Coś dużo mi się tu ostatnio zrobiło niemieckiej motoryzacji, za dużo. Jest to jednak dość znamienne, że skoro w PR piszę zawsze o najciekawszych motoryzacyjnych premierach minionego tygodnia, a w głównej mierze są to modele niemieckie, to jak daleko za nimi jest cała reszta? Już sam nie pamiętam kiedy ostatnio pisałem o jakimś ciekawym, dajmy na to, Citroenie. Chwila… o, mam. Poniedziałkowy Rozrusznik #9, 28 kwietnia 2014r. Niemal 8 miesięcy temu.

Nie powiecie mi, że nie jest to idealne odzwierciedlenie aktualnych motoryzacyjnych sił – marki niemieckie pokazują coś nowego w zasadzie raz na tydzień, kiedy np. francuskie łącznie robią to i tak kilkukrotnie rzadziej.

Pewnie, powiecie mi, że ilość nie przekłada się na jakość (co zaraz zresztą zobaczycie poniżej), ale to chyba nie tym razem. Liczby są nieubłagane, to co widzimy na drogach też – nie kto inny jak marki niemieckie (lub powiązane) zalewają rynek, a resztą muszą podzielić się Ci, którzy z jakiegoś powodu Niemców nie lubią. Ale jest ich coraz mniej. Z całą sympatią do innych marek (przecież wiecie jak lubię Citroena, Alfę, Hondę..), najwyższy czas się obudzić.

No chyba, że Niemcy zaczną raptem wypuszczać coś takiego jak w minionym tygodniu. Może wtedy zostanie przywrócona równowaga we wszechświecie.

Mercedes GLE Coupe

Do tej pory myślałem, że najbrzydszym stworzonym do tej pory SUV’em jest BMW X6. No bo jest, nie oszukujmy się, dawałem temu wyraz już nie raz i nawet nowa generacja nie jest w stanie tego obrazu zmienić. Jest to po prostu duży, bezkształtny samochód o bezsensownie nadmuchanych proporcjach, które w żaden sposób nie przekładają się na wielkość wnętrza, możliwości terenowe (SUV. Możliwości terenowe. Taaa), no generalnie na nic. Auto dla ludzi o małym… ego. I już.

Ale nie. Znam już auto brzydsze. Bezsensownością dorównuje X6 w każdym calu, bo jest jego niemal identyczną kopią. Tylko wygląda jeszcze gorzej, o ile to możliwe:

Tutaj nie ma nic. Przód jeszcze jako tako się broni dzięki utrzymaniu stylistyki innych modeli, która ostatnio faktycznie się Mercedesowi udaje. Ale tył i profil…

No nie, nie do przełknięcia. W BMW przynajmniej te przetłoczenia jakieś są, a tutaj to nie dość, że jest toporne, to nawet nie jest agresywne, nie jest ciekawe w jakikolwiek sposób. Nie budzi żadnych innych emocji, oprócz negatywnych. Nawet wnętrze przypomina mi bardziej dostawczaka – no popatrzcie na tę konsolę, nie zajeżdża Wam jakimś Ducato? Sama konsola, bo reszta oczywiście jest typowo Mercedesowska.

Znowu z premedytacją pomijam kwestie techniczne, gdyż pod tym względem z pewnością wtopy nie będzie. Ale na siłę wchodzenie w niszę, której sens istnienia jest bardzo dyskusyjny, powinno być, jeśli już, to spektakularne. A póki co wygląda na spektakularną klapę, bo to auto zwyczajnie z żadnej strony NIE WYGLĄDA.

Nowe Audi Q7

Q7 zresztą też nigdy jakoś specjalnie nie wyglądało. Zwalista, ciężka bryła nadwozia daleka jest od ideału, ale wyszło jak zawsze w przypadku Audi w ostatnich latach – auto odniosło spektakularny sukces, szczególnie za oceanem. Ale tam akurat podobno zawarli pakt z diabłem i gust wymienili na hamburgery. Inaczej ich samochodów wytłumaczyć nie umiem, więc nie jest to dobry wyznacznik.

Ale jednak da się zepsuć nowe auto w stosunku do poprzednika. To jest trudna sztuka – masz wszelkie dane z rynku i wiesz, co masz poprawić, a co się w dotychczasowym aucie podoba. Wiesz czego oczekują klienci. Istny samograj, wystarczy dopasować nowość do wymagań i dorzucić coś od siebie. Tylko nie tworząc coś takiego…

Bezkształtność została. Zwalistość została. Q7 zostało jeszcze mocniej wizualnie zbliżone do całej reszty stada Audi. Ale o ile poprzednik wyglądał jak taki czołg, który choć wątpliwie ładny, to jednak miał w sobie jakąś emanującą moc i pewność, to tutaj zostało wszystko to samo, ale bez tego wrażenie obcowania z czymś niezniszczalnym. Auto straciło na masywności, ale wciąż ma bardzo zaburzone proporcje wymuszone przez wbudowanie 7’ego rzędu siedzeń.

Niby auto ma ważyć 350kg mniej, ale designersko nie widać tego zupełnie – klockowatość została (tak samo nieprzyjemna jak w przypadku Mercedesa GL), ale głównie za słupkiem A. Cały przód natomiast, mam wrażenie, zupełnie nie pasuje do całości, jest jakby nienaturalnie doklejony. Całość trochę ratuje tył, chociaż jest niemal identyczny jak w poprzedniku.

Technologicznie? A czym mogłoby nas Audi zaskoczyć? Jest więc turbo, silniki nie większe niż 3.0 z TDI na czele i duży stopień kompresji. Czyli tak, jak u każdego innego producenta.

Oczywiście to nie jest tak, że to auto jest tak straszne jak np Ssangyong Rodius. Nie, to auto jest ok i mocno się czepiam. Ale nie jest ok przy cenie bliskiej 300 tys. zł. Wtedy oczekuje się czegoś znacznie, znacznie lepszego. Tak samo w przypadku Mercedes GLE Coupe.

Ale wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze, patrząc na oba ww. modele?

Że i jeden, i drugi pewnie będzie się rozchodził jak świeże bułeczki. Pewnie zostaną wyprzedane na pniu i (oby nie, ale jest to możliwe) sprzedażowo wyprzedzą nowe Volvo XC90. Do cholery, gdzie tym pokrakom do tego samochodu?!