Jest końcówka roku. Został dokładnie miesiąc do świąt, więc firmy motoryzacyjne dwoją się i troją, by zachęcić ludzi do zrobienia sobie trochę droższego prezentu. Są więc promocje, zniżki, ‚wyjątkowe’ wersje wyposażeniowe itd. Każdy tak robi.
Co więc jeszcze mogą producenci zrobić oprócz tradycyjnej reklamy, by zwrócić na siebie w tym okresie uwagę? Zaprezentować coś zupełnie wyjątkowego na LA Motor Show, oczywiście.
Mercedes-Maybach S
I chyba na całych targach wygrał Mercedes mimo, że nie zaprezentował zupełnie nowego modelu. Zaprezentował jednak coś, czego w ofercie brakowało, i czego S63 AMG nie było w stanie nadrobić pomimo i tak absurdalnego poziomu wyposażenia, mocy i całej reszty. W Mercedesie brakowało czegoś, co wywindowałoby przynajmniej jeden model tej marki do poziomu Bentleya (Rolls Royce to wciąż za wysoki próg), a jednocześnie zdystansowałoby na dobre BMW.
I oto jest. Absurdalnie drogi, absurdalnie luksusowy, absurdalnie wszystko co sobie wsadzicie w te kropki ………….. Co tylko sobie chcecie, taki właśnie jest Mercedes-Maybach S. Auto, które prawdopodobnie zmaże niechlubną plamę po próbach reaktywowania Maybacha jako osobnej marki samochodów luksusowych.
I o ile z zewnątrz jest to sobie po prostu przedłużona klasa S:
To wnętrze jest zbiorem wszystkiego, co tylko się da pod kątem materiałów i wyposażenia, wsadzonym w ociekające przepychem, ale w końcu gustowne wnętrze. Tak, moim zdaniem jest to gustowne, a to była największa chyba bolączka poprzedniego Maybacha.
O napędzie nie ma co nawet mówić. Wiadomo przecież, że takie coś nie może mieć mniej, niż blisko 400KM, a i tak pewnie będzie możliwość zamówienia sobie podkręcanego, dowolnego motoru. Inaczej byłoby to trochę bezsensowne.
Audi Prologue Concept
O przewadze, którą zbudował sobie Mercedes niech świadczy jednak fakt, że oprócz powyższego modelu, który już przed premierą robi różnice wśród niemieckich marek klasy premium, producent ze Stuttgartu wcześnie zaprezentował model S Coupe. Odpowiednika tego modelu w swojej ofercie nie ma póki co ani BMW (zapowiadają, ale nie ma konkretów), ani Audi, choć ten drugi usilnie nad czymś takim pracuje wiedząc, że S8 to zdecydowanie za mało.
Powstało więc Audi Prologue Concept, zapowiadające model A9, mający być dosłownie odpowiedzią na S Coupe, czyli luksusowym granturismo, które wyglądać będzie mniej więcej tak:
I choć Audi zapowiada nową, ostrzejszą stylistykę oraz pewne nowinki techniczne, to dla mnie jest to… no, wciąż po prostu Audi. Z pewnością luksusowe, z pewnością szybkie (V8, ok. 600KM), ale oprócz wielkości raczej niewyróżniające się spośród innych modeli tego producenta.
Jak zwykle więc mamy ewolucję, a nie rewolucję, co w przypadku Audi jest normalne, ale już raczej trochę frustrujące, bo po sztandarowym modelu spodziewałbym się więcej, niż tylko poprawności.
Zapowiadana ofensywa Alfy Romeo
O ile fajnie na te samochody powyżej sobie popatrzeć, to dla mnie osobiście kluczowa jest jednak wypowiedź odnośnie Alfy Romeo, które najwyraźniej znowu (odkąd żyję to już chyba 4 raz) próbuje podnieść się z klęczków. Żadnych konkretów w postaci przynajmniej prototypów nie ma, ale ratujmy się chociaż zapowiedziami 8 nowych modeli w ciągu 4 lat. Będzie więc sedan pozycjonowany jak BMW 5 oraz większy w stylu 7-ki, będzie też (niestety) SUV, a także następujące później nowe roadstery, coupe i większy SUV pokroju Q7, dajmy na to.
Co z tego wyjdzie? Trudno powiedzieć. Zapowiedzi słyszę już od niemal 2 lat, póki co nie powstało żadne z zapowiadanych modeli, nawet trudno mówić o jakiś oficjalnych wizualizacjach. Specjalnie więc bym się na ten temat nie podpalał, ale… wciąż wolałbym jeździć sedanem od AR, niż Audi A6. I nie gadajcie mi tu o awaryjności, Audi wcale nie jest lepsze.