Miałem odpuścić sobie na chwilę wspominanie o samochodach ultra-drogich supersportowych, egzotycznych i innych tego rodzaju, ale zanim przejdę do tego o co chodzi z tymi abstrakcjami, to pokażę Wam jeszcze jeden model, który powalił mnie na kolana. Powstał na 60-lecie obecności pewnej marki w Stanach Zjednoczonych, na podstawie jej najmocniejszego stale produkowanego modelu (w którym zresztą jestem zakochany po uszy). Proszę bardzo, oto Ferrari F60 America na bazie F12 Berlinetty:
Ok, już się nawzdychaliśmy, ochłonęliśmy, obiecuję, że postaram się już tak dużo tego typu samochodów nie wrzucać. Ale sami teraz rozumiecie, że nie dało się powstrzymać. Za duża premiera, by tak sobie koło niej przejść beznamiętnie, szczególnie, że wyprodukowanych zostanie tylko 10 sztuk. O 740KM, 3,1 do setki i innych parametrach oczywistych dla Ferrari raczej wspominać nie muszę. Widać je na pierwszy rzut oka.
O pieniądzach natomiast gentlemani nie dyskutują, więc ten aspekt grzecznie przemilczę.
A teraz przejdźmy do tych abstrakcji, zgodnie z enigmatyczną zapowiedzią w tytule. Bo jak inaczej nazwać pomysł, by z dwulitrowego silnika wycisnąć 450KM i wpakować je do samochodu osobowego? Tak, pamiętam że japońscy inżynierowie z Mitsubishi wpakowali kiedyś coś takiego do Lancera Evo, ale! Po pierwsze było to auto krótkoseryjne, a po drugie silnik ten musiał być serwisowany co kilka (bodajże 5) tysięcy kilometrów, ponieważ zużywał się w tempie iście ekspresowym.
Panowie z Volvo chcą coś takiego teraz wsadzić jako najmocniejszą jednostkę do nowego XC90, a potem do innych modeli. Ja rozumiem downsizing (tzn. rozumiem zamysł, mimo że moim zdaniem jest to bezsens, szczególnie w takich samochodach), ale żeby zbudować coś takiego? 300KM z 2 litrów to dużo, 450 to już istna abstrakcja. Elektryczny kompresor pompujący powietrze do 2 turbosprężarek, do tego podwójna pompa paliwowa i absurdalnie wysokie ciśnienie – nie wiem, czy taka konstrukcja w trakcie pracy nie wybuchnie, ale jeśli będzie to działało i nie okaże się awaryjne, to Volvo będzie miało na koncie tytuł Engine of the Year przyznany na kilka lat do przodu. Aczkolwiek wciąż chciałbym, by w nowym XC90 było przynajmniej jakieś V6. Nie chcę V8, ale R4, niezależnie od wersji? To już mi jakoś nie leży.
Jeśli chcecie zrozumieć zasadę działania tego silnika to macie tutaj filmik . Jest jednak dość nudny więc tylko dla wytrwałych zapaleńców. Ja go ledwo strawiłem, Skandynawowie nie są jednak mistrzami wciągających prezentacji.
To teraz czas na drugą abstrakcję
Tym razem jednak nie będę już nic pisał. Moje zdanie o BMW i3 znacie, a jeśli nie to cóż… nie trudno się domyślić. Moim zdaniem na elektryczne samochody jest jeszcze zbyt wcześnie, ale jak już mają być, to niech chociaż jakoś wyglądają. A to jest nic więcej jak delikatnie zmodernizowana, podstawiona na boku, powiększona replika pudełka od zapałek okraszona paroma dziwnymi liniami i reflektorami.
Żeby jednak było śmieszniej, ktoś postanowił poddać zabiegom tuningowym i3-kę i stworzył coś, na co nie da się patrzeć. BMW i3 EVO, zbrodnia na tych trzech ostatnich literach.
Moje oczy krwawią. To już nawet nie jest złe. Ja zwyczajnie nie mam słów by to opisać. Może komuś z Was się uda, mnie brakuje wyobraźni.