90% samochodów poruszających się po polskich drogach nie robi na nikim wrażenia. Jednym z nich jest Daewoo Matiz – klasyczny przykład miejskiego toczydła dla tych, którym nieobce są rozważania natury finansowej. Czy poczciwego Matiza można kupić jakkolwiek inaczej niźli tylko z konieczności?
Tzw. oferta budżetowa jest dzisiaj nad wyraz rozwinięta – każda w zasadzie marka ma w swojej palecie model, który na wtórnym rynku kupić można za nie więcej niż kilka tysięcy złotych. Mercedes ma podpierającą się lusterkami w zakrętach A-Klasę, Nissan zaprawione w szkolnych bojach Micry, Fiat – Seicento, a Daewoo ma Matiza. Matiza, który jedynie w obecności Tico mógł uchodzić za… samochód. I tegoż samego Matiza, który na polskim rynku zdobył ogromną popularność.
Nic dziwnego – jazda Tico porównywalna była do proszenia się o rychłą śmierć. Nie bez powodu Tico nie zostało dopuszczone do ruchu w niektórych zachodnich krajach – w razie zderzenia z muchą składało się bowiem niczym akordeon. Matiz z kolei – wraz ze swoimi trzema gwiazdkami w teście bezpieczeństwa NCAP – stanowił zdecydowanie rozsądniejszą alternatywę. Mało tego – wyglądał lepiej niż skrócone impertynencko żelazko (za projekt odpowiadał Giugiaro), dysponował bagażnikiem, a także – co najważniejsze – kompletem pięciu drzwi, co zdecydowanie ułatwiało wykorzystywanie małego Daewoo w praktyce.
Na dodatek Matiz od 1998 roku produkowany był w Polsce, co samo w sobie również stanowiło niemałą zaletę. Można mówić wiele złego o polskich pracownikach, ale fakt jest faktem – samochody montowane w Polsce, różnych marek, cenione były wyżej niż ich odpowiedniki z zachodu!
Tu pracuje…
Pod krótką maskę Matiza trafiał jeden z dwóch silników – trój- bądź czterocylindrowy. Pierwszy z nich – o zastraszającej mocy 52 koni mechanicznych – stał się poniekąd legendą. Pełno dziś w serwisach aukcyjnych modeli z jednostką o pojemności 0,8 litra i obowiązkową instalacją gazową. Mocniejszy silnik – 64-konne 1,0 – wyposażony był już w cztery cylindry, co zdecydowanie poprawiało charakterystykę pracy Daewoo. Prawdę powiedziawszy jednak obie te wersje były w zupełności wystarczające – dla samochodu, którego masa własna zaczynała się od 780 kilogramów, a długość nie przekraczała 3,5 metra, nawet te 52 KM gwarantowały wystarczające w zupełności “osiągi” i bardzo dobre walory eksploatacyjne.
Matiz nigdy nie miał aspiracji rajdowych. Stąd też takie, a nie inne przyspieszenie czy prędkości maksymalne, o których wypada wspomnieć tylko i wyłącznie ze względów formalnych. Słabsze Daewoo – z silnikiem 0,8 litra – na przyspieszenie do 100 km/h potrzebowały 17 sekund i osiągały maksymalnie 144 km/h. Mocniejsza wersja potrafiła osiągnąć nawet 152 km/h, a na “pierwszą setkę” potrzebowała już “tylko” 15,3 sekundy. Pamiętajmy jednak, że mamy do czynienia z autem miejskim.
Wyniki spalania z kolei są bardzo przyjemne – czymże jest dziś ledwie 6 litrów benzyny czy 7 litrów LPG w wypadku wersji 0,8-litrowej? Albo nawet minimalnie mniej benzyny i ok. 9 litrów gazu w silniku 1,0-litrowym? Koszty eksploatacji z nawiązką rekompensują wszystkie niedogodności Daewoo.
Oficjalnie Daewoo Matiz było samochodem pięcioosobowym, co nie zawsze dobrze przekładało się na praktykę. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość – to akurat auto segmentu A oferowało sporo miejsca w środku. Kierowca i siedzący ramię w ramię obok niego pasażer nie powinni narzekać. Gorzej było z tyłu, niemniej jednak fakt wpisania do dowodu rejestracyjnego pięciu osób pozwolił wyjść z niejednej opresji. Koniec końców i w Maluchu mieściło się ponoć (dane doświadczalne) kilkadziesiąt osób. W Matizie – legalnie pięć.
Matizy dzisiaj
Obecnie na rynku wtórnym ceny Matizów wahają się od 2 do 6 tysięcy złotych. I dużo to, i mało. Po pierwsze, za podobne pieniądze dostać można całkiem przyzwoitego Lanosa. Po drugie, będzie on miał na pewno zdecydowanie większy przebieg. Wracając jednak do stricte miejskiego Daewoo, oferowane było ono w doprawdy zróżnicowanych wersjach wyposażenia. Choć właściciele mają na ten temat ambiwalentne zdania, warto chyba poszukać Matiza ze wspomaganiem kierownicy. Z pewnością ułatwi to przyszłe manewry. Oprócz często występującego wspomagania w Daewoo można spotkać elektryczne szyby, poduszkę powietrzną, ABS, a nawet klimatyzację!
Dzisiaj, sięgając po Matiza, uwagę należy zwrócić przede wszystkim ku blacharce. Ta pozostawia bardzo wiele do życzenia, choć – między Bogiem a prawdą – wiele też zależy od konkretnego egzemplarza. Tak czy inaczej maskę i progi gruntownym oględzinom poddać trzeba. Na co jeszcze się przygotować? Zapewne na awarię modułu optycznego w aparacie zapłonowym Matiza, który uznawany jest za największy defekt koreańskiego dzieła. Szwankuje kolektor ssący, przednia szyba ma w zwyczaju pękać (uciskana przez zmieniającą wraz z wiekiem swoją geometrię ramę), a niektórzy nawet narzekają na pasy bezpieczeństwa, jakoby te ostatnie miały być zbyt krótkie, by – na przykład – zapiąć dziecko w foteliku czy przeciętnego Amerykanina (o ile tegoż udałoby się w ogóle zmieścić wewnątrz).
Podsumowując, Daewoo Matiz to obecnie bardzo interesująca i godna uwagi propozycja z gatunku budżetowych. To pełnoprawna alternatywa dla Tico czy Seicento, a także wielu innych mikrusów, do których już nawet samo wejście może niektórym sprawiać trudność. Matizowi mimo iż wiele brakuje do doskonałości, wady nie przeszkadzają być konstrukcją całkiem udaną. I jeśli ktoś myśli o zakupie używanego auta miejskiego, koreańskiej propozycji z całą pewnością nie powinien lekceważyć.