać. Przecież to jest rynkowy samograj, reklamowe perpetuum mobile. Spece od marketingu nie musieli robić w zasadzie nic, a o nazwie samochodu mówiło się więcej, niż o danych technicznych. Każdy laik wie, co to jest Gallardo albo Diablo. Na tym polu Lambo z Ferrari wygrywa zupełnie. Nie wiem więc czemu nowy model nazywa się Huracan. Nie wiem, nie chcę wiedzieć, udusiłbym tego, który jest za to odpowiedzialny. Pomysłodawcy gratuluję debilnego pomysłu. Audi?

Update:  „Nazwa Huracán pochodzi od niezwyciężonego byka z hiszpańskiej hodowli Conte della Patilla z końca XIX wieku” – mój błąd, wybczcie. Ale brzmi i tak znacznie gorzej niż poprzednicy

Lancia

A to istnieje jeszcze?

Lexus

Sytuacja trochę jak z Infiniti. Był taki okres, kiedy nazw zupełnie nie byłem w stanie rozpoznać, teraz już ogarniam co jest co, ale generalnie Infiniti pod tym względem wypada lepiej. Mam takie dziwne wrażenie, że Toyota narzuciła nazewnictwo, które miało być wysublimowane i odcinać się od reszty, a wyszło… no jakoś tak nijak. Ok., jest skalowanie według  alfabetu, ale nie wiem czemu ‘i’ to klasa średnia, ‘g’ to wyższa a ‘R’ top terenowa.  Niby jest ok., ale dla osoby nie związanej z motoryzacją te nazwy nic nie będą mówić, póki ich sobie nie wtłoczą w mózgi. No i jeszcze do tego ‘CT’, które pasuje tutaj jak pięść do nosa.

Maserati

Uwielbiam te auta, trójząb mnie jara, a grill to osobne dzieło sztuki. Quattroporte to nazwa piękna, GT to klasa sama w sobie, Ghibli to… no brzmi to jakbym próbował coś powiedzieć mając pełne usta. Dziwna nazwa. Nawet specjalnie wpisałem w wyszukiwarkę próbując dociec co to może oznaczać. Na pierwszych miejscach wyszło mi: japońskie studio animacyjne, systemy czyszczące oraz inhalatory. To chyba nic z tego. Tak czy inaczej, ta nazwa zupełnie nie pasuje ani do marki, ani do samochodu, ani do klucza, z jakiego się wychodzi tworząc nazwy w Maserati. Strzał w płot.

Mazda

Da się bardziej logicznie? ‘M’ oznacza sport, ‘R’ jeszcze lepszy sport, ‘CX’ samochody uterenowione, brak litery przed liczbą to samochody normalne. Mega prosto, każdy się połapie. A nowe Mazdy są aktualnie przepiękne i po krótkiej przygodzie z szóstką chciałbym ją mieć już teraz. Tylko to określenie ‘Skyactiv’ jakoś tak mi pod publiczkę trochę jest. Fajnie by było, gdyby rzucili jakąś nazwa wywodzącą się z Japonii, brzmiałoby to lepiej.

Mercedes

ZA. DUŻO. WSZYSTKIEGO. Ilość modeli sama w sobie jest już przeogromna, ale oznaczenie literami ułatwia wszystko i każdy wie o co chodzi. Mercedes ma takie oznaczenia od lat i się to sprawdza, chociaż ostatnio już trochę się tam ciasno zrobiło i kombinują: GLA, CLS, CLA, za dużo tego. Ale jeśli chodzi o oznaczenia silników to nawet ja się już gubię. Bluetec, CDI, AMG, 350, 260, sraty, pierdaty, kto to wszystko spamięta? Po co wypisywać oznaczenia silników jakimiś ciągami liczb i znaków? Potem wychodzą z tego śmieszne nazwy typu: Mercedes Benz GLK 350 Bluetec AMG-line coś tam, coś tam, już wymyślam trochę, ale wiecie o co chodzi. I tak mało kogo to obchodzi, ważne, że wie jaki to model. Po co komplikować?

Mini

Jesteśmy tacy nowocześni i tacy fajni, mamy tyle różnych fajnych modeli, szkoda tylko, że większość wygląda niemal identycznie i mało kto te inne warianty kupuje. Ale nazywają się fajnie, takie funky trochę, jesteśmy tacy szaleni, idealni dla bogatych dzieciaków, bo przecież ‘paceman’ brzmi prawie jak ‘peaceman’, więc mogę znajomym powiedzieć, że tym autem propaguję pokój na świecie. Yhh.

Nissan

Zanim ludzie nauczyli się jak się wymawia nazwę modelu ‘Quashqai’ minelo dobre kilka lat. Już różne wersje słyszałem: ‘kuaszaj’, ‘kuszaj’, ‘kuszkaj’, ‘kuasza’. Podobno jednak wymawia się ‘kaszkaj’, jednakże i tego do końca nie jestem pewien. Myślę wręcz, że i marketingowcy nie są tego pewni. Na przyszłość więc radzę trzymać się naw wymawialnych jak Note, Mikra, GT-R, tak jest zdecydowanie łatwiej. Quashqai, przecież idzie sobie język połamać.

Opel

Nie potrafię się tutaj doszukać żadnego wspólnego mianownika, choćbym nie wiem jak bardzo chciał. Ani pierwsze litery nie rosną alfabetycznie wraz z klasami samochodów, ani nie ma numeracji… jedyne co widzę, to że do  niedawna wszystkie modele kończyły się na ‘ra’, ale trudno to nazwać regułą. Poza tym teraz mamy w ofercie Mokkę i Adama. Z tego ostatniego trochę się zresztą naśmiewam, bo nie wiem czemu małe auto nazwali imieniem założyciela firmy.  Przy Enzo to miało sens, bo był to model flagowy u Ferrari, ale żeby auto miejskie tak nazwać? To wręcz zakrawa o umniejszanie zasług i wydrwienie. Trochę to niepoważne.

Peugeot

Jest perfekcyjnie, dziękuję bardzo, nie mam się do czego przyczepić. Inne marki powinny się uczyć takiego tworzenia nazewnictwa, które potrafi przetrwać lata i się nie nudzi. A nawet bardzo dobrze się kojarzy, bo z łatwością nowymi modelami można nawiązać do legendarnych poprzedników, tak jak to było np. w przypadku 205-ki. Super sprawa.

Ok., to by było tyle na dzisiaj. Już teraz zapraszam na przyszły poniedziałek, kiedy to zaserwuję wam ostatnią porcję ‘Festiwalu Nazw Bezsensownych’. A tymczasem, miłego poniedziałku!