Wpadłem sobie na taki (tak sądzę) całkiem fajny pomysł, kiedy któregoś dnia z rana przeglądałem Onet. Wiem, wiem, marne się ostatnio zrobiły te nasze popularne portale informacyjne, ale jednak od czasu do czasu da się coś ciekawego znaleźć. No i znalazłem, w dziale o technologiach. Aplikacje.

Popatrzcie sami, kto z nas teraz nie posiada smartfona? Pewnie, są zagorzali przeciwnicy, ale generalnie gruba większość telefonów na rynku to aktualnie jakieś cuda na Androidzie lub iOS. Ewentualnie Windows, ale jak jest tam z aplikacjami to każdy wie. Tak czy inaczej, ilość apek jest tak zatrważająco duża, że nie wiem czy w trakcie posiadania telefonu jesteśmy w stanie poznać więcej niż 5% z nich. Są gry, aplikacje pomagające w produktywności i biznesie, kulinarne, sportowe itd. itp. etc bla bla bla. Cała lista. I jeszcze jedne, których jak się okazało, jest całkiem pokaźna ilość: aplikacje motoryzacyjne.

Pal licho same nawigacje, których jest mnóstwo, a wszystkie działają podobnie. No, nie licząc iOS Maps, które potrafią zaprowadzić w głąb lasu, mówiąc, że zaraz będziesz na drodze szybkiego ruchu (serio, miałem tak jadąc z Krakowa). Ale są też takie, które mierzą czasy, sprawdzają stan silnika (muszę przetestować!) itd. itp.
No i wracając do Onetu, gdzieś tam w dziale o technologiach pojawił się artykuł sugerujący, że nie potrzebujesz systemu Head-Up-Display, żeby móc wyświetlać przed sobą na szybie dane o prędkości, sugestie nawigacji itd. Że wystarczy Ci telefon, żeby za darmo móc mieć coś takiego. I to bez przyklejania telefonu do szyby.

HUDWAY

Nie wierzyłem, uwierzyłem jak zobaczyłem. Okazuje się, że ten Onet czasem potrafi być rzetelny. Zaskakujące. Rzeczywiście, nie potrzebujecie dokupywać systemu za parę tysięcy, żeby cieszyć się numerkami i literkami na przedniej szybie. Jedyne, co potrzebujecie to taka samoprzylepna, gumowa mata na telefon, np. Gecko:

Kiedyś miałem, nawet fajnie to działa, póki za dużo kurzu się nie przyczepi. Przylepiacie sobie coś takiego po lewej stronie, pod szybą, żeby telefon nie latał po kokpicie na zakrętach. To by było na tyle, jeśli chodzi o kwestię montażu. Czyli jakieś 20, w porywach 30zł.

No i ściągacie sobie HUDWAY. Program jest darmowy, co prawda w okrojonej wersji i dostępny tylko na iOS, ale do testów wystarcza to w zupełności. Uruchamiacie, macie panel startowy, program was pyta czy może włączyć usługi lokalizacji, standardowe duperele.

Wpisujecie skąd jedziecie, gdzie chcecie jechać, program analizuje, pokazuje wam trasę, którą możecie sobie w dowolny sposób zmienić (np. przez które miasta chcecie jechać), akceptujecie, następuje zwolnienie blokady, maszyna obliczająca mieli informacje, umieszczacie telefon pod szybą i voila! Można ruszać w trasę.

Dammit, to działa!

Program pokazuje wam za pomocą białej linii, jak macie jechać, kiedy dojeżdżacie do skrętu, robi się ona czerwona. Dla ułatwienia macie licznik metrów do najbliższej zmiany kierunku jazdy oraz miernik prędkości. Ascetycznie, przejrzyście, tak jak trzeba.

Jeśli komuś nie odpowiada taki układ, zawsze ma możliwość przejścia na tradycyjną nawigację, aby upewnić się, czy rzeczywiście wszystko jest zgodnie z planem, w razie jakiś  wątpliwości. Ale mówiąc szczerze nie zauważyłem większych problemów z dokładnością, być może program będzie się gubić wśród małych uliczek. A raczej kierowca, bo niestety HUDWAY dysponuje jedną linią drogi, pomijając te, które się mija w trakcie jazdy, co może na dłuższą metę utrudniać korzystanie. Ale zamysł twórców jest dobry, gdyby program wyświetlał wszystkie mijane drogi, to na szybie byśmy mieli istną choinkę i feerię barw. A to mogłoby przeszkadzać.

No właśnie, czy coś takiego nie przeszkadza w jeździe? Jeśli umieścicie telefon tak, że wyświetlany obraz powstaje w miejscu, gdzie normalnie przyklejacie nawigację, to nie ma problemu. Ba, jest nawet lepiej, bo obraz jest przezroczysty i nie zabiera tak dużo przestrzeni na szybie. Możecie też sobie ewentualnie dobrać jasność, gdyby wyświetlany obraz raził was w oczy. Wygodnie.

Mimo wszystko jednak traktuję to bardziej jak ciekawostkę, niż pełnoprawną nawigację. Taki bajer, bardziej do szpanu, żeby pokazać, że w ogóle się da. Albo ewentualnie jak zapomnicie nawigacji (zakładając, że nie macie wbudowanej), to wtedy spokojnie z tego możecie korzystać. W innym wypadku wciąż bardziej przejrzysta okazuje się wersja tradycyjna. Obraz jest bardziej wyraźny, są polecenia głosowe, nie muszę tłumaczyć.

Dobrze jednak wiedzieć, że jest taka opcja. Uśmiech dziecka za marne grosze, nie trzeba wydawać grubych tysięcy za możliwość wyświetlania paru znaczków na szybie. Pewnie czasem będę się tym bawił.

A jak natrafię na jakąś inną, fajną apkę, to przetestuję, dam znać, pokażę. A co, taki nowy rodzaj wpisów będzie.