Odpowiem na to pytanie od razu, potem wytłumaczę: bo ktoś ma ochotę się MINI zająć. Ot, cała filozofia.
Przedwczoraj premierę miała trzecia już generacja ‘nowożytnego’ MINI. Pierwsze opuściło mury fabryki w 2001r, teraz mamy końcówkę 2013r, więc w ciągu niespełna 12 lat inżynierom udało się stworzyć 3 bardzo podobne wizualnie, ale inne pod kątem technologicznym generacje modelu. Niezły wynik.
Plus do tego mnóstwo innych modeli: Cabrio, Clubman, Countryman, Paceman, Roadster i jeszcze kilka innych, w sumie jest ich tak dużo, że czasem trudno mi się połapać. Bodajże 10 podstawowych modeli plus wersje ‘S’, ‘D’ itd. Generalnie robi to wrażenie, szczególnie jak się stanie na ich stoisku i wokół niby takie same samochody, ale każdy ma coś charakterystycznego, odróżniającego od reszty. Jest w tym jakaś myśl, trzeba przyznać. Jak to się w zarządzaniu mówi? A, ‘Long Tail Strategy’. Widać działa.
To wszystko robi wrażenie, nawet patrząc z boku, nie będąc stałym użytkownikiem. Wystarczy przeczytać byle jaki test MINI i zawsze znajdziemy takie epitety jak: ‘świetnie się prowadzi, ma dynamiczny silnik i super responsywny układ kierowniczy’. Albo jeśli chodzi o wygląd: ‘bardzo fajny, retro styl, dużo smaczków stylistycznych, mnóstwo opcji personalizacji’. Poziom wykończenia i obszerność wnętrza schodzą w tym samochodzie na dalszy plan, bo to auto jest stworzone po to, by cieszyć. Cokolwiek to znaczy, dla każdego pewnie co innego.
Miałem z MINI trochę do czynienia, parę razy jechałem jako pasażer (w wersji Cooper S), zdarzało się też siedzieć za kierownicą i trochę pośmigać za miastem. I podpisuję się ręcyma i nogyma pod tym, co napisałem wyżej – to auto cieszy. Jak cholera. Nisko jak w gokarcie, szybko, zwinnie, do miasta idealnie. Za miastem też, np. na takich wiejskich, odrapanych, dziurawych drogach, gdzie za każdym zakrętem czeka kolejna nierówność wyrywająca ci kierownicę z rąk. Oczywiście mówię tutaj o tym klasycznym MINI, nie wiem jak sprawa się ma z tymi większymi modelami, aczkolwiek podobno wiele się nie różnią pod kątem prowadzenia. Wiecie, nawet prędkościomierz wielkości Frisbie mi nie przeszkadza. Robi klimat, a o to przecież w tym aucie chodzi.
A jeszcze rok temu uważałem, że to auto jest bezsensowne i przereklamowane. Że za taką cenę szkoda sięgać po takie małe ‘gie’, które nie robi nic więcej, niż wygląda. Biję się w pierś, byłem głupi, ale tylko krowa swojego zdania nie zmienia.
A teraz popatrzmy na Fiata 500. Którą mamy generację teraz? Pierwszą, produkowaną od 2007 roku. Bez face liftingu. Bez zapowiedzi o wprowadzeniu nowej wersji. Ciągle ta sama 500-ka, zbudowana na płycie podłogowej Fiata Pandy.
Nie to, żeby było w tym coś złego ale pamiętajmy, że jednak 500-ka jest bezpośrednim konkurentem MINI. W zasadzie jedynym, bo The Beetle to już troszkę inna półka. I jak tak sobie popatrzymy, to łącznie, w ciągu minionych sześciu lat, udało się stworzyć 4 odrębne modele: klasyczna 500ka, Cabrio, 500L i 500L Living. Ewentualnie dodajmy do tego jeszcze 500 Abarth. To wszystko. W tym czasie MINI wypuściło około 12 nowych modeli. TRZY RAZY WIĘCEJ. To ma być konkurencja?
A wierzcie mi, pomimo tego, co pisałem już wcześniej na temat FIATa, ja tę markę serio bardzo lubię. 500kę w szczególności, jeździłem nią przez niemal rok i nie mogłem złego słowa powiedzieć. O, taką, mniej więcej, swego czasu powoziłem:
Męskim autem się tego nazwać nie da, ale przykuwała uwagę. I o to w tym aucie chodzi. Dopracowane pod kątem szczegółów, tak na zewnątrz jak i we wnętrzu. Technologicznie to ciągle Panda, to fakt, ale nie czuć tego niemal zupełnie gdyby nie przeszkadzająca trochę obudowa skrzyni biegów. Cała reszta bez zarzutu.
Ale porównując oba samochody widać przepaść. Już nawet nie chodzi o cenę, o radość z jazdy albo wygląd. Tutaj decydują możliwości klienta, który wybierze to, co będzie chciał. Ale w większości wypadków wybierze MINI. Bo jest nowsze, bo ma więcej opcji, bo ma więcej wersji nadwoziowych. Bo zwyczajnie więcej ludzi nad nim pracuje i to widać.
Znowu powstało nowe MINI, znowu aktualni właściciele będą zmieniali starsze modele na nowsze. A właściciele 500ek? Też przesiądą się na MINI. Bo FIAT nic lepszego nie jest w stanie zaoferować. Przesiąść się z 500ki na 500C? Łooł, wybór niesamowity.
Czy lepiej się przesiąść na nowe MINI? A może Roadster? Albo Paceman? A może wersja ‘S’?
Tu jest pies pogrzebany. Ten, kto raz miał 500kę, chcąc zmienić samochód, nie wybierze po raz kolejny tego auta. Bo po co, by mieć nowszy rocznikowo model?
Bez sensu. A w MINI można przebierać i zawsze znajdzie się coś nowego. Ot, cała filozofia.