Nie istnieje dla mnie marka, która mogłaby być lepszym synonimem sportu, osiągów, ekstremalności i wyczynowości niż Ferrari. Cenię oczywiście Porsche i Lamborghini. Akceptuję Astona Martina, chociaż jest dla mnie nudny jak flaki z olejem, bo każdy model wygląda niemal identycznie. Znam takie twory jak Koenigsegg albo Saleen, które przecież specjalizują się w ekstremalnych supercarach. Z grzeczności pominę Bugatti, sami wiecie jak jest… Żadna z tych marek nie jest jednak aż tak zakorzeniona w kulturze masowej i nie wniosła tyle do rozwoju motosportu ile Scuderia z Maranello. Wystarczy ‘test laika’ żeby to udowodnić – spytasz się totalnie nieobeznanej osoby o wymienienie sportowej marki samochodów i na 99% odpowie Ferrari.,

 

Pewnie są samochody lepsze, szybsze, ładniejsze, wygodniejsze, bardziej dopracowane etc. Ale żaden nie łączy tych wszystkich i setki innych cech w zapierającą, w przypadku każdego modelu, dech w piersiach całość. Żadna marka nie tworzy samochodów, które nawet nie będąc zawsze ‘naj’, tworzą historię. A jeśli chodzi o segment najbardziej wyczynowych samochodów drogowych, to podejrzewam, że do Ferrari nie ma lotów żaden inny producent. F40, F50, Enzo, kto się mógł w ogóle do nich zbliżyć? LaFerrari także tę tradycję kultywuje w najlepszy możliwy sposób stając w szranki z 918 Spyder (love!) i innymi genialnymi sportowcami. Veyron może buty czyścić, bo nie tylko prędkość się liczy.

Zresztą tradycja w Maranello to rzecz kluczowa i za to Ferrari zawsze kochałem – silnik nie mógł być inny, niż wolnossące V12 lub mniejsze V8. Wszystko zawsze z napędem na tylne koła, korzystające z nowinek technicznych Gestione Sportiva (czyli oddział F1 Ferrari) oraz opakowane w najbardziej charakterystyczną z czerwieni. Klasyka.

To klasyczne podejście zostało ostatnimi czasy dość mocno zachwiane najpierw przez model FF, który był zupełnie inny z dwóch powodów – po pierwsze to auto jest hatchbackiem

 

A po drugie ma napęd na cztery koła. OMG, Ferrari odważyło się coś zmienić, straszna rzecz dla fanów marki. A mnie się podoba, zresztą podobno się świetnie sprzedaje więc malkontenci nie mają się w sumie do czego przyczepić. Zresztą umówmy się, napęd 4×4 musiał kiedyś w końcu wejść i dobrze, że się tak stało. A FF, jak każde inne włoskie auto sportowe, jest zjawiskowo piękne.

tradycja w Maranello to rzecz kluczowa i za to Ferrari zawsze kochałem – silnik nie mógł być inny, niż wolnossące V12 lub mniejsze V8

 

Hybrydę w LaFerrari też da się przyjąć, bo to nie jest w sumie hybryda, tylko model z możliwością odzyskiwania energii poprzez HY-KERS. Czyli żadnego ładowania z gniazdka, żadnej jazdy na silniku elektrycznym do 30 km/h. Ten silnik elektryczny bierze energię z samej jazdy i hamowania i jest tylko po to, by wyprzedzić inne supercary.
Taką argumentację przyjęli fani marki, bo dla nich liczy się jedno – by Ferrari nie spadło z piedestału supersportowych samochodów. A bez tego rozwiązania osiągnąć się tego nie da, więc przełknęli pigułkę i basta.

Ferrari zostało jednak zmuszone, by naruszyć świętość największą, coś, co było uważane za główny element tradycji tworzenia samochodów w tej włoskiej marce. W związku z dyrektywami UE związanymi ze spalinami, niebawem zobaczymy

V8 turbo w Ferrari

Ostatni bastion upadł. Marka, która zawsze szczyciła się tym, że opiera swoje konstrukcje na silnikach wolnossących, od teraz będzie uturbiała swoje najmniejsze silniki, aby ilość CO2 wydalana do atmosfery zmniejszyła się o 20% do 2020r. Mało? No, aż tyle, by szefostwo musiało sięgnąć po najbardziej radykalne środki. Co więcej, każde V12 będzie hybrydą tego typu, jak ta użyta w LaFerrari. Pewna piękna i długa epoka zostaje więc ostatecznie zamknięta. Nie usłyszymy już prawdopodobnie dudnienia V8 kręcącego się do niemal 10tys. obr/min, świdrującego uszy i urzekającego na niskich obrotach swoim basowym pomrukiem. Nikt w Maranello już nie powie, że turbo jest nie dla nich i że do tego poziomu nie zejdą.

Nikt jednak też nie powie, że Ferrari przegr wyścig z innymi samochodami sportowymi przez swoją skostniałość w budowie samochodów. Chcesz być na topie? Musisz się zachowywać jak topowe marki i iść z duchem czasu zagryzając zęby. Czasem musisz się podporządkować by potem móc pokazać malkontentom środkowy palec z uśmiechem na ustach. Co z tego, że V8 będzie z turbo, a V12 z HY-KERS? Dla fanów to początkowy cios, dla marki natomiast może to być możliwość przetrwania i stawienia czoła nie tylko przepisom, ale przede wszystkim konkurentom. Bez takiego postępu nie da się obu rzeczy osiągnąć.
A dla fanów Ferrari jedno powinno być ważne – ich ulubiona marka wciąż mierzy jak najwyżej.